Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok wojny. Przemiana ukraińskiej armii to fenomen, wskazówka dla innych państw

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Prof. Krzysztof Kubiak mówił rok temu, że ukraińska armia będzie chciała odzyskać dumę i honor, po oddaniu bez walki Krymu w roku 2014. - Dziś jego zdaniem możemy oceniać moralną odmianę tej armii jako fenomen
Prof. Krzysztof Kubiak mówił rok temu, że ukraińska armia będzie chciała odzyskać dumę i honor, po oddaniu bez walki Krymu w roku 2014. - Dziś jego zdaniem możemy oceniać moralną odmianę tej armii jako fenomen fot. zsu/mat prasowe
Nieliczni spodziewali się, że Rosja ruszy z pełną mocą na Ukrainę i rozpęta najbrutalniejszą od wielu lat wojnę w Europie. Tak samo nieliczni szacowali, że ukraiński opór będzie aż tak skuteczny. Kto przewidywał, że Ukraina wytrzyma rok w starciu z Rosją? I w dodatku, że mimo ogromnych strat, upokorzy agresora, ocali niepodległość i przyczyni się do zmiany układu sił na świecie?

Rok temu, o świcie 24 lutego, prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, w krótkim przemówieniu do narodu poprosił swoich rodaków, by nie poddawali się panice. - Ukraina broni się, walczy, m.in. dzięki temu, że ukraińskie przywództwo pozostało w Kijowie. To był kluczowy moment - mówi prof. Krzysztof Kubiak, politolog, historyk wojskowości, z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Sankcje na lata

Sankcje zachodu nic nam nie zrobią, nasza gospodarka ma się świetnie - grzmiał Putin w orędziu do narodu, które wygłosił cztery dni temu, by „zagłuszyć” wizytę Joe’go Bidena w Kijowie i Warszawie.

Czy sankcje rzeczywiście nie są niczym szczególnym, zwłaszcza dla rosyjskiej sfery zbrojeniowej? Taka narracja obecna jest i w zachodniej publicystyce, a oficjalna w przekazie np. Węgier. Prof. Krzysztof Kubiak, rok temu, w dniu rozpoczęcia pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę mówił, że sankcje to mocny cios.

ZOBACZ TAKŻE: Pomorze solidarne z Ukrainą. Zobacz program obchodów pierwszej rocznicy agresji rosyjskiej

- Sankcje działają - mówi dziś. - Problem polega na tym, że oczekiwano, iż będzie to broń znacznie bardziej skuteczna, a przede wszystkim zakładano, że zadziałają znacznie silniej i szybciej na rosyjską gospodarkę. Natomiast doświadczenia z okresu choćby zimnej wojny i obowiązywania tej umowy o zakazie transferu zaawansowanych technologii do Związku Sowieckiego wskazują, że sankcje to jest oręż, którego oddziaływanie kumuluje się w długim czasie. Czasami należy założyć perspektywę dziesięcio, dwunasto, piętnastoletnią. Może nawet dłuższą. Zauważmy, obserwowane dzisiaj zapóźnienie Rosji w zakresie wysokiej informatyki korzeniami tkwi jeszcze w zimnej wojnie, pomijając oczywiście kwestie szczególności sowieckiego systemu, gdzie nie działał wolny rynek, a decydenci nie dostrzegli potencjału tkwiącego w technikach informatycznych. Dziś Putin żongluje potencjałem rosyjskiej gospodarki, ale gdyby sprawa była tak oczywista, to w rozbitym rosyjskim sprzęcie nie znajdowanoby elektronicznych chipów pozyskiwanych z urządzeń gospodarstwa domowego skradzionych na Ukrainie lub dostarczonych nielegalnie do Rosji.

Niedawne wystąpienie prezydenta USA w Warszawie wskazywało, że zmagania o wolną Ukrainę z Rosją mogą być długotrwałe. Czy Zachód ma 10, 12 lat, nim kiedy oddziaływanie sankcji nabierze siły huraganu?

ZOBACZ TEŻ: To wciąż jest nasza wojna

- Chcielibyśmy, żeby one zadziałały szybciej. Myślę jednak, że konflikt ten można w pewnym stopniu porównywać z zimną wojną. To jest konfrontacja, celowo używam słowa "konfrontacja" a nie "wojna", która może trwać nawet całą generację - podkreśla Krzysztof Kubiak.

Przewrót w Rosji? Mrzonka...

Dość popularny w ubiegłym roku, na samym początku rosyjskiej agresji na Ukrainę, pogląd, że przeciągająca się wojna może doprowadzić do wewnętrznej zmiany władzy na Kremlu, okazał się zbyt optymistyczny. Dziś nikt już nie wierzy, że Putin skończy jak Chruszczow albo Beria.

- Możemy zakładać wszystkie scenariusze, ale trzeba zwrócić uwagę, że przez ten rok los elity rosyjskiej stał się nierozerwalny z interesem Putina. Wierchuszka - wąska grupa wysokich aparatczyków, państwowych baronów przemysłu - gra o wszystko. Spekulacje dotyczące możliwości przewrotu pałacowego się pojawiały, ale takie scenariusze okazały się chybione - podkreśla Krzysztof Kubiak.

CZYTAJ TAKŻE: „Skrzydła wolności. Sztuka wolnych ludzi”. Wyjątkowa wystawa w Sopocie

Jakie są zatem scenariusze konfliktu, który jak należy się spodziewać, nie zakończy się szybko? Czy może dojść do tzw. „zgniłego kompromisu”, w ramach którego Ukraina będzie musiała się zrzec części własnych, zagrabionych terytoriów?

- Prognozowanie przyszłości metodą jednego scenariusza na ogół kończy się dość dramatycznym rozjechaniem z rzeczywistością. Musimy myśleć w kategoriach całej wiązki scenariuszy: od wyeliminowania Putina, przez rozstrzygnięcia na polu walki, do zgniłego kompromisu. Uważam, że zaognione trwanie tej wojny, pełzającej, to chyba najbardziej zły scenariusz dla Ukrainy. Mam na myśli zakończenie fazy konfrontacji na drodze niedopowiedzianego wygaśnięcia walk. Załóżmy, że Rosjanie zmniejszają swoje działania, utrzymują okupowane terytoria, co jakiś czas odpalają salwy rakiet np. na ukraińskie obiekty energetyczne, Ukraińcy w jakiś sposób podpowiadają. Wojna się żarzy, nie kończy. Byłby to scenariusz „rakowego” wysysania sił witalnych z Ukrainy przez Rosję. W tym kontekście postrzegałbym wizytę amerykańskiego prezydenta w Polsce i Ukrainie, spotkania z przedstawicielami państw Europy Środkowo-Wschodniej. Amerykanie muszą sobie zdawać sprawę, że to jest zły scenariusz.

Krzysztof Kubiak zauważa również, że nawet wypchnięcie Rosjan z granic Ukrainy nie zakończy wojny.

- Chodzi o to, żeby wygenerować taki moment na polu walki, w którym będzie można powiedzieć, że wojna może się zakończyć. I niestety, mogą okazać się potrzebne kompromisy. Jego brak oznaczałby tak naprawdę albo zdobycie Kijowa przez Rosjan albo... zdobycie Moskwy… Tylko przez kogo? Trudno wyobrazić sobie np. belgijski kontyngent w ramach NATO kontrolujący własną strefę okupacyjną na rosyjskim terytorium.

CZYTAJ TAKŻE: Nowe zabezpieczenia na granicy z Rosją! Robią wrażenie! ZDJĘCIA

Zauważmy jednak w tym kontekście pewien „przeciek” z Monachijskiego Forum Bezpieczeństwa, zakończonego w miniony weekend. Gen. Christopher Cavoli, szef Dowództwa Stanów Zjednoczonych w Europie i Naczelnego Dowódcy Sił Sojuszniczych w Europie miał powiedzieć dyplomatom europejskim, że rosyjska agresja na Ukrainę to nie jest „kryzys, którym można zarządzać”, a „konfrontacja na całego”. Zatem jeden z najważniejszych dowódców USA wskazuje, że stawka tej wojny jest poważna, tak samo jak amerykańskie podejście do niej. Joe Biden w Kijowie i Warszawie, w swoich przemówieniach wskazywał, że będą stały za Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba. Może to oznaczać, że do końca wojny jest daleko, ale wsparcie będzie docierało. Przez rok NATO utrzymało swój sojusz, a USA „grają” na osłabienie imperialnych, wojowniczych zapędów Rosji, szykując jednocześnie pole do rywalizacji z totalitarnymi Chinami.

- To logiczne następstwo linii politycznej, którą Amerykanie obrali na samym początku tej wojny. To jest też swoista lekcja pokory dla środowisk uwiedzionych przez Donalda Trumpa. Co by nie mówić o Bidenie, jest to doświadczony gracz, który ostrogi zdobywał jeszcze w czasie zimnej wojny. Nie wiem, czy absolutyzm Trumpa, jego kapryśny charakter, byłyby dobrym prognostykiem w tak krytycznej sytuacji na świecie - mówi prof. Krzysztof Kubiak.

Jaka jest ta wojna?

- Będzie, niestety, mnóstwo ofiar. Tak wygląda konwencjonalny, pełnoskalowy konflikt zmechanizowany. Rosjanie wjadą do miast i miasteczek czołgami, wspierając się artylerią - wskazywał rok temu prof. Piotr Mickiewicz. Prognozę tę potwierdziły walki o Czernichów, Kijów, Mariupol, Siewierodonieck, Wołnowachę, Bachmut. Do tego rosyjskie zbrodnie w Buczy, Irpieniu, Izjumie. Wojna pochłonęła ok 50 tys. cywilnych mieszkańców Ukrainy, około 200 tys. żołnierzy obu stron (zabitych i rannych). Nie da się policzyć zabitych mieszkańców Mariupola. Tylko w fazie walk Ukrainę opuściło 8 mln uchodźców.

Dziś mamy jasność, że wojny o takiej skali nie było na świecie od dawna. Zmagania amerykańsko-irackie w 1991 r. (nie mówiąc o roku 2003) były raczej „meczem do jednej bramki”. Zupełnie inny charakter miały interwencje zbrojne w Afganistanie (sowieckie czy amerykańskie). Pełnoskalowe były walki izraelsko-arabskie w latach 60., 70. XX w., natomiast trwały stosunkowo krótko. Ukraina to też inny konflikt, od lekkich zmagań asymetrycznych, zwalczających partyzantkę (walki przeciw Al-Kaidzie, potem ISIS), do jakich szykowała swoje wojska od początku lat 90. XX w. większość państw zachodnich.

- W pierwszej fazie wojny w Ukrainie uprawnione były analogii do Wojny Zimowej Sowiecko-Fińskiej z 1940 r. Obecnie, w mojej ocenie bardzo trafną analogią jest porównanie do wojny koreańskiej. Konflikt zastygł, strony się wzajemnie wyczerpywały. Dziś Ukraińcy walczą wspierani są przez Zachód, ale nie tylko... Kto wie, czy najciekawszą odsłoną tej konfrontacji nie są pakistańskie dostawy broni dla Ukrainy. Uwzględniając rolę Chińczyków w pakistańskiej rozgrywce, trudno uwierzyć, żeby Islamabad podjął tak ważny krok, bez uzyskania co najmniej milczącej aprobaty Pekinu - podkreśla Krzysztof Kubiak.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Prezydent Duda w orędziu: My, Polacy, jak mało który naród na świecie rozumiemy tragedię Ukrainy

Z drugiej strony coraz wyraźniej rysuje się perspektywa wsparcia Rosji dostawami zbrojeniowymi przez Chiny, przynajmniej nieoficjalnego.

- Z punktu widzenia strategii, najlepiej jest osiągać swoje cele, walcząc na obcym terytorium, najlepiej nie swoim żołnierzem. Ten element występuje i w strategiach zachodnich i w strategiach chińskiej. To jest ujęcie skrajnie realistyczne dla niektórych kojarzące się z cynizmem, jednak właśnie w ten sposób wygląda rozgrywka międzynarodowa - zaznacza politolog.

Ofensywa, kontrofensywa?

Zachodnie wsparcie pomogło odeprzeć Ukrainie rosyjskie ataki. W zeszłym roku skuteczne były wyrzutnie rakiet przeciwpancernych javelin i N.Law, przeciwlotnicze pioruny i stingery. Sławę zdobyły też tureckie drony bayraktar. W kolejnej fazie wojny Ukraińscy żołnierze dostali Himarsy, samobieżne armatohaubice Krab, Phz 2000 czy Cesar, także czołgi sowieckiej produkcji z dawnych demoludów. Wkrótce ukraińską pięść uzupełnią prawdziwie zachodnie, pancerne konstrukcje: leopardy 2, abramsy, challengery i zaawansowane systemy przeciwlotnicze, przeciwrakietowe patriot. Na „stole” pozostaje kwestia rakiet dalekiego zasięgu i samolotów zachodnich typów.

Wojska rosyjskie wspierane są irańskimi dronami kamikaze, sprzętem pancernym i zasobami amunicji z Białorusi, Korei Północnej.

Analitycy wskazują na bardziej niż pewną eskalację działań wojennych w najbliższych miesiącach. Rosjanie po jesiennej mobilizacji zapowiadają kolejną ofensywę. Ukraińskie wojska, skryte obecnie za „podwójną gardą” defensywy operacyjnej, oszczędzają siły do odparcia ataków, a zapewne też kontroofensywnych prób, podobnych do wyzwolenia charkowszczyzny z końcówki lata 2022 r.

- Tu ponownie powinniśmy zastosować metodę wiązki scenariuszy. Rosyjska logika strategiczna bardzo różni się od naszej, o czym przekonaliśmy się przez ostatni rok. Poruszając się w „mgle wojny informacyjnej” w tej chwili trudno jest prognozować coś więcej niż wachlarz możliwości, od skrajnie pozytywnych do skrajnie negatywnych, z naszego punktu widzenia. Wiemy, że Rosjanie nadal dysponują ważnymi atutami. Oprócz oczywistego: broni atomowej, utrzymują w pewnym stopniu kontrolę Morza Czarnego, a co za tym idzie, kontrolują eksport żywności z Ukrainy. Co ciekawe, po uruchomieniu tzw. umowy zbożowej okazało się, że jej największym beneficjentem są Chińczycy, którzy ściągnęli z Ukrainy 4,4 mln ton pszenicy i kukurydzy (po atrakcyjnej cenie), drudzy na tej liście zakupowej są Hiszpanie. To pokazuje, jak wiele tych nici, jak wiele powiązań umyka takim zgubnym komentarzom medialnym, które siłą rzeczy, koncentrują się na sytuacji „tu i teraz” - mówi Krzysztof Kubiak.

Kluczowe momenty wojny

Maksymilian Dura, analityk branżowego portalu Defence24, rok temu, w czwartek nad ranem, kiedy zaczynał się rosyjski desant na lotnisko w Hostomelu, wymieniał wśród scenariuszy wojny dojście do Dniepru. Inni wskazywali, że wojna zakończy się po zajęciu całego Donbasu. Wyraźne były działania wskazujące na próby fizycznej eliminacji prezydenta Zełenskiego przez Rosjan i osadzeniu w Ukrainie posłusznego Wiktora Janukowycza, lub innej marionetki. Zakładano też, że po kilku tygodniach oporu armia ukraińska przejdzie do działań partyzanckich.

Wojna miała w ciągu roku kilka faz. Wiosną nastąpiło odparcie ataków na Kijów i Czernichów od północy, powstrzymanie rosyjskiego marszu na południu przez Ukraińców, a swoistym uzupełnieniem było posłanie na dno krążownika rakietowego Moskwa na Morzu Czarnym. Później Rosjanie zdobyli Mariupol i rozpoczęli atak od wschodu, zajmując poszczególne obszary Donbasu. Latem Ukraińcy rozpoczęli kampanię niszczenia zaplecza logistycznego, dzięki wyrzutniom, a pod koniec lata wyparli wykrwawionych Rosjan z obwodu charkowskiego. Od jesieni do zimy trwała rosyjska kampania nalotów rakietowych i dronowych na ukraińską infrastrukturę krytyczną, a na przełomie grudnia 2022 i stycznia 2023 r. rozpoczęły się ataki na Bachmut, z wykorzystaniem najemników Grupy Wagnera. Ekspertów pytamy, czy któraś z tych faz mogła mieć kluczowe znaczenie dla przebiegu działań wojennych?

ZOBACZ TEŻ: Trwa wojna pozorów. Minął rok od rosyjskiej agresji na Ukrainę. Rozmawiamy z drem Łukaszem Wyszyńskim z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni

- W mojej ocenie, w strategicznym ujęciu, najważniejsza była decyzja ukraińskiej warstwy przywódczej, której prezydent Zełenski jest egzemplifikacją, o odrzuceniu amerykańskiej oferty ewakuacji, pozostanie w Kijowie i stawienie oporu. To był absolutnie kluczowy moment. Ukraina się broni, walczy. Drugim, w wymiarze strategicznym, było powstrzymanie rosyjskiego marszu na Kijów. Nie ma raczej wątpliwości, że ewentualne zajęcie przez Rosjan Kijowa mogłoby misternie budowany konstrukt ukraińskiego morale po prostu zniszczyć. I być może mało brakowało, by Rosjanie sukces osiągnęli. Na tym jednak polega ten paskudnie frapujący charakter wojny - na jej nieprzewidywalności - podkreśla politolog.

Szaleństwo vs moralność

Atak Rosji na Ukrainę poprzedziła decyzja Putina o uznaniu niepodległości tzw. separatystycznych republik: ługańskiej i donieckiej. Prof. Piotr Mickiewicz wskazywał, że de facto rasistowski stosunek prezydenta Rosji do Ukraińców obecny w tym przemówieniu, prowadzenie przeciw temu krajowi agresywnej polityki od co najmniej 2014 r. sprawił, że Ukraina zyskała zwarte, jednorodne społeczeństwo, mające swoją narodową tożsamość.

- Putin rozbudził ambicje rosyjskiego społeczeństwa po zajęciu Krymu, a poparcie dla niego, uwzględniając nawet meandry rosyjskiej propagandy, skokowo wzrosło. Dlatego nie nazywałem decyzji o rozpoczęciu wojny szaleństwem Putina, ale raczej strukturalnym niedoszacowaniem potencjału przeciwnika. Olbrzymią rolę, chyba wciąż niedoszacowaną, odegrali w tej rozgrywce sami Ukraińcy - zaznacza politolog.

Krzysztof Kubiak powiedział rok temu, że ukraińska armia będzie chciala odzyskać dumę i honor, po oddaniu bez walki Krymu w roku 2014.

- Patrzyliśmy na Ukraińców jak pionki na szachownicy, a oni byli przekonani, jak wiele zależy od nich samych. Ukraińcy pracowali nad poprawą jakości swojej armii w zasadzie od 2014 roku. I jeżeli jakiś fenomen powinien być już w tej chwili studiowany przez inne państwa, to właśnie ten. Sześć lat to jest okres bardzo krótki, by wygenerować zupełnie nową jakość armii, przede wszystkim wymiarze moralnym. To jest osiągnięcie niebagatelne - mówi politolog.

Krzysztof Kubiak mówi też o moralności Polaków, którzy 24 lutego zeszłego roku, od pierwszych godzin wojny, udzielili uchodźcom z Ukrainy schronienia pod własnym dachem.

- To jest jeden z najbardziej zaskakujących fenomenów tej wojny. Polska przyjęła tak wielką liczbę uchodźców bez potrzeby organizowania jakiegokolwiek obozu. Nikt nas do tego nie zmuszał. Nasz kraj, postrzegany przez nas samych, ale też przez sojuszników, za państwo na dorobku, okazał się znacznie bardziej skuteczny niż np. 80 mln Niemcy, które w czasie kryzysu migracyjnego nie były w stanie uporać się z falą miliona uchodźców. Poczuliśmy, że po prostu trzeba tak postąpić, bez względu na to, czy kierowaliśmy się poczuciem przyzwoitości czy odczuciem, że my możemy być następni na liście Putina. Naszym współobywatelom trzeba wpoić poczucie dumy z tego, naszego wielkiego, wspólnego dokonania. My przepięknie walczymy natomiast tutaj podołaliśmy nieprawdopodobnemu wyzwaniu strukturalno-humanitarnemu. Jest to jeden z epizodów w naszej historii, z którego możemy być autentycznie dumni - podkreśla.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki