Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Po 73 latach chcą odtworzyć malowidło "Niebo polskie" w dawnym Gimnazjum Polskim

Marek Adamkowicz
Są rzeczy, o których nie sposób zapomnieć. Olśniewają pięknem, sprawiają, że serce zaczyna bić szybciej. Tak właśnie jest, a w zasadzie było, z malowidłem "Niebo polskie". Pod koniec lat 30. ozdobiło aulę Gimnazjum Polskiego Macierzy Szkolnej w Gdańsku. Po latach wrócił pomysł odtworzenia dzieła, będącego niemal sanktuarium polskości i dlatego zniszczonego przez Niemców we wrześniu 1939 roku.

Ceglany budynek przy ulicy Augustyńskiego. Powstał za czasów kajzera z przeznaczeniem dla wojska. Kiedy po I wojnie światowej utworzono Wolne Miasto, w gmachu znalazło swoją siedzibę Gimnazjum Polskie. Dawni uczniowie wspominają, że była to szkoła wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Bastion polskości.

- Każdy z nas zdawał sobie sprawę, że jesteśmy wizytówką Polski w Wolnym Mieście Gdańsku - opowiada Urszula Kliszkowiak, była gimnazjalistka. - Dlatego zawsze staraliśmy się zachowywać przyzwoicie i dużo się uczyliśmy. Chcieliśmy być lepiej wykształceni niż Niemcy.

Pani Urszula do szkoły przy ówczesnej Am Weissen Turm poszła w 1935 r. Czasy były już ciężkie, hitlerowskie. Na każdym kroku trzeba było się liczyć z szykanami. Chodzenie po mieście w mundurze polskiego pocztowca czy kolejarza mogło się skończyć pobiciem, podobnie zresztą jak paradowanie w uczniowskim uniformie. Im większa jednak była presja hitlerowców, tym większy stawał się opór i potrzeba manifestowania polskości. To właśnie wtedy pojawił się pomysł stworzenia w Gdańsku dzieła, które pokazywałoby chwałę i piękno Rzeczpospolitej.

Publikujemy tylko 5 proc. treści. Resztę, 95 proc. przeczytasz po zalogowaniu się.

Polonia z Orłem Białym

Takie właśnie znaczenie miało malowidło, które tuż przed wybuchem wojny pojawiło się w auli Gimnazjum Polskiego. Jego opis pozostawił nam Marian Szyszko-Bohusz, nauczyciel plastyki w gdańskiej szkole.

- Otóż każdy fachowiec stwierdzić musi, że strona techniczna fresku, wykonanego przez Bolesława Cybisa i Jana Zamoyskiego, przynosi prawdziwy zaszczyt wykonawcom: jest mistrzowska - oceniał Szyszko-Bohusz. - Malowidło to ma przeszło 108 m kwadratowych i jest jedynym dziełem wykonanym przez polskich artystów w takiej technice i w takich rozmiarach. Koncepcja linearna plafonu, mającego kształt prostokąta, budowana jest według dość przejrzyście zaakcentowanego schematu dwóch osi symetrii: podłużnej i poprzecznej, wychodzących z dobitnie zaznaczonego środka, który leży w punkcie przecięcia się przekątnych prostokąta. W środku tym znajduje się postać Polonii, otoczona wieńcem innych symbolicznych figur, dających w efekcie największe, centralne skupienie mas. Oś podłużna jest wykreślona przez umieszczone "opozycyjnie" wydłużone postacie geniuszów Pokoju i Wojny; oś poprzeczna przez postacie geniuszów Nauki i Sztuki. Krzyż, zaakcentowany przez te osie, ujęty jest w wieniec kształtu elipsy, złożony z figur symbolizujących dzielnice Polski. Cztery rogi prostokąta plafonu są zapełnione postaciami symbolicznymi pór roku. Ten prawidłowy rozdział mas i linii daje kompozycji jasność i łatwo uchwytną logikę układu.

Marian Szyszko-Bohusz podzielił się informacjami nie tylko na temat kompozycji, ale też postaci widocznych na plafonie. - Wspomniana już wyżej centralna postać Polonii z Orłem Białym u nóg opiera się na trzech postaciach symbolizujących Przemysł, Handel i Rolnictwo - napisał. - Z mas figuralnych otaczających Polonię promienieją cztery geniusze: Pokoju, Wojny, Nauki i Sztuki. Każda z tych figur (...) wsparta jest na trzech postaciach, które w ogólnej liczbie dwunastu otaczają wieńcem Polonię. Figury podpierające postać Pokoju to: postać Błogosławiąca, postać Wieńcząca i Radość. Geniusza Wojny wspiera Siła, Entuzjazm i Wiara. Geniusz Nauki wznosi się nad Astronomią, Matematyką i Filozofią, wreszcie geniusz Sztuki promienieje z Plastyki, Muzyki i Poezji.
Według relacji Jana Zamoyskiego, jednego z twórców malowidła, prace nad nim rozpoczęły się w styczniu 1938 r.
- Symbole zodiaków i konstelacji uwypukliliśmy w tynku, nadając im ogólny, lekko przyszarzany, niebieski ton tła - wspominał Zamoyski. - Dało to nadspodziewanie ciekawy efekt. Oglądane z dołu zaledwie majaczyły i w zależności od kierunku padającego na nie światła, to rysowały się nieco ostrzej, to znów prawie rozpływały się w tle nieba usianego gwiazdami i przeciętego na ukos Drogą Mleczną. Do dzielnic krążących wokół grupy centralnej i tworzących jakby wieniec o kształcie owalnym, włączyliśmy również Gdańsk. Dopełnieniem malowideł na plafonie były freski na ścianach. Umieszczono je nad boazerią, w wąskich, przerywanych pasmach. Obrazy pokazywały drogę Wisłą z Krakowa przez Sandomierz, Kazimierz, Warszawę, Toruń do Gdańska oraz koleją z Katowic przez Poznań, Gniezno, Kruszwicę, Bydgoszcz do Gdyni.

Urszula Kliszkowiak wciąż ma przed oczami te dekoracje. I wciąż jest pod ich wrażeniem. - Ta aula była dla nas jak sanktuarium - mówi z przejęciem.

Cybis, Zamojski, Płużański

Do pracy nad "Niebem polskim" zaangażowano trójkę znakomitych artystów. Byli to: Bolesław Cybis (1895-1957), Jan Zamoyski (1901-1986) oraz Stefan Płużański (1906-1970). W okresie międzywojennym należeli oni do Bractwa św. Łukasza, swoistego cechu malarzy, którego celem było dążenie do perfekcji warsztatowej na gruncie ideowym sztuki polskiej.

Łukaszowcy, jak ich nazywano, nawiązywali do wzorów malarstwa z XVI i XVII w. Malowali kompozycje historyczne, ale też sceny biblijne i rodzajowe, portrety, pejzaże. Dzięki połączeniu walorów artystycznych z patriotycznym przekazem ideowym, członkowie grupy mogli liczyć na zamówienia od instytucji państwowych. Wystarczy wspomnieć zlecenie stworzenia malowideł do Wojskowego Instytutu Geograficznego w Warszawie, gdzie umieścili dzieło "Bolesław Chrobry wytyczający granice Polski na Odrze" czy cykl obrazów przedstawiających kluczowe wydarzenia z historii Polski: "Spotkanie Bolesława Chrobrego z Ottonem III u grobu św. Wojciecha", "Przyjęcie chrześcijaństwa przez Litwę" , "Nadanie przywileju jedlneńskiego", "Unia Lubelska", "Uchwalenie konfederacji warszawskiej o wolności religijnej", "Odsiecz Wiednia" oraz "Konstytucja 3 Maja". W tym drugim przypadku zlecenie pochodziło od Komitetu Organizacji Polskiego Pawilonu na Światową Wystawę w Nowym Jorku w 1939 r. Powierzenie łukaszowcom zadania namalowania "Nieba polskiego" nie było więc sprawą przypadku.

Podobnie jak nie było przypadkiem zniszczenie dzieła przez hitlerowców. Inna sprawa, że w sierpniu 1939 r. uczniowie przeczuwali, że tracą coś bezpowrotnie. W powojennych wspomnieniach Michał Urbanek, nauczyciel Gimnazjum Polskiego, tak oto napisał o końcu starego świata:
- Kiedy oznajmiłem uczniom zamknięcie szkoły, nie spostrzegłem zwykłej w takich wypadkach radości na ich twarzach. W zupełniej ciszy przyjęli wiadomość i ze smutkiem opuszczali sale szkolne jakby w przeczuciu, że już nigdy w tym gmachu studiów swoich kontynuować nie będą. Tak więc 29 sierpnia 1939 roku o godzinie dziesiątej Gimnazjum Polskie Macierzy Szkolnej zakończyło swoją chlubną siedemnastoletnią działalność.

Namalujmy raz jeszcze

Pomysł odtworzenia "Nieba polskiego" powracał po wojnie niejeden raz. Zawsze jednak kończyło się na planach. Teraz ma być inaczej. Wykonanie fresku zapowiedział Piotr Mazurek, prezes Towarzystwa Przyjaciół Gdańska.

- Wiem, że pomysł jest ambitny, ale możliwy do realizacji - uważa Mazurek. - Zaczęliśmy już załatwiać niezbędne formalności.

Szef TPG uczestniczył już w podobnych przedsięwzięciach. To z jego inicjatywy malowany jest na nowo obraz "Ukrzyżowanie" Andreasa Stecha. XVII-wieczny oryginał wprawdzie przetrwał do naszych czasów, ale jest w tak złym stanie, że niewiele można zobaczyć; farba niemal w całości spłynęła z płótna. - W przypadku "Nieba polskiego" nie zachowało się nic oprócz fotografii - mówi Piotr Mazurek. - Paradoksalnie, to pozwala na większą swobodę działania, choć oczywiście brak śladów pierwotnego dzieła jest ogromną stratą dla naszej kultury. Według szacunkowych wyliczeń wykonanie fresku może kosztować 250 tys. zł. Jest to jednak kwota minimalna. Pod uwagę trzeba wziąć nie tylko koszt projektu, robocizny i farby, ale też kwerendy, jaką należy wykonać przed przystąpieniem do pracy. Wartość tych poszukiwań najlepiej oddają ceny z aukcji dzieł sztuki. Na jednej z nich, wiosną tego roku, pojawiły się w ofercie szkice Bolesława Cybisa do "Nieba polskiego". Za pojedynczą kartkę żądano od 1,5 tys. do 10 tys. złotych. Urszula Kliszkowiak ma nadzieję, że kiedyś w auli dawnego gimnazjum znów się pojawi jej ukochane malowidło.

- I wtedy, jak wszyscy uczniowie, będę wam dziękować. Choć pewnie już tam z góry - dodaje, wskazując niebo.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki