Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Renesans ciężkiej armii. Ćwierć wieku od wejścia Polski do NATO

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Obecny renesans NATO, po 25 latach od wstąpienia Polski do Sojuszu, oznacza powrót do koncepcji klasycznego starcia powietrzno-lądowego z udziałem wojsk zmechanizowanych, pancernych i ognia artylerii… Wojsko Polskie, ale też inne armie sojusznicze, muszą modernizować się „pod” taki wzorzec wojny
Obecny renesans NATO, po 25 latach od wstąpienia Polski do Sojuszu, oznacza powrót do koncepcji klasycznego starcia powietrzno-lądowego z udziałem wojsk zmechanizowanych, pancernych i ognia artylerii… Wojsko Polskie, ale też inne armie sojusznicze, muszą modernizować się „pod” taki wzorzec wojny Tomasz Czachorowski
Wbrew pewnym propagandowym „czytankom” jest to proces bardzo skomplikowany – mówi o przeobrażeniach Wojska Polskiego w ostatnich trzech dekadach prof. Krzysztof Kubiak, politolog, historyk wojskowości z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, kmdr por. rez. marynarki wojennej. - Obecny renesans NATO, po 25 latach od wstąpienia Polski do Sojuszu, oznacza powrót do koncepcji klasycznego starcia powietrzno-lądowego z udziałem wojsk zmechanizowanych, pancernych i ognia artylerii… Wojsko Polskie, ale też inne armie sojusznicze, muszą modernizować się „pod” taki wzorzec wojny – dodaje dr Łukasz Wyszyński, politolog z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.

Ćwierć wieku temu, kilkuletni proces wejścia Polski do NATO kończyły oficjalne uroczystości w Warszawie, w czasie których obok biało-czerwonej flagi podniesiono barwy Sojuszu Północnoatlantyckiego.

- To było wielce symboliczne wydarzenie, które ostatecznie zakończyło wyjście Polski z sowieckiej strefy wpływów. Nie ulega wątpliwości, że w odczuciu żołnierzy pełniących służbę był to gigantyczny przełom, jako że większość z nas rozpoczynała swoją przygodę z wojskiem jeszcze w czasach Układu Warszawskiego. W międzyczasie musiało dojść jeszcze do wycofania sił, już wtedy rosyjskich z naszego kraju, mieliśmy też kilka ładnych lat czegoś, co się ładnie nazywało budowaniem interoperacyjności ze strukturami sojuszniczymi, czemu służył program Partnerstwa dla Pokoju. I potem nastąpiło to symboliczne, wspólne podniesienie natowskiej i polskiej flagi. Wszyscy czuliśmy się jak biegacze na mecie, którzy pokonali bardzo długi dystans - prof. Krzysztof Kubiak, politolog, historyk wojskowości z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, kmdr por. rez. Marynarki Wojennej.

Obok symboliki była jednak i twarda rzeczywistość. Ta dotyczyła głównie najważniejszego narzędzia polityki obronnej – armii.

Cięcia i przeobrażenia

W ciągu ponad trzech dekad Wojsko Polskie podlegało procesowi ewolucji, właściwie nieustannemu. Od armii z poboru, ciężkiej, zmechanizowanej, bardzo licznej, która budowana była w PRL-u wedle wzorców sowieckich, przez wojsko natury ekspedycyjnej, w pełni uzawodowione, o zredukowanej liczebności, aż do obecnej koncepcji sił zbrojnych o wielkiej sile rażenia, nowocześnie wyposażonej.

- Armia PRL-u, licząca 450 tys. żołnierzy, była armią bardzo silną. Ale była także bardzo droga w utrzymaniu. Ten bardzo ważny fakt jest praktycznie pomijany w dyskusji o dzisiejszym kształcie naszych sił zbrojnych – mówi prof. Piotr Mickiewicz, politolog, historyk Uniwersytetu Gdańskiego, kmdr rez. Marynarki Wojennej. - W ciągu minionych 25 lat zrobiliśmy bardzo dużo w sferze unowocześnienia wojska, jego wejścia na zupełnie inny etap rozwoju technologicznego. Jednym z jego ważnych akcentów było przekazanie ostatnich sztuk poradzieckiego sprzętu Ukrainie. Ten proces postępuje.

- Wbrew pewnym propagandowym „czytankom” mówimy o procesie bardzo skomplikowanym. Pierwszy etap zmian w Wojsku Polskim ukierunkowany był, co oczywiste, na zmniejszenie obciążeń budżetowych młodej III RP generowanych przez siły zbrojne, rodem jeszcze z PRL. To był czas totalnej redukcji, jako że pogrążona w kryzysie gospodarka nie była w stanie udźwignąć ciężaru funkcjonowania półmilionowej armii, a i też nie było takiej potrzeby – podkreśla Krzysztof Kubiak.

Wpływ na przeobrażenie polskiej armii miał także sam Sojusz i toczące się w nim procesy.

- NATO przechodziło różne okresy. Z wojskowego punktu widzenia druga część Zimnej Wojny stanowiła apogeum potęgi, wojskowych możliwości oddziaływania Sojuszu. Rozpad systemu dwubiegunowego świata, rozpad Związku Radzieckiego, także skala, częstotliwość, miejsce występowania konfliktów, i ich charakter sprawiła, że NATO zaczęło stawiać pytania dotyczące zasadności istnienia i rozpoczęło proces ewolucji. Pierwsza wojna w Zatoce Perskiej była w tamtym czasie ostatnim aktem wojen prowadzonych między państwami i ich regularnymi siłami zbrojnymi. W ogóle był to czas, w którym szukano odprężenia, wielostronnego, dwustronnego budowania polityki redukcji sił zbrojnych, zarówno ich liczebności jak i potencjału. Politycy na pewno widzieli też, że siły zbrojne coraz częściej są wykorzystywane w operacjach antypirackich, antyterrorystycznych, wojnach asymetrycznych - gdzie przeciwnik ma znacznie mniejszy potencjał czy wreszcie operacjach humanitarnych lub policyjnych. Za najbardziej prawdopodobne uważano działania zupełnie inne niż klasyczne starcia z dużym, wojskowym mocarstwem, w ramach wojny o dużej intensywności działań, wielodomenowej i wykorzystującej potencjał produkcyjny oraz demograficzny państwa w dłuższej perspektywie czasu. Na szczytach NATO mówiono o siłach szybkiego reagowania, wojskach ekspedycyjnych, jednostkach wysokiej mobilności, które będzie można przerzucać nie tylko po kontynencie europejskim, ale także w inne części świata. Polska weszła do NATO, w momencie, gdy dylematy strategiczne wewnątrz Sojuszu były wyraźne – zaznacza dr Łukasz Wyszyński z AMW.

Warunek konieczny

W drugą dekadę XXI w. Wojsko Polskie wchodziło z liczebnością niecałych 100 tys. zawodowych żołnierzy. Zawieszony został pobór. Armia była bardziej mobilna, zmechanizowana. Trwał już proces wymiany sprzętu posowieckiego. W jednym z największych przetargów na początku wieku wybrano amerykańskie samoloty wielozadaniowe F-16. Wdrażano także niemieckie czołgi leopard 2, pozyskane od Niemców. Polska uczestniczyła też w misjach zagranicznych Sojuszu, w Afganistanie i Iraku, będącymi częścią wojny z terroryzmem islamskim. Jako pierwsi do walki weszli operatorzy sił specjalnych (Grom), później już na stałe Wojsko Polskie utrzymywało znaczne siły ekspedycyjne w poszczególnych strefach odpowiedzialności. Była to nauka natowskich procedur bojowych.

Wspominał o tym m.in. gen. w st. spocz.  Mieczysław Bieniek, m. in. były zastępca dowódcy strategicznego NATO, dowódca Wielonarodowej Dywizji w czasie interwencji w Iraku, dowódca 6 Brygady Powietrznodesantowej. Przytaczał anegdotę z czasów Iraku, kiedy głównodowodzący sił sojuszniczych nakazał siłom Wielonarodowej Dywizji atak na jednostki irackie. Gen. Bieniek wspominał, że rozkaz brzmiał „Przesuńcie się stąd - dotąd. ASAP (jak najszybciej).” Rozkaz był opatrzony mapką z wyrysowaną strzałką. I to wszystko. Dowódca wielkiego związku taktycznego dostał praktycznie wolną rękę w sposobie realizacji zadania. To był zupełnie inny model dowodzenia od stylu sowieckiego, ściśle hierarchicznego, ograniczającego do minimum inicjatywę dowódców będących na polu walki.

- Bez formuły armii ekspedycyjnej nie bylibyśmy w NATO. Myśmy musieli przejść ten okres. W tamtym czasie w strategii natowskiej dominowały operacje właśnie operacje takie jak m.in. w Afganistanie, o „lekkiej” specyfice działań, które przekładały się na koncepcję armii. I pamiętajmy, że polscy żołnierze uczestniczący w zagranicznych misjach walczyli o mityczny „globalny pokój”. Ale ten „globalny pokój” jest także wokół granic Polski – podkreśla Piotr Mickiewicz.

- Model ekspedycyjny wojska, który się pojawił na początku wieku, z ekonomicznego punktu widzenia był rozwiązaniem bardzo dogodnym. Zamiast tej ciężkiej armii miało się pojawić kilka związków taktycznych, które w zależności od potrzeb, miały „przywracać demokrację” w różnych miejscach na świecie – mówi Krzysztof Kubiak.

Misje były też dowodem sojuszniczego zaangażowania Polski.

- Polska szukała sposobów uzasadnienia dla utrzymania NATO w nowych warunkach międzynarodowych. Byliśmy aktywni, angażowaliśmy się praktycznie we wszystkie operacje w operacje - w Afganistanie, Iraku, na Morzu Śródziemnym, operacje powietrzne dozoru przestrzeni powietrznej Państw Bałtyckich. Pokazywaliśmy, że dla nas ważne są trwałe gwarancje bezpieczeństwa i, że jesteśmy gotowi ponosić koszty nawet na tych kierunkach, w których nasze interesy polityczne czy ekonomiczne nie są w 100 procentach zbieżne z tymi, jakie mają nasi partnerzy. Na każdym szczycie Sojuszu dowodziliśmy, że dla nas fundamentem jest Artykuł Piąty i jego rozumienie w taki sposób, że niedopuszczalna dla państw NATO jest jakakolwiek forma agresji na jedno z państw członkowskich – podkreśla dr Wyszyński.

Trafne oceny

Polska i inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej, mimo dwóch dekad odprężenia, trafnie przewidywały potencjale zagrożenie jakie niesie sąsiedztwo Federacji Rosyjskiej. Stąd owo polskie zaangażowanie w Sojusz, o którym mówi Łukasz Wyszyński.

- Jesteśmy dziś bezpieczni, bo jesteśmy w NATO. Co by się stało, gdybyśmy nie weszli do Sojuszu? Wystarczy spojrzeć na casus Ukrainy. Warto też pamiętać jak zareagowali Szwedzi i Finowie w momencie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Oni bardzo szybko zrozumieli, że brak członkostwa w NATO, utrzymywanie statusu kraju neutralnego, czy wręcz przyjaźnie nastawionego do partnera zza wschodniej granicy, w ogóle nie gwarantuje bezpieczeństwa. Nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości, że to było rozwiązanie dla Polski wręcz dziejowe – wskazuje prof. Mickiewicz.

- Polskie elity polityczne na początku lat 90 XX w. mimo wszelkich łatek, które im się obecnie doczepia zasługują na nasz głęboki ukłon. Pamiętajmy, że pod koniec komunizmu w Polsce maksimum, na jakie liczyły w wymiarze politycznym wszystkie siły, było osiągnięcie statusu Finlandii, czyli uzyskanie pełnej suwerenności w zamian za poszanowanie bliżej nieokreślonych interesów sowieckich. Potem okazało się, że świat zmienia się znacznie bardzie dynamicznie i dla Polski szczęśliwie – dodaje Krzysztof Kubiak

.

Nowe wyzwania stanęły przed NATO w obliczu przejawów rosyjskiego, agresywnego imperializmu. Dr Wyszyński nazywa go „renesansem” Sojuszu. - Ta sytuacja oznacza, po 25 latach od wstąpienia Polski do Sojuszu, powrót do koncepcji klasycznego starcia powietrzno-lądowego z udziałem wojsk zmechanizowanych, pancernych… Wojsko Polskie, ale też inne armie sojusznicze, muszą modernizować się „pod” taki wzorzec wojny – podkreśla.

Ludzie i sprzęt

Większość analitycznych głosów wskazuje, że Wojsko Polskie, w dobie zagrożenia rosyjską agresją powinno mieć raczej charakter „ciężki” – pancerny, zmechanizowany, artyleryjski, lotniczy z licznymi, szkolonymi rezerwami. I taka jest koncepcja rozwoju Wojska Polskiego – zakłada powiększenie liczebności sił zbrojnych do ok. 250 tys. żołnierzy w linii i kilkuset tysięczną rezerwę. Siły zbrojne mają mieć silny komponent pancerny – ok. 800 czołgów – amerykańskich Abramsów, koreańskich K2 i niemieckich leopardów. Długim ramieniem ma być artyleria lufowa i rakietowa – amerykańskie wyrzutnie Himars, koreańskie Chunmoo – łącznie tysiąc jednostek sformowanych w ponad 20 dywizjonów. Ale też samobieżne haubice kal. 155 mm. Krab polskiego projektu i koreańskie K9.

Do tego komponent morski, którego głównym elementem będą trzy fregaty rakietowe „Miecznik, obrona przeciwlotnicza, przeciwrakietowa, zbudowana m.in. z baterii antyrakiet „Patriot”. Żołnierze mają być wyposażeni w nowoczesny, ochronny sprzęt osobisty, wspierani przez drony, środki walki radioelektronicznej. I chyba najważniejsze, w świetle doświadczeń wojny na Ukrainie, lotnictwo, realny atut dający państwom NATO przewagę nad Rosją. Rzeczpospolita ma mieć ponad 100 samolotów wielozadaniowych (służące już F-16, koreańskie FA-50 czy najnowocześniejsze na świecie F-35), wspartych przez maszyny rozpoznania Saab i dane dostępne z satelitów. Plan ten zakłada armię o potężnej sile ognia, kompatybilną z jednostkami sojuszniczymi, mającymi wspierać w wypadku agresji państwa wschodniej Flanki NATO. Mieczysław Bieniek dodaje jeszcze konieczność ufortyfikowania terenów przygranicznych.

- Każda wojna jest inna. W Iraku działania prowadziliśmy na pustynnych i miejskich terenach, w Afganistanie w górach. I nie były to wojny pełnoskalowe. To, co jest ważne, to tzw. battlefield management system. Chodzi o możliwości podejmowania decyzji na niskich szczeblach dowodzenia. Batalionowa grupa taktyczna i jej dowódca muszą mieć dużą samodzielność, możliwość podejmowania decyzji opartych na informacji w rzeczywistym czasie. To samo dotyczy dowódcy kompanii, czy nawet najmniejszej grupy żołnierzy, która wyposażona w system łączności satelitarnej, drona, jest w stanie naprowadzić lotnictwo czy ogień artylerii. To jest tzw. sieciocentryczność czyli możliwość widzenia wszystkiego na polu walki. – tłumaczy generał.

- Zawodowstwo w wojsku, profesjonalizacja są niezbędne w armii o nowoczesnym, technologicznym wyposażeniu. Z kolei brak poboru oznacza brak wyszkolonych rezerw. Tu powinniśmy myśleć o jakiejś formule masowego przeszkolenia, na co obecnie nie ma pieniędzy ani przyzwolenia politycznego. O ile budowa armii ekspedycyjnej była zatem koniecznością chwili, to dziś taką koniecznością jest budowa armii obronnej z komponentem ofensywnym, przygotowanym do operacji poza terenem traktatowym (europejskim). I tak się przeobrażają wszystkie armie regionu. – mówi Piotr Mickiewicz.

- Od co najmniej od wojny gruzińskiej sytuacja międzynarodowa, na którą odpowiedzią były kształt naszych sił, zaczęła się dramatycznie pogarszać. A rok 2014 to był już przełom. Uważam, że ten czas został w dużej mierze zmarnotrawiony dla polskiej i sojuszniczej obronności. Nawet pomijając zakupy uzbrojenia, to mamy przecież aspekt wysiłku planistycznego. Krótko mówiąc, nie przygotowywaliśmy się na zły scenariusz przez wiele lat. A i potem, gdy wojna na Ukrainie wybuchła na pełną skalę, w dużej mierze podjęliśmy działania improwizowane. W tej chwili zdaje się to normować, ale znów pojawiają się niebezpieczne głosy, które znam z czasów minionych 25 lat, także w establishmencie wojskowym. Słyszymy, że najpierw musimy zdefiniować zagrożenia, a potem dopiero kupować sprzęt... Na wszystkich bogów! Czy naprawdę musimy ponownie definiować zagrożenia? Taki element zachowawczości, nie powinien mieć miejsca, kiedy sytuacja na wschodzie wymusza wręcz zdecydowane, konsekwentne a niekiedy nawet ryzykowne działania. Błąd przepłacenia za wyrzutnie rakiet czy samoloty i przeszacowania ich liczby jest czymś znacznie mniej niebezpiecznym niż rezygnacja z ich zakupu – tłumaczy prof. Kubiak.

- Program rozwoju ma pozwolić naszym siłom zbrojnym uzyskać obok zdolności do odstraszania także takie, które pozwolą prowadzić obronę samodzielną, bo jak wskazuje przykład wojny na Ukrainie, nikt nie będzie chciał wspierać państwa, które nie ma potencjału, żeby bronić się samodzielnie, przynajmniej w pewnym zakresie. Coraz więcej głosów w łonie NATO wskazuje również, że Polska powinna zapewniać rolę stabilizującą w regionie. Musimy w sposób efektywny, we współdziałaniu z partnerami z NATO być gotowi odparcie zagrożeń, które potencjalnie mogą wystąpić w Polsce, ale np. w państwach bałtyckich, południowej części część Europy oraz na obszarach morskich, które są szczególnym obszarem zainteresowania gospodarczego i politycznego państw Sojuszu – zaznacza Łukasz Wyszyński.

Niebo nad Centralnym Poligonem Sił Powietrznych w Ustce rozbłysło. Pododdziały przeciwlotnicze doskonalą zdolności wykonywania zadań ogniowych!

Niebo nad Centralnym Poligonem Sił Powietrznych rozbłysło. P...

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki