Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mierzeja Wiślana, Puck: Kanalizacją płyną hektolitry oleju

Sławomir Bednarczyk
S.Bednarczyk
Spora część obiektów gastronomicznych z Mierzei Wiślanej nie ma podpisanej umowy na wywóz zużytych tłuszczów spożywczych. Zgodnie z przepisami, nie wolno ich wylewać do kanalizacji, tylko trzeba je utylizować. Tymczasem setki litrów starych tłuszczów z patelni czy frytownic trafia do sieci kanalizacyjnej. Tylko w ubiegłym roku było 300 awarii z powodu zapchanych tłuszczami rur i przepompowni.

- Tak zwane korki tłuszczowe bardzo trudno jest usunąć. Oleje spożywcze stwarzają problemy w przesyłaniu i oczyszczaniu ścieków - mówi Cezary Malinowski, prezes Przedsiębiorstwa Komunalnego "Mierzeja" w Stegnie.

W czasie sezonu letniego na mierzei działa kilkaset lokali, w których smaży się ryby czy frytki. - Bezpłatnie odbieramy zbiorniki ze spalonymi olejami. Zachęcamy właścicieli barów do podpisania umowy z nami - mówi Przemysław Małkowski z firmy zajmującej się utylizacją olejów spożywczych.

Czytaj także: 500 złotych grzywny za... zanieczyszczenie kanalizacji i akcję ratunkową

Wszystkie obiekty prowadzące zbiorowe żywienie muszą rozliczyć się z sanepidem z umowy na utylizację przepalonych tłuszczów. - Od punktów gastronomicznych wymagamy umów na utylizację olejów spożywczych. Jeśli któryś z barów nie ma takiego dokumentu, to musi w ciągu 7 dni załatwić tę sprawę i rozliczyć się z nami. Inaczej nie wydamy zezwolenia na działalność - mówi Henryk Pszczoliński, szef nowodworskiego sanepidu. - Zdajemy sobie sprawę, że niektóre bary i smażalnie wylewają te tłuszcze do ścieków, ale trudno jest im to udowodnić.

W nadmorskim powiecie puckim problem jest ten sam - awarie spowodowane tłuszczową pulpą to od lat niemal codzienność. A służby nie mogą poradzić sobie z nielegalnym procederem.

- To plaga, z którą ciężko walczyć - przyznaje Jan Jeka, prezes spółki Ekowik zarządzającej siecią kanalizacyjną m.in. we Władysławowie i Jastarni. - Musiałbym przy każdej studzience na noc zostawić człowieka. To niewykonalne. (PN)

W ściekach jest wszystko

Rozmowa z Cezarym Malinowskim, prezesem oczyszczalni ścieków w Stegnie

Na Mierzei Wiślanej powoli zaczyna się sezon wakacyjny. Oznacza to, że miejscowe sieci kanalizacyjne będą mocno przeciążone...
Najwięcej awarii sieci kanalizacyjnej notujemy oczywiście w szczycie sezonu, przy obiektach, w których prowadzone jest zbiorowe żywienie.

Oprócz tłuszczy, co powoduje usterki sieci kanalizacyjnej?
W sieci można znaleźć wszystko... Trafiamy na ryby, kury, gumowce czy gruz. W ostatnich latach mamy też spore problemy przez ścierki z tworzywa sztucznego, które używane są do wycierania podłóg m.in. w ośrodkach wczasowych. Często są wyrzucane do ścieków. Zostają z nich niewielkie ścinki, których nie można wyłowić. Te cząstki materiału dostają się do pomp i powodują ich uszkodzenie. Naprawa trwa nawet pół dnia. Godzina pracy sprzętu specjalistycznego kosztuje 300 zł. Do tego trzeba doliczyć czas pracy naszych ludzi. Jeśli awaria usuwana jest na prywatnym przyłączu, to możemy obciążyć kosztami właściciela. Będziemy tak robić.

Czytaj także: Gmina Puck: Fiasko rozmów w sprawie biogazowni w Łebczu

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki