Można dyskutować, czy mamy globalną zmianę klimatyczną czy deszcze padające w Gdańsku są raczej jakimś chwilowym zaburzeniem pogodowym. Bezsporny pozostaje fakt: deszcz czasem pada, niekiedy dość intensywnie. A miasto przestało radzić sobie z darowaną przez niebiosa ilością wody.
Powody bezradności Gdańska są dwa. Pierwszy to zabudowa nie tyle samego Wrzeszcza, co okolicznych wzgórz. Każda nowa asfaltowa ulica i każdy nowy budynek postawiony na Pieckach Migowie czy w Brętowie zwiększa ilość wody spływającej w dół, ku Wrzeszczowi. Woda, która jeszcze niedawno podlegała naturalnej retencji na wzgórzach, szuka dla siebie drogi. Wrzeszczańskie potoki przez dziesiątki lat bez większych problemów przyjmowały nadmiar, który nie wchłonął się w glebę na morenach. Teraz deszczówka nie ma się gdzie wchłaniać, więc musi spływać i się gromadzić - najchętniej w piwnicach, na podziemnych parkingach czy w tunelach między Górnym Wrzeszczem a sąsiednią dzielnicą - Wrzeszczem Dolnym. Może jeszcze się przelać dalej, ale na szczęście deszcze w lipcu i sierpniu tego roku były dość niewielkie, więc powódź sprzed 11 lat w Dolnym Wrzeszczu się nie powtórzyła.
Czytaj felietony innych autorów - Tomasza Rozwadowskiego
Oczywiście, woda mogłaby w jakiejś części spływać do kanalizacji deszczowej. Ta jednak zamiast wodę zbierać, tworzy… fontanny! To drugi powód kłopotów Wrzeszcza - brak odpływu i retencji. Co do kanalizacji deszczowej - sprawa jest jasna: budowniczowie Wrzeszcza sprzed stu i więcej lat spaprali robotę, bo nie przewidzieli, że w tym miejscu rządzić będzie ktoś inny. A nie mam przekonania, czy którakolwiek instytucja we współczesnym Gdańsku zna układ kanalizacyjny i ma wolę jego modernizacji. W połowie zeszłego roku miała rozpocząć się przebudowa ulic Wajdeloty wraz z budową kanału ulgi zbierającego nadmiar wody. Na początku 2012 powinna była zacząć się budowa podziemnego zbiornika retencyjnego w okolicach dawnego browaru w Dolnym Wrzeszczu. Z tych planów "udało się" - jak na razie - skasować Staw Browarny…
Sądzę, że można mówić o braku wyobraźni władz miejskich, które, mimo doświadczeń wielkiej powodzi 2001 roku, dopuściły do zabudowania morenowych wzgórz w sposób, który zwiększa ryzyko powtórzenia się dramatu. I że stało się to bez stworzenia odpowiedniej infrastruktury przeciwpowodziowej.
Boję się, że w razie większego deszczu pozostanie nam cieszyć się możliwością uprawiania sportów kajakarskich. A może i większe jednostki się dołączą? W końcu, jak pokazał ostatni deszcz, Galeria Manhattan umie pływać co najmniej w Jaśkowym Potoku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?