Mierzwa - jako warstwa to odchody zwierzęce wymieszane ze słomą i błotem - wyjaśnia Ewelina Drozd-Wadyl, kuratorka wystawy. - W grobowcach zawsze można oczekiwać, że coś znajdziemy, w piramidach czy na cmentarzyskach też można spodziewać się skarbów, ale nie na terenach kurnika czy chlewu...
Zabytki te pochodzą z prac archeologicznych prowadzonych pomiędzy ulicami Tartaczną i Panieńską w Gdańsku, które trwały w latach 2008- 2010. Odsłonięto wówczas pozostałości drewnianej osady datowanej na XIII wiek.
Serce miasta
W czerwcu 2008 roku, kiedy archeolodzy pojawili się na Tartacznej, „Dziennik Bałtycki” napisał: „W centrum Gdańska, przy ulicy Tartacznej (pod kanałem), archeolodzy odkryli drewnianą chatę z XIII wieku. Tu biło serce Gdańska. - Kanał, którego pozostałości widać w ziemi - został przekopany w 1338 roku przez Krzyżaków. Przez lata był on przebudowywany, raz stawał się węższy, raz szerszy - opowiadał archeolog Zbigniew Misiuk. - Wkrótce pojawił się pierwszy młyn tartaczny, po nim dwa kolejne. W wykopie sterczą pale z nabrzeża, obok wyraźny zręb chaty, w środku nikłe ślady po palenisku (kamienie, popiół). Domostwo było niewielkie - 3,80 na 3,80 m. Czy kryte było strzechą, czy gontami? Nie wiadomo.
- Jest typowe dla owych czasów - opowiadał. - Chociaż zdarzały się większe domy, które miały pięć metrów na sześć. Gdańscy archeolodzy odkryli nawarstwienia i konstrukcje z końca dwunastego i pierwszej połowy trzynastego wieku. Wkrótce będziemy schodzili głębiej - zapewniał badacz. - Odsłoniliśmy na razie dwa następujące po sobie budynki. We wczesnośredniowiecznym mieście zdarzało się, że ludzie stawiali chatę na resztkach starej konstrukcji. Często była ona z lichego drewna i po kilkunastu latach trzeba było budować nową... Wykopaliska przy ul. Tartacznej są niezwykle ważne, choć nie jest to gród książęcy, tylko ta część miasta rozwijającego się wokół świętej Katarzyny”.
Sprytna imitacja
Wystawa w Błękitnym Baranku to opowieść o zwykłych ludziach - kupcach, rzemieślnikach, rybakach i tkaczkach, żyjących w czasach, gdy tereny dzisiejszego Gdańska nie były częścią miejskiego krajobrazu.
- Zaprezentujemy prawdziwe perełki - opowiada Ewelina Drozd-Wadyl. - Nie mamy miejsca na pokazanie wszystkiego, bo Tartaczna to prawie dwieście tysięcy zabytków. Jest też w tytule srebro, a ponieważ nie wszystko srebrne, co się świeci, mieszkańcy tej osady, których nie było stać na srebrne ozdoby, mieli przedmioty wykonywane z cyny, która wygląda dokładnie tak samo, czyli jest srebrna i świecąca, więc czasami nie można było doszukać się różnicy. Wiedział ten, kto kupował.
- Ponieważ ludzie tamtych czasów chcieli mieć to, co wyjątkowe i rzadkie, cyna zastępowała srebro, a szklane paciorki szlachetne kamienie, i choć była to imitacja, to jakże piękna - zapewnia pani kurator.
Skarb margrabiego
Sensacją są znalezione na Tartacznej monety Sambora. Był to margrabia gdański - urzędnik o wielkich aspiracjach, który bił własną monetę.
- Jest bardzo mało takich monet, bo w tamtym czasie nikt nie był na tyle silny i na tyle pewny siebie, żeby wybić monetę z własnym imieniem, i to jest właśnie rzadkie, że widnieje na niej napis Sambor - opowiada Ewelina Drozd-Wadyl.
Skarbem są też cynowo-ołowiane żetony frankofońskie, których znaleziono aż 98 sztuk. Pochodzą z Paryża i Londynu.
Na wystawie będą, oczywiście, naczynia ceramiczne, a wśród nich kielich - pucharek na nóżce, muzealnicy nazywają go żartobliwie gdańskim Świętym Graalem. Został znaleziony w 2009 roku w wykopie przy ulicy Tartacznej. O jego wyjątkowości stanowi specyficzny kształt w formie kielicha - pucharka na nóżce. Nie pełnił funkcji liturgicznych, pito z niego miody i wina. Zapewne stanowił element zastawy stołowej.
Przywołuje skojarzenia z filmem o Indianie Jonesie, ze sceną z „Ostatniej krucjaty” i wybranym przez Indianę Jonesa kielichem. Podobny kształt, podobna surowość wykonania. Naczynie nie jest wysokie - to zaledwie 7,7 cm. Pokryto je prostą dekoracją dookolnych żłobków, wykonanych rylcem na powierzchni czaszy.
Pięknie zdobione pływaki
Warto zwrócić uwagę na pływaki, jest to rzecz nietypowa, a jednocześnie bardzo powszechna. Znaleziono ich ponad 600. Wykonane były z kory i służyły do mocowania sieci, żeby trzymała się na powierzchni, lub były używane jako spławiki.
- Niesamowite jest to, że niby zwykłe i powszechne przedmioty, ale jak są zdobione - mówi pani kurator. - Pokazujemy zabawki dziecięce, drewniane małe łódeczki, bączki do puszczania, kule i kostki do gry. Oglądając te zabytki, widać, że ci ludzie pracowali, ale też dobrze się bawili i jednocześnie dbali o to, żeby pięknie wyglądać.
Jest więc biżuteria: paciorki bursztynowe, cynowe, szklane.
- Mamy z Tartacznej 243 pierścionki, to najwięcej znalezionych w Gdańsku pierścionków z tego okresu. Nie wybiorę najładniejszego, bo jakby je pani zobaczyła, chciałaby mieć wszystkie - uśmiecha się nasza rozmówczyni.
Futerał z poroża
- Wśród militariów są groty włóczni, oszczepów, ale oprócz nich coś, co się nazywa zawiesie łubia, jest to futerał do łuku, które pochodzi z daleka - opowiada pani kurator. - Jest on bardzo rzadki, ponieważ został wykonany z poroża. Takie zabytki jak ten przeważnie znajdowane są na Rusi czy w Bułgarii, w Polsce mamy prawdopodobnie tylko dwa takie przedmioty.
Na wystawie pojawi się bursztyn, bo przecież także on stworzył potęgę miasta. Na Tartacznej archeolodzy znaleźli ogromną ilość surowca bursztynowego, ponad kilogram odpadów produkcyjnych, ale też zabytki bursztynowe, amulety, ozdoby i krzyżyki.
Niezwykłe znaleziska świadczą o szerokich, międzynarodowych kontaktach mieszkańców gdańskiej osady i wnoszą do historii powstania Gdańska zupełnie nowe fakty. Odnalezione przez archeologów w miejscach nieoczywistych - głębokich błotach otaczających dawne domy, są dla badaczy równie wartościowe co średniowieczne srebro.
- Mam nadzieję, że dzięki tej wystawie dowiemy się, że dawni mieszkańcy kwartału ograniczonego dzisiaj ulicami Tartaczną i Panieńską byli podobni do nas - mówi Ewelina Drozd-Wadyl. - Że podążali za ówczesnymi trendami, interesował ich świat, a dowiadywali się o nim od podróżników, kupców i wojowników. Byli to ludzie, którzy mieli szerokie kontakty z całym wybrzeżem Morza Bałtyckiego i dalszymi krajami, dzięki handlowi, wymianie towarów, nie wychodząc z domu, nie używając internetu, książek czy telefonu, mieli swoje okno na świat. Przedmioty odnalezione w trakcie badań archeologicznych przy ul. Tartacznej zwiastują to, czym stanie się Gdańsk, jaki znamy dzisiaj: miejscem spotkań wielu kultur i narodów, strefą krzyżowania się wpływów i źródłem inspiracji.
Wystawę oglądać będzie można w Spichlerzu Błękitny Baranek przy ulicy Chmielnej 53 w Gdańsku od 28 czerwca do 8 grudnia.
CZYTAJ TAKŻE: Budowa Muzeum Archeologii Podwodnej i Rybołówstwa w Łebie na ostatniej prostej [MATERIAŁ WIDEO]
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!
STUDIO EURO 2024 ODC. 6
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?