- Przez pół roku za miesiąc przymusowego stania w porcie będę dostawał 800 czy 1000 złotych - wyliczał podczas spotkania z wiceministrem Kazimierzem Plockem jeden z rybaków, pracujących na kutrze WŁA-31. - Ja mam na utrzymaniu dwójkę dzieci, żonę i dom. A pan zarabia ponad 11 tysięcy złotych brutto.
Rybakom chodzi o rekompensaty, które armatorzy wypłacają za przymusowe postoje w porcie. W tym roku dotyczą one aż dwóch trzecich całej floty rybackiej.
Rybacy, którzy pojawili się we Władysławowie na spotkaniu z wiceministrem Kazimierzem Plockem i przedstawicielami Departamentu Rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa, usłyszeli gorzką prawdę. W Warszawie nikt raczej nie da przyzwolenia na proponowane przez nich rozwiązanie.
- Długo rozmawialiśmy z przedstawicielami środowiska rybackiego na temat sposobu wypłat tych kwot - przypomniał wiceminister.
Wątpliwości dotyczyły m.in. tego, jak mają być rozdysponowane pieniądze - czy mają trafić do armatora, czy też przydzielać je poszczególnym załogantom.
Ostatecznie ustalono, że to właściciele kutrów dostaną całą kwotę , a swoim pracownikom wypłacać będą comiesięczne apanaże. Takiego rozwiązania chcieli armatorzy.
- Armatorzy mają obowiązek w czasie postoju utrzymania w gotowości całej swojej załogi i kutra - zaznaczył kilka razy Kazimierz Plocke.
To rozwiązanie jednak nie spodobało się rybakom, którzy woleliby, żeby kwota minimalnej wypłaty była zagwarantowana przez ministerstwo. To dawałoby im wyższe zarobki.
- Jak pracujemy w morzu, zarabiamy też na procencie od złowionej ryby - przekonywali załoganci. - Postój w porcie odcina nas od tego źródła zarobków.
Wiceminister był jednak nieubłagany.
- Gdzie jesteście zatrudnieni - pytał przedstawiciel rządu. - W Ministerstwie Rolnictwa czy na kutrze? Kto zatem ma wam wypłacać pensje? Minister czy armator? Na armatorze, tak jak na ministrze, ciążą przecież określone obowiązki, z których obaj muszą się wywiązać. Każdy z nich musi szanować swoich ludzi.
Rybacy boją się, że nie tylko ich pensje gwałtownie spadną, ale też stracą pracę, gdy zaczną się u właścicieli kutrów upominać o swoje należności.
- Już usłyszałem, że jak coś mi się nie podoba, to mogę sobie znaleźć pracę gdzie indziej - zżymał się jeden z członków załogi dużego kutra.
Rybakom też nie spodobało się określenie ich jako "najemników".- Ćwierć wieku pracuję na morzu i zawsze byłem rybakiem, a teraz według przepisów jestem "najemnikiem" - pokpiwał Grzegorz Reske z władysławowskiego kutra. - Skąd ja się wziąłem, z Kambodży? Gratuluję pomysłu.
Będą kolejne spotkania wiceministra z rybakami
To dopiero początek spotkań przedstawicieli ministerstwa z lokalnymi władzami i rybakami. Mityng z rybakami i samorządowcami ziemi puckiej był pierwszym z cyklu, które planują odbyć przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa. Wiceminister Plocke ze swoimi pracownikami chce przekonać środowisko o celowości podjętych decyzji - między innymi tych związanych z postojami w portach i tzw. osią czwartą, czyli programem rozwoju obszarów zależnych od rybactwa.
W lutym wiceminister przyjedzie m.in. do Gdańska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?