Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakupy uzbrojenia. Na Pomorzu na tym... zyskamy. Komentarz Artura Kiełbasińskiego

Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
Na zdjęciu czołgi K2 "Black Panther"
Na zdjęciu czołgi K2 "Black Panther" Karolina Misztal
Z jednej strony media cieszą się z zamówień broni i dostaw sprzętu. Z drugiej pojawia się pytanie - na ile nas stać, na ile możemy sobie pozwolić, czy to ma sens. Ale to jedna strona medalu. Druga jest taka, że to wielka okazja rozwojowa dla polskich firm.

Dyskusję o armii można zacząć od przypomnienia znanego, ale dość przykrego powiedzenia. „Jeśli nie chcesz płacić na utrzymanie swojej armii, to będziesz musiał płacić na utrzymanie cudzej”. To bardzo prawdziwe powiedzenie, o którym jednak często zapominamy. Ale to niezwykle ważne stwierdzenie, gdy patrzymy na politykę obronną kraju i potrzeby armii. Te zresztą są bardzo różnorodne, a kwestie takie jak specyfika regionalna, także mają tu swoje znaczenie.

Spójrzmy na Pomorze i przemysł okrętowy, bo dziś na tym warto się skupić. Nie tylko stocznie, ale też tysiące firm współpracujących, wszystkie branże powiązane. W pomorskich stoczniach powstają niszczyciele serii Kormoran (w sumie 6), jest też zapowiedź budowy trzech fregat w ramach programu Miecznik. Po 2030 r. mogą pojawić się zamówienia na kolejne fregaty. W kooperacji ze Szwecją powstaną okręty nasłuchu elektronicznego. Wszystko wartości nawet 12 mld zł. Dużo? Dużo. Ale te miliardy nie zostaną tylko przejedzone.

Czytaj także: Czarne Pantery i Gromy w polskiej armii. Nowe narzędzia pancerniaków i artylerzystów ANALIZA

Przed rozpoczęciem produkcji fregat Stocznia Wojenna w Gdyni i Grupa Remontowa już szykują inwestycje modernizacyjne. Mają powstawać hale produkcyjne, magazyny i inne budynki techniczne. Ale w planach zakupowych są też supernowoczesne roboty spawalnicze. To zmiany epokowe, służące naszym stoczniom do skoku technologicznego. Poza tym roboty spawalnicze będą służyły nie tylko do produkcji kolejnych fregat. Będą stanowiły trwałe wyposażenie stoczni, służące im przez dekady. Podnoszące standardy technologiczne, ale też... zastępujące pracę trudnodostępnych specjalistów. Postęp technologiczny spowodowany zamówieniami militarnymi może więc mieć ogromny wpływ na jakość i wyposażenie polskich stoczni.

Dlatego powiedzmy wprost. W Polsce, a szczególnie na Pomorzu, inwestycje w okręty dla Marynarki Wojennej, to inwestycje w nasze moce produkcyjne. Pieniądze wydawane na wojsko, z jednej strony podniosą nasze bezpieczeństwo, z drugiej unowocześnią przemysł. To samonapędzające się procesy, które obserwujemy na całym świecie.

Dlatego wydatków na obronność nie można traktować tylko w kategoriach obciążenia budżetu. To także inwestycja i budowanie szans. Szans na rozwój produkcji, szans na eksport, szans na powstanie nowoczesnych miejsc pracy. Jeśli fregaty, albo niszczyciele min staną się produktem eksportowym, to czeka nas stoczniowa hossa na lata, a nawet dekady.

Dlatego na wydatki na rozwój armii, a w szczególności Marynarki Wojennej trzeba patrzeć przychylnie. To okazja rozwojowa, to inwestycja w rozwój przemysłowy kraju. My na Pomorzu cieszmy się, że po latach braku poważnych zakupów dla Marynarki Wojennej, mamy prawdziwą hossę w tym zakresie. I tak patrzmy na zakupy zbrojeniowe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki