Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zimna suka i gorąca sieć

Dariusz Szreter
Jedna z licznych anegdot o obyczajach starożytnych Ateńczyków opowiada o tym, jak to kiedyś w amfiteatrze pewien młodzian odmówił ustąpienia miejsca starcowi. Ponieważ - tak przynajmniej usiłują nam wmówić historycy - szacunek dla starszych był wówczas pod Akropolem normą - oburzony senior zaczął mu robić wymówki. Winowajca jednak ani myślał się kajać. - Dlaczego miałbym ci ustępować - odpalił - skoro ty nie masz dzieci, które ustąpią miejsca mnie, kiedy już będę w twoim wieku?

Odpowiedź ta spotkała się z uznaniem siedzących wokół obywateli, a także kronikarza, który uznał trafność riposty za godną utrwalenia jako nauka dla przyszłych pokoleń. Nic dziwnego, mnogość dzieci uznawana była za bogactwo i siłę polis.

Z dzisiejszego punktu widzenia zachowanie młodziana należałoby uznać za podwójnie naganne. Nie tylko naruszył on prawo do prywatności współobywatela, to jeszcze posłużył się językiem wykluczenia. Można bowiem z ogromną dozą prawdopodobieństwa założyć, że brak dzieci u jego adwersarza był efektem bezpłodności jego lub jego żony.

Kontrola narodzin i świadoma bezdzietność to bowiem pojęcia rodem z XX wieku. Wcześniej, przez tysiąclecia polityka demograficzna polegała właściwie wyłącznie na wyżynaniu wroga i jego potomstwa. Współplemieńców natomiast do rozrodczości na ogół zachęcać nie było trzeba - kierował ich po temu naturalny popęd.

Co nie znaczy, że liczny przychówek nie bywał czasem traktowany jako dopust boży. Szczególnie przez kobiety, dla których poród wiązał się nie tylko z bólem, ale i ogromnym ryzykiem utraty życia. Jeszcze w XVIII wieku śmiertelność kobiet w czasie porodu i połogu sięgała 20 proc.

Radzono sobie zatem w kwestii unikania nadmiernie częstego zachodzenia w ciążę jak umiano. Tyle że wtedy nikt nie biegał się tym chwalić do reporterów z programu TVN Uwaga! Za to sporo na ten temat wiedzieli spowiednicy, bowiem zainteresowanie Kościoła intymną sferą życia swoich owieczek jest tak długie jak historia tej instytucji.

Ostatnie sto lat przyniosło na Zachodzie dość gruntowne zmiany w tych kwestiach: skuteczna antykoncepcja, emancypacja kobiet, spadek religijności, wzrost dobrobytu i rozbudowany system opieki społecznej spowodował, że dzieci rodzi się coraz mniej. Kruszy się stereotyp kobiety spełniającej się w macierzyństwie oraz rodziny z gromadką płowowłosych pacholąt jako kwintesencji szczęścia osobistego.

Coraz odważniej artykułowane są poglądy, które widzą negatywne aspekty rodzicielstwa, a jednocześnie pozostają nieczułe na urok "milusińskich". Już Antoni Słonimski był zdania, że dzieci są zakałą ludzkości. Na jego szczęście nie było wtedy jeszcze internetu, bo pewnie zagotowałoby się tam nie gorzej niż ostatnio po dość prowokacyjnych wypowiedziach Marii Czubaszek, która wyznała, że dzieci nie znosi, jest szczęśliwa, że ich nie ma i nie ma też wyrzutów sumienia z powodu dwukrotnego usunięcia ciąży.

Na dodatek stało się to w okresie, kiedy cała Polska śledziła dramatyczną historię Madzi z Sosnowca. Ludzie nosili zabawki na miejsce, gdzie znaleziono jej ciało, pisali listy do półrocznego, nieżywego dziecka. Nic dziwnego, że w tej atmosferze "zimna suka" to bodaj najdelikatniejszy epitet, jaki usłyszała Czubaszek od internautów.

W całym tym zamieszaniu i jazgocie niemal niezauważona przeszła jeszcze jedna informacja: wedle najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2011 r. w Polsce przyszło na świat o ponad 22 tysiące noworodków mniej niż w roku poprzednim. Jak widać, najłatwiej jest kochać dzieci w sieci.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki