Łupem przestępców padały najczęściej pieniądze pozostałe po wypłatach dla pracowników, przy czym straty wynosiły od 50 tys. do 2 mln zł. W przypadku jednego z okradzionych przedsiębiorstw, w którym w ręce złodziei wpadło ponad 1,5 mln zł, straty mogły sięgnąć aż... 12 mln zł. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dyrektor przyspieszył jednak planowaną na następny dzień wypłatę i włamywacze musieli się zadowolić tym, co zostało. Ich zuchwałość, wypływająca z poczucia bezkarności, posuwała się tak daleko, iż jednej nocy dopuszczali się niekiedy nawet dwóch skoków, o ile zdobycz wydawała im się zbyt skromna. Specjalizując się w opróżnianiu z pieniędzy kas, które forsowali przy użyciu wiertarek, łomów, a nawet palników, członkowie szajki nie gardzili również innymi łupami, zabierając np. w pewnej instytucji około 180 unikatowych breloczków z całego świata, ocenionych przez właściciela na 900 dolarów.
"Dziennik Bałtycki", 1989 r.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?