MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kacper Rękawek: Siłą marki "Al-Kaida" jest jej federacyjna struktura ROZMOWA

rozm. Tomasz Słomczyński
www.pism.pl/fot. Magda Pawluczuk
Z dr. Kacprem Rękawkiem z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych rozmawia Tomasz Słomczyński

Patrzyliśmy na doniesienia medialne z Nairobi i - mam wrażenie - niewielu z nas wiedziało, o co tam tak naprawdę chodzi. A prawda jest taka, że chociaż dramat rozgrywa się w Kenii, to chodzi o Somalię...

Zgadzam się z tym, że jest to temat nieznany i niesłusznie niedoceniony. Mamy tu do czynienia ze szczególną sytuacją we wschodniej Afryce. Somalia próbowała w Afryce budować komunizm, ale nic z tego nie wyszło. Jak przestała - to również zaraz potem przestała istnieć. I jest dziś państwem powszechnie uważanym za upadłe.

Ciągły chaos?

Tak, ale nie zmienia to faktu, że w Somalii państwowość odradza się od dołu, na poziomie samorządowym, i istnieje rząd, który próbuje odzyskać kontrolę nad swoim państwem ze stolicą w Mogadiszu i ma w tym poparcie społeczności międzynarodowej. Ale ma też kilku przeciwników. Po pierwsze: Somalia to islamskie państwo klanowe. Jednym klanom nie bardzo się podoba, że w Mogadiszu jest jakiś rząd, który próbuje dyktować, co trzeba robić. Somalia nigdy nie była tak rządzona, nigdy nie była scentralizowana. Drugi przeciwnik to separatyści, którzy chcą stworzyć co najmniej dwa państewka na północy kraju i jedno na południu. Trzeci przeciwnik - zbrojna organizacja islamistyczna. Bo jeśli mamy państwo islamskie i jest jakaś wojna, to możemy być pewni, że taka organizacja się pojawi.

Skąd się wzięła?

Somalią w 2006 roku rządziła organizacja, która nazywała się Unia Trybunałów Islamskich. Rządziła niczym talibowie w Afganistanie, chociaż to nie jest żadna frakcja talibów. Rządziła żelazną ręką, co bardzo się nie podobało na arenie międzynarodowej. Ta organizacja zaprowadziła porządek na terenie Somalii.

Ale dziś o żadnym "porządku" raczej mówić nie można.

Dziś od kilku lat mamy do czynienia w Somalii z wojną domową połączoną z zagraniczną interwencją ościennych państw. Cały kryzys zaczął się od tego, że sąsiad Somalii - chrześcijańska Etiopia, przestraszył się rządów islamistów. Przestraszył się, że oto teraz powstaje państwo - czyli Somalia, które napadnie na Etiopię. I zabierze Etiopii tereny zamieszkane przez muzułmanów. Etiopia wkroczyła więc do Somalii i usunęła Trybunały, z których wtedy urodziła się organizacja Al-Szabab...

To ta, która zorganizowała w ostatnich dniach zamach w Nairobi.

Ta organizacja do dziś toczy walkę z interweniującymi w Somalii wojskami etiopskimi i kenijskimi. Al-Szabab są to radykalni islamiści i rebelianci, powstańcy, walczący o władzę na terenie Somalii.

No właśnie, Kenia. Co Kenia ma z tym wszystkim wspólnego?

Kenijczycy interweniowali w Somalii, a zrobili to dlatego, że ktoś porywał dla okupu na terenie Kenii zachodnich turystów. Chodziło o to, żeby stworzyć strefę buforową, stworzyć jakieś quasi-państwo lojalne wobec Kenii i odsunąć od granicy islamistów i Al-Szabab. W efekcie Al-Szabab musiał walczyć z Somalijczykami, z interweniującymi wojskami państw ościennych, miała przeciwko sobie opinię międzynarodową i w tej sytuacji pojawił się pomysł sprzymierzenia się z Al-Kaidą.

A jednak...

Ale nie wszyscy w Al-Szabab chcieli przymierza z Al-Kaidą. I przez ostatnie trzy lata Al-Szabab zajmował się właściwie głównie walką z samym sobą. Frakcja opowiadająca się za przymierzem z Al-Kaidą walczyła z frakcją, która tego przymierza nie chciała. Doszło nawet do tego, że na łamach prasy przywódcy Al-Szababu publicznie oskarżali się o różne rzeczy, aż skończyło to się śmiercią jednego z nich... Ale musieli też planować coś więcej - i jak się okazuje, planowali atak w Kenii.

Jak słyszymy o islamskiej organizacji i zamachu terrorystycznym, od razu nasze skojarzenia kierują się w stronę Al-Kaidy i określonego typu działalności, która jest skierowana przeciwko światu zachodniemu. A tymczasem - tu chodzi o sytuację w Somalii. Czy tak?

I tak, i nie. Al-Szabab jest organizacją, która od 2008 próbowała się "zapisać" do Al-Kaidy. Jej przywódcy składali przysięgi wierności Bin Ladenowi, a on je odrzucał. Nie był do końca pewien, czy ludzie z Al-Szabab są poważni czy raczej nie przysporzą mu więcej kłopotów. Dwa lata temu na szczycie Al-Kaidy nastąpiła zmiana, przywódcą został Al-Zawahiri. On akurat ma bardzo pozytywne podejście do tego, żeby Al-Kaidę rozbudowywać, na przykład przez takie przymierza, jak z Al-Szababem. Odpowiadając na pytanie: jeśli mamy organizację, która złożyła hołd lenny Al-Kaidzie, jeśli dochodzi do zamachu terrorystycznego poza granicami kraju, w miejscu, gdzie znajduje się duża liczba zagranicznych turystów, to wszystko wskazuje na to, że organizacja taka zgłosiła akces do może jeszcze nie globalnego, ale międzynarodowego dżihadu. Z drugiej strony jednak, to nie jest tak, że każdy muzułmanin, który dokonuje zamachu terrorystycznego, jest zaraz członkiem Al-Kaidy i chce światowego dżihadu.

Słyszymy, że Al-Kaida rośnie w siłę w Afryce. Teraz, na przykładzie Nairobi, widzimy, jak to się przejawia - oto mamy organizację zbrojną, wyszkoloną, zaprawioną w boju, która - jak Pan mówi, składa hołd lenny Al-Kaidzie i jest zdolna do przeprowadzenia tak spektakularnego i tragicznego zamachu terrorystycznego.

Siłą marki Al-Kaidy centralnej, czyli tej skupionej wokół przywódcy przebywającego dziś gdzieś w Afganistanie czy Pakistanie, nie jest sto osób czy może więcej, które znajdują się niedaleko przywódcy. Ta siła czerpana jest z kilku źródeł, głównie z dwóch. Po pierwsze, Al-Kaida jest w stanie wysyłać swoich emisariuszy do innych organizacji terrorystycznych, ci emisariusze nakierowują te organizacje na wspólne cele, dokonują infiltracji. Al-Kaida robi to na skalę masową, na pograniczu Afganistanu i Pakistanu, tam jest mnóstwo takich organizacji, których działanie przypomina czasem działanie Al-Kaidy, gdzie widać ślad obecności takiego emisariusza z "centrali". Drugi element jest taki, że Al-Kaida rośnie w siłę dzięki dołączającym się do niej strukturom i organizacjom, takim właśnie jak Al-Szabab albo Islamskie Państwo w Iraku i Syrii, albo Al-Kaida w Islamskim Maghrebie czy na Półwyspie Arabskim. To są organizacje odrębne, a mimo to mające w swej nazwie "Al-Kaidę" i słuchające wskazówek i rozkazów Zawahiriego. Te "spółki córki" uznają kontrolę Zawahiriego, a on sam ją sprawuje. To jest realna siła Al-Kaidy, a sama struktura przypomina coś pomiędzy federacją a konfederacją takich organizacji. I co ciekawe, w tych spółkach córkach doszło ostatnio do szeregu konfliktów wewnętrznych pomiędzy poszczególnymi frakcjami. Te organizacje nie skupiają niezłomnych terrorystów w stylu Jamesa Bonda. Oni też się kłócą ze sobą i intrygują przeciwko sobie.

I właśnie jedną z takich spółek córek Al-Kaidy jest organizacja Al-Szabab, która dokonała zamachu terrorystycznego w Nairobi. Czy zamach ten będzie miał jakieś znaczenie dla sytuacji międzynarodowej?

Zamach terrorystyczny często może mieć takie znaczenie... Jeśli chodzi o zainteresowanie mediów i służb, to Al-Szabab wraca do przysłowiowej pierwszej ligi, ale ja bym się wstrzymał z odpowiedzią na to pytanie. Jest jeszcze za wcześnie, żeby na to odpowiedzieć.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki