Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Między świętymi mężczyznami i kobietami

Jarosław Zalesiński
Wanda i Andrzej Półtawscy. Zdaniem tego ostatniego, przyjaźń jego żony z Janem Pawłem II jest wyzwaniem wobec współczesnego świata
Wanda i Andrzej Półtawscy. Zdaniem tego ostatniego, przyjaźń jego żony z Janem Pawłem II jest wyzwaniem wobec współczesnego świata Wydawnictwo Edycja Świętego Pawła
W nagłówkach tych listów była nieodmiennie nazywana "Kochaną Dusią", "Moją drogą Dusią". W podpisie on umieszczał jedynie "Br.", czyli skrót od słowa "brat" - historia przyjaźni Karola Wojtyły i Wandy Półtawskiej.

Wybór na papieża w niczym nie zmienił serdecznego tonu listów Jana Pawła II do Wandy Półtawskiej. Raz tylko, w krótkiej dedykacji encykliki "Veritatis splendor" do literek "Br." dopisał poniżej nich w nawiasie "(JPII)".

Listy i zapiski Wandy Półtawskiej i Karola Wojtyły znalazły się w wydanej w tym roku książce "Beskidzkie rekolekcje. Dzieje przyjaźni księdza Karola Wojtyły z rodziną Półtawskich". Stało się o niej teraz głośno w całej Europie za sprawą włoskiego dziennika "La Stampa", który w ostatnim numerze spekulował, że upublicznienie tej korespondencji może spowolnić proces beatyfikacyjny Jana Pawła II. Dziennikarskich sensacji nie potwierdziły, co prawda, osoby, które proces prowadzą, ale gdyby nawet potrzeba przestudiowania tej korespondencji przesunęła w czasie decyzję trybunału, więcej byłoby w tym dobrego niż złego. Niezwykła, kilkudziesięcioletnia, bardzo intymna i bliska przyjaźń Wandy Półtawskiej i księdza Wojtyły, z czasem biskupa, kardynała i papieża, pokazuje nam jego portret równie fascynujący, jak portret człowieka, który poruszał tłumy.

W samym ich poznaniu było coś opatrznościowego. Wanda Półtawska przez cztery lata była w Ravensbruck jednym z ludzkich doświadczalnych królików, na jakich hitlerowcy przeprowadzali eksperymenty biologiczne. Wyszła z obozu z niezłamaną duszą, ale w normalnym świecie nie potrafiła się przez kilka lat odnaleźć. Głęboka samotność wśród ludzi, którzy nie potrafili zrozumieć jej doświadczeń, ciągłe pytania o to, kim jest człowiek, skoro i kaci, i ich ofiary okazywali się zdolni do najgorszych rzeczy, ale też niekiedy - do największego poświęcenia, wszystko to razem było dla Półtawskiej powodem prawdziwego udręczenia. Szukała spowiednika.

Gdy weszła tamtego dnia do kościoła Mariackiego w Krakowie, dostrzegła księdza, który wszedł do świątyni. Poszła za nim "jakby przyciągana magnesem". "Dziś myślę, że moje kroki były odgórnie sterowane" - wspominała. W spowiedzi po raz pierwszy poczuła, że ktoś rozumie jej duszę.

To poczucie potwierdzało się w każdym kolejnym spotkaniu, już poza konfesjonałem. Lektura "Beskidzkich rekolekcji" to niezwykła okazja poznawania, jak przepięknie może rozwijać się przyjaźń pomiędzy dwojgiem głęboko rozumiejących się i współodczuwających ludzi - od początkowego poczucia, że jest się rozumianym, po odkrycie, że chce się tego samego i idzie w tę samą stronę. W Ravensbruck Wanda Półtawska była świadkiem scen, gdy hitlerowcy urodzone w obozie dzieci od razu po porodzie wrzucali do pieców krematoryjnych. Postanowiła wtedy, że jeśli uda się jej przeżyć, poświęci życie bronieniu "dzieci wszystkich i bez wyjątku". W tym bronieniu życia byli z Karolem Wojtyłą jednomyślni.

Zaczęły się wspólne, z mężem Wandy, Andrzejem Półtawskim, turystyczne wyprawy, głównie w Bieszczady. Zaczęła się też niezwykła, podtrzymywana przez kilkadziesiąt lat szczególna "korespondencja". Przyszły papież otrzymywał od Półtawskiej stale przez nią prowadzone prywatne zapiski, które systematycznie czytał, odpowiadał listami.

W 1963 roku u Wandy Półtawskiej lekarze wykryli nowotwór. Za namową Karola Wojtyły Półtawska wybrała się do ojca Pio. I - dzięki spotkaniu z zakonnikiem, którego po wielu latach Wojtyła, już jako papież, wyniósł na ołtarze - została uzdrowiona.
Przed konklawe w 1978 roku, na którym Wojtyła został wybrany papieżem, Półtawska notowała: "Zostaniesz tym największym pasterzem świata i nie wrócisz do nas". Stało się tak, jak przeczuwała. Czy przeczuwała, że wybór Karola Wojtyły na papieża w niczym nie naruszy ich przyjaźni?

Już 20 października Wojtyła znajduje czas, by do "Drogiej Dusi" wysłać długi list. "Pan Jezus zrządził, że to, co czasem mówiono, co Ty sama powiedziałaś nazajutrz po śmierci Pawła VI, stało się rzeczywistością" - napisał. I zapewniał dalej: "Rozumiesz, że myślę w tym wszystkim o Tobie. Od dwudziestu z górą lat, odkąd Andrzej powiedział po raz pierwszy «Duśka była w Ravensbruck», powstało w mojej świadomości to przekonanie, że Bóg mi Ciebie daje i zadaje, abym poniekąd «wyrównał» to, co tam wycierpiałaś. I myślałem: za mnie wycierpiała. Mnie Bóg oszczędził tej próby, bo Ona tam była. Można powiedzieć, że przekonanie takie było «irracjonalne», niemniej ono zawsze było we mnie - i ono nadal pozostaje".

Byli więc sobie jakoś przeznaczeni? Andrzej Półtawski, przez te wszystkie lata towarzysz ich duchowej przyjaźni, nie zawahał się we wstępie do książki napisać, że było to spotkanie "w najgłębszym sensie - męskiego mężczyzny i bardzo - w najlepszym sensie - kobiecej kobiety". Pisze też, że przyjaźń jego żony z papieżem Janem Pawłem II jest wyzwaniem wobec współczesnego świata, w którym "przyjaźń między mężczyzną i kobietą automatycznie budzi myśl o seksualnej stronie płciowości".

Historia Kościoła zna wiele historii duchowych przyjaźni między świętymi mężczyznami i kobietami. Dzieje Franciszka i Klary nie są wcale takie wyjątkowe. Piękna jest np. historia duchowej miłości św. Franciszka Salezego i św. Joanny de Chantal, współzałożycielki zakonu wizytek. Miłość błogosławionego Jordana, generała zakonu dominikanów, i Diany Andalo, mniszki, zaowocowała pięknym zbiorem ich listów. Współcześnie znana jest historia miłości mistyczki Adriane von Spayer i teologa Urs von Baltazara. Czy stoimy na progu odkrycia, że dzieje przyjaźni Wandy Półtawskiej i Karola Wojtyły to jedna z takich historii?

Te kapcie w kaplicy były trochę zaskakujące

Z księdzem Adamem Bonieckim rozmawia Jarosław Zalesiński

O przyjaźni Wandy Półtawskiej i Karola Wojtyły dopiero teraz zrobiło się głośno, ale przecież czy w Krakowie, czy w Watykanie nigdy nie była ona wcześniej sekretem.
Było wiadomo, że jest taka bliska współpracowniczka Papieża, i tyle. Nie była to tak bogata wiedza, jaka znalazła się w książce.

Fenomenem wszystkich przyjaźni Karola Wojtyły było to, że żadna z nich nie zmieniała się w żaden sposób po wybraniu go na Papieża.
To prawda. Wierność przyjaźniom była czymś wspaniałym w życiu Papieża. To dla nas wielka lekcja.

Czy w Watykanie zażyłość Jana Pawła II z Wandą Półtawską nie budziła nigdy żadnych komentarzy, pytań?
Proszę pamiętać, że byłem Polakiem, z opinią osoby będącej blisko Papieża, więc nie wiem wszystkiego, co mówiono. Niemniej nigdy nie spotkałem się z najmniejszą aluzją czy komentarzem.

Nawet kiedy Wanda Półtawska w kapciach uczestniczyła w porannej mszy w kaplicy papieskiej?
To były msze dla kilkorga zaproszonych osób. To ja sam zauważyłem wówczas te kapcie i poczułem się zaskoczony. Pewnie pani Półtawska zmieniała obuwie, wchodząc do apartamentów, żeby nie zadeptać posadzki.

Była też blisko Papieża w czasie jego pobytów w klinice Gemelli?
Widziałem, jak ludzie czekali przed kliniką, że może się Papież ukaże, a z sąsiedniego okna dyskretnie wyglądała Wanda Półtawska.

Była w najtrudniejszych momentach przy Papieżu.
Także przy jego śmierci.

Komentuje się, nie wiadomo czy zasadnie, że upublicznienie korespondencji Wandy Półtawskiej z Karolem Wojtyłą może opóźnić proces beatyfikacyjny.
Trzeba by o to zapytać tych, którzy pracują przy tym procesie, ale według mojej wiedzy dla trybunału nie jest to jakąś nowiną. Wanda Półtawska przedstawiła trybunałowi jakąś relację. Wątpię zatem, aby teraz mogło się to okazać jakąś dużą przeszkodą. Owszem, może trzeba będzie przestudiować tę walizkę listów…

Wiele z nich nie zostało do książki włączonych.
Kiedy posadzą nad nimi dziesięciu audytorów, to przeczytają je w tydzień. To nie jest specjalnie skomplikowane.

Może upublicznienie informacji o tej przyjaźni wpłynie nie tylko na proces beatyfikacyjny, ale i na nasz obraz Jana Pawła II. Pokazuje się nam teraz inny wymiar jego świętości.
Ja to tak odczytuję i wiem, że wiele osób tak to odebrało.

Często błędnie świętość uznajemy za coś tak nadludzkiego, że już nieludzkiego.
Tak się właśnie dzieje. Jak już ktoś jest beatyfikowany, to bywa odczłowieczany. Ale publikowanie podobnych materiałów to trochę coś innego niż przedstawienie w procesie beatyfikacyjnym. Upublicznienie tak intymnych dokumentów, materiałów może budzić uczucie zakłopotania. Czytając tę książkę, miałem jednak poczucie, jakbym się włamał do czyjejś szuflady z listami. Wanda Półtawska tłumaczy w książce, że taka była wola Papieża, że chciała się podzielić tym dobrem.

Zapytała też swego spowiednika i ten polecił wydać listy.
Zawsze się znajdzie taki spowiednik, który nam powie to, co chcemy usłyszeć. To oczywiście mówię żartem. Wanda Półtawska na pewno stawiała sobie podobne pytania.

Ale przecież wynikło z jej decyzji dobro dla nas?

Oczywiście. Myślę też, że temat medialnie się uspokoi i sprawa stanie się oczywista dla wszystkich. Byłoby gorzej, gdyby ta historia stała się wiadoma dopiero po beatyfikacji Papieża. Trzeba by wtedy tłumaczyć wszystko od początku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki