Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opowieści nie tylko o śmierci: Bilet w jedną stronę

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
pixabay
Pociąg zatrzymał się przy niskim, niemal pustym peronie. Przez chwilę słychać było zgrzyt hamulców, a potem łoskot otwieranych drzwi. Dopiero, kiedy wszystko ucichło, mężczyźni zaczęli zdejmować z półek bagaże. Klęli i wyrzucali je w pośpiechu przez okna, wprost na rozpalony asfalt, jakby się obawiali, że pociąg ruszy w dalszą drogę, albo, że ktoś będzie próbował zawrócić ich do domu. Kobiety w tym czasie budziły dzieci i wyprowadzały je w skwar.

Do bramy obozu było kilkadziesiąt metrów. Irina szła wzdłuż siatki okalającej parterowe baraki. Borys i Natan pomagali jej nieść brezentowe torby. Przy bramie, siostry zakonne w dziwnych, wydłużonych kornetach rozdawały odbite na powielaczu ulotki powitalne. Jacyś ludzie siedzieli na walizkach, albo drzemali wprost na ziemi. Niektórzy jedli kanapki. Powietrze pachniało masłem, kiełbasą i ugotowanymi na twardo jajkami. Jacyś mężczyźni w białych koszulach liczyli ludzi. Potem zniknęli w baraku z napisem: „Zameldowanie”.

Irina weszła do tego budynku kilka godzin później. Na korytarzu stały rzędy krzeseł. Poczekalnia przesiąknięta była odorem potu. Jakaś kobieta odebrała od Iriny paszport i na kartoniku wypisała numer baraku.
– Tam możecie spać - powiedziała - Jutro, o ósmej proszę się zameldować, rozumiecie?

Irina zawołała dzieci i ruszyła alejką pomiędzy barakami. Na schodach siedzieli młodzi mężczyźni. Pili piwo i palili papierosy. Gdy ich mijała milkli… Słyszała tuż przy uchu równomierny oddech Natana. Borys wlókł się gdzieś z tyłu, ale nie miała siły, żeby się obejrzeć.

Jej barak stał na końcu obozu. Dalej był tylko druciany płot, na którym suszyły się ubrania: białe męskie podkoszulki i damskie majtki, jak zapowiedź ostatecznej, pozbawionej wstydu kapitulacji… Irina widziała za płotem białe domki, zatopione w zieleni. I widziała w oknach ludzi: uśmiechniętych i rumianych, takich samym, jak ci z katalogów i gazet, które przysyłała jej szwagierka.
„Chcesz mieć takie ciuchy? Takie kosmetyki? Tu wszystko byś mogła mieć” – kusiła Irinę w listach. Ona jednak nie mogła się zdecydować. Ciągle pamiętała ojca i dziadka, i te wszystkie historie o wojnie, które jej opowiadali, kiedy była dzieckiem.
Ale potem Gregor, jej mąż zginął w stoczni podczas rozruchu statku. I jacyś faceci kazali jej podpisać oświadczenie, że poprzedniego dnia pił całą noc alkohol. Zagrozili, że jak nie podpisze, to nie dostanie renty. Podpisała, ale i tak jej nic nie dali. Gdyby nie sąsiedzi, nie miałaby za co męża pochować…

– Co ty widzisz w tym kraju, dziewczyno? Wyjeżdżaj dopóki puszczają – mówiła jej na stypie Galina.
– Za co? – pytała Irina.
– Sprzedaj ten kram. Na bilet w jedną stronę ci starczy. A potem oni ci tam wszystko dadzą. Tam nie zginiesz…
– Przecież ja nie jestem Niemką, nie mam żadnych podstaw, żeby tam zostać. Gdyby Gregor żył, to co innego, ale tak… Oni się dowiedzą kim był mój dziadek i po której stronie walczył.
– Oni przyjmują dziennie kilkanaście tysięcy tak jak ty – zaśmiała się Galina.

Irina weszła do pokoju. Jedna z kobiet wskazała jej piętrowe łóżko. Potem wszystkie patrzyły, jak wsuwa pod pryczę brezentowe torby i jak kładzie dzieci.

Na stole stały cztery szklanki. W dwóch tkwiły elektryczne grzałki. Na gazetach leżał pokruszony chleb. Dopiero, kiedy Borys i Natan zasnęli, kobiety wystawiły na stół wódkę. Podsunęły jej kieliszek, ale odmówiła. Wyszła na korytarz, bo nie chciała ich drażnić. Tam ktoś poczęstował ją papierosem. To był jej pierwszy, od śmierci Gregora. Czuła jak dym drapie ją w gardle, jak zwalnia tok myśli, znieczula na cały świat…

Nie chciała rozmawiać z tamtym mężczyzną, wiedziała przecież, o co mu chodzi. Wróciła do pokoju i położyła się obok dzieci. Zamknęła oczy i nie słyszała już niczego. Śnił jej się mąż, ojciec i dziadek, jak odwracają się od niej i nazywają germańską suką. I matka, jak płacze… A kiedy się obudziła słońce stało już ponad lasem. W baraku zaczynało robić się duszno.
Poczekalnia była pełna ludzi. Na tablicy, nad drzwiami zapalił się numer H-72 – to był jej numer.
Mężczyzna za biurkiem wskazał Irinie krzesło.

– Odnaleźliśmy dokumenty pani rodziny – uśmiechał się przyjaźnie, ale kobieta wiedziała, co to oznacza. Czuła jak skurcz łapie ją za gardło.
– I co teraz z nami będzie? – zapytała.
– Musi pani wracać…
– Ale ja nie mam dokąd – przerwała mu. – Ja bardzo pana proszę… Ja mam tylko dwoje dzieci.
Mężczyzna nie patrzył na nią. Jego oczy błyszczały teraz perfekcyjną obojętnością, jakby rzeczywiście los ludzki nie miał dla niego żadnego znaczenia.

Irina szła wąską drogą wzdłuż lasu. I wydawało jej się, że słyszy szum morza. A gdy poczuła łzy na policzkach, usiadła na ziemi i patrzyła jak Natan i Borys siadają obok niej.

– I co ja teraz z wami zrobię, robaczki wy moje jedyne?
Chłopcy patrzyli gdzieś przed siebie. Starszy wskazał palcem żółtą tablicę z wymalowanym na niej czarnym orłem. Za tablicą ciągnął się szeroki pas zaoranej ziemi i rozpięte na betonowych słupach druty kolczaste.
– Co to jest, mamo? – zapytał.
– Koniec świata, synku. To jest właśnie koniec świata… – powiedziała.

I wtedy przytuliła do siebie Borysa. Zakryła mu dłonią twarz i podcięła brzytwą gardło. To samo zrobiła Natanowi.
Kiedy dzieci już nie żyły, przykryła je mchem i liśćmi. Sama położyła się obok.

Krew z nadgarstka wypływała powoli, tak wolno, że Irina mogła odbyć całą podróż jeszcze raz - tam i z powrotem. A gdy była już blisko celu, zapadła noc i zrobiło się chłodno. Wtedy otworzyła oczy, i pomyślała, że gwiaździste niebo, które rozpościerało się teraz tuż ponad szczytami świerków, jest rzeczywiście cudowne… A potem uśmiech­nęła się do swoich myśli, bo wiedziała, że jeszcze przed świtem będzie z Gregorem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki