Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wychowawca króla Stasia

Marek Adamkowicz
Ks. Rafiński prezentuje zaskakujące miejsce pochówku o. Rowedera
Ks. Rafiński prezentuje zaskakujące miejsce pochówku o. Rowedera Marek Adamkowicz
Nie wygląda najlepiej, czemu trudno się dziwić, zważywszy, że zmarł około 250 lat temu. Zbrązowiała czaszka, kilka rozsypanych kości, gdzieniegdzie skrawek ubioru. O odnalezieniu grobu o. Iwo Rowedera i związanych z tym planach proboszcza z Łęgowa.

Nie wygląda najlepiej, czemu trudno się dziwić, zważywszy, że zmarł około 250 lat temu. Zbrązowiała czaszka, kilka rozsypanych kości, gdzieniegdzie skrawek ubioru. O odnalezieniu grobu o. Iwo Rowedera i związanych z tym planach proboszcza z Łęgowa.

Otym, że w kościele św. Mikołaja w Łęgowie odkryto szczątki o. Iwo Rowedera, ks. Grzegorz Rafiński poinformował na początku maja. Widać było, że nie posiada się ze szczęścia. Zresztą to zrozumiałe - na poszukiwania grobu przeora oliwskich cystersów poświęcił bowiem sporo czasu. To była jego idée fixe. Nie pierwsza, dotycząca świątyni, w której posługuje.

- Proboszczem w Łęgowie jestem od szesnastu lat - mówi duszpasterz. - Wciąż jeszcze nie poznałem wszystkich tajemnic kościoła, ale prawda jest taka, że jedno odkrycie pociąga za sobą kolejne. Końca nie widać.

Ks. Grzegorz wykazał się talentem godnym detektywa, kiedy w ub. roku najpierw rozwikłał zagadkę późnobarokowych rzeźb anioła i Chrystusa Ukrzyżowanego, a następnie sprowadził do Łęgowa dzwony wywiezione do Niemiec w czasie wojny.

Z aniołem było tak. Ponad dwieście lat temu u powały świątyni zawieszono kompozycję anioła podtrzymującego krzyż z Panem Jezusem. Przy okazji któregoś remontu figury rozdzielono. Anioł został w kościele, krucyfiks powędrował na cmentarz. Nie minęło wiele czasu, a zapomniano, że stanowiły kiedyś całość. Dopiero obecnego proboszcza zaintrygowała samotna anielska figura. Po poszukiwaniach odnalazł ilustrację z 1765 r. przedstawiającą pierwotny wygląd kompozycji.

Zlokalizował krzyż i odtąd znów są razem. Łęgowskie dzwony, wojennym zwyczajem, zostały zdjęte przez okupanta, by po przetopieniu pomóc Hitlerowi w zwycięstwie. Cudem ocalały. Jeden odesłano do parafii w Viersen pod Aachen, drugi trafił do Augsburga. Trzeba było wznieść się na wyżyny sztuki dyplomacji, by - przy pomocy polskich i niemieckich przyjaciół - je rewindykować.

Kiedy w ubiegłym roku, w dniu Wszystkich Świętych cieszono się z odzyskania augsburskiego dzwonu,
ks. Grzegorz publicznie podjął się kolejnego zobowiązania. Zapowiedział odnalezienie grobu o. Iwo Rowedera, łęgowskiego proboszcza z połowy XVIII w., wcześniej opata klasztoru cystersów w Oliwie.

Przeor i proboszcz zapobiegliwy

Kim był ów Iwo Roweder, żeby z takim zacięciem szukać jego szczątków?
- To jedna z najwybitniejszych osiemnastowiecznych postaci na Pomorzu! - wyjaśnia ks. Zygmunt Iwicki, mieszkający w Szwajcarii historyk sztuki, znawca dziejów klasztoru w Oliwie, autor książek poświęconych jego historii.

Jak wynika ze zgromadzonych przez ks. Iwickiego dokumentów, o. Iwo Roweder urodził się w 1698 r. w Braniewie. Na chrzcie otrzymał imię Mateusz, tak jak jego ojciec, mistrz szewski. Już w czasie nauki w słynnym braniewskim kolegium jezuitów Mateusz junior okazał się uczniem niezwykle pojętnym. Do klasztoru w Oliwie wstąpił w 1717 r. i przyjął imię Iwo. Przez kilka lat studiował w Kolegium Prowincjonalnym cystersów w Mogile pod Krakowem, gdzie pełnił też funkcję przedprzeora. Na początku lat 30. XVIII w. powrócił do Prus Królewskich. Był wikariuszem, a następnie proboszczem parafii w Matarni. Był to okres wojny o tron polski, jaka toczyła się pomiędzy Stanisławem Leszczyńskim a Augustem III Sasem. Roweder związał się ze stronnictwem popierającym Leszczyńskiego. W ten sposób zyskał sobie przyjaźń rodziny Michała Fryderyka Czartoryskiego, podkanclerza litewskiego i członka Czerwonego Bractwa - jednej z pierwszych w Polsce lóż masońskich. Natomiast wojewoda mazowiecki Stanisław Poniatowski zlecił mu zajęcie się katechizacją i wychowaniem swoich synów: Stanisława Augusta (przyszłego króla Polski) oraz jego urodzonych w Gdańsku braci, Andrzeja i Michała.

W 1738 r., wraz z opatem Franciszkiem Mikołajem Zaleskim, Roweder udał się do konwentu w Citeaux we Francji, gdzie otrzymał potwierdzenie swojego tytułu doktora teologii oraz zgodę na wprowadzenie w Oliwie kultu św. Oliwy. W roku następnym otworzył w klasztorze Akademię Filozoficzno-Teologiczną. Przez 44 lata kształciła ona cystersów zarówno miejscowych, jaki i z Pelplina.

- Był bodajże najbardziej zapobiegliwym i najpracowitszym przeorem oliwskim - uważa ks. Iwicki. - Wciągu szesnastu lat urzędowania odbudował zniszczone obiekty, uporządkował sprawy dzierżaw i wyegzekwował zaległe opłaty należne konwentowi.

Równie imponujące są zasługi cystersa dla Łęgowa. Proboszczem tutejszej parafii był od 1741 r. Zbudował plebanię, stodołę, oborę i spichlerz. W pobliskich Różynach wzniósł murowany kościół. Dzięki jego staraniom przebudowana została również świątynia w Łęgowie, zaś niedaleko niej powstał przytułek dla ubogich.

- Z tamtych czasów pochodzi wyposażenie naszego kościoła - podkreśla ks. Rafiński. - Kiedy w katedrze oliwskiej zaczęto wprowadzać ołtarze kamienne, to stare, drewniane przeniesiono właśnie do Łęgowa. Ponadto z objęciem przez Rowedera probostwa zbiega się pojawienie się Cudownego Obrazu Matki Bożej, który umieszczony został w ołtarzu głównym. Ciekawostką jest, że malowidło przetrwało w niezmienionej formie wszystkie zawieruchy dziejowe. Widocznego na nim i na srebrnej koszulce Orła Białego w koronie nie usunięto ani w czasach zaborów, ani w latach hitleryzmu.
Dla ks. Rafińskiego istotne jest nie tylko to, co zakonnik zrobił dla parafii pod względem materialnym, lecz także duchowym.

- Ojcu Rowederowi zawdzięczamy założenie Bractwa Różańcowego - podkreśla ks. proboszcz. - To do jego tradycji odwołuje się bractwo, które teraz działa w naszej parafii.

"Grzesznik" w kruchcie

Na temat miejsca pochówku o. Rowedera istaniały dwie teorie. Jedna mówiła, że złożono go do grobu w Łęgowie, inna, że tak znaczącą dla zakonu postać pochowano w Oliwie. Ks. Rafiński skłaniał się ku pierwszej teorii, zważywszy, że w łęgowskim kościółku są prochy innych cystersów, m.in. Pacificusa Wernera i Urbana Müllera, który, nawiasem mówiąc, dał się poznać jako znakomity kompozytor.

- Od początku intrygował mnie portret o. Rowedera, wiszący od strony nawy nad wejściem do kruchty - opowiada ks. Grzegorz. - Myślałem, że znalazł się tam przypadkowo, tymczasem on pokazywał, gdzie jest grób, którego szukam.

Dla ustalenia miejsca pochówku przeora było to, oczywiście, niewystarczające, ale wtedy z pomocą przyszedł ks. Zygmunt Iwicki. Podpowiedział, że w archiwum w Oliwie znajdują się XVIII-wieczne księgi zmarłych z parafii w Łęgowie. To był strzał w dziesiątkę. W księgach podana była informacja o zgonie o. Rowedera, wraz z dokładnym opisem miejsca pochówku. Wynikało z niej, że osobiście polecił pochować się w kruchcie, pod dzwonnicą - miejscu, gdzie wedle tradycji gromadzą się najwięksi grzesznicy.

Przy okazji wydało się, że płyta, która przykrywa grób, nie jest oryginalna. Pierwotna zawierała inskrypcję mówiącą, kto spoczywa w kruchcie. Dlaczego płytę wymieniono? Tu hipotez jest kilka. Mogła ona z biegiem lat popękać albo zniszczyli ją czerwonoarmiści, szukający ukrytych kosztowności. Za tą drugą hipotezą przemawia fakt, że gdy otwarto grobowiec, wieko trumny było rozbite.

Ksiądz Grzegorz nie kryje podziwu dla cystersa, który nawet swoje wieczne odpoczywanie zaplanował z najwyższą starannością. Uważając siebie za zwykłego grzesznika, kazał się pochować tak, by jego "wzrok" był zwrócony w stronę podwieszonego pod sufitem krucyfiksu i ołtarza z Cudownym Obrazem Matki Bożej. Słowem, jest w tym wszystkim głęboka myśl…

- Współcześni uważali Rowedera za wybitną postać - wyjaśnia ks. Grzegorz. - W księdze zmarłych napisano o życiu przeora pół strony, podczas gdy zgon zwykłych śmiertelników odnotowano zaledwie jedną linijką tekstu!

Żeby znowu jednoczył

Odnalezienie szczątków wybitnego cystersa to dla proboszcza Rafińskiego nie koniec, ale początek kolejnego przedsięwzięcia. Chciałby sprawić, by postać Iwo Rowedera jednoczyła ludzi. Tych, którzy niegdyś w Łęgowie mieszkali, i tych, którzy tu żyją obecnie.

- To człowiek, który może być bliski każdemu, bez względu na to skąd pochodzi - uważa kapłan. - Roweder był przecież wyrosłym w kulturze niemieckiej Warmiakiem, który do tego stopnia opanował nasz język, że odprawiał msze dla Polaków. Patrząc na jego życie, łatwo zauważyć, że między nikim nie czynił różnic.

Ksiądz Rafiński zamierza wybudować w Łęgowie ośrodek, któremu będzie patronował o. Iwo. Roboczo projekt nazywa się: "Pomorze - miejscem spotkań kultur i religii".

- Chciałbym, żeby każdy, kto odwiedzi to miejsce, mógł się spotkać z drugim człowiekiem. Po prostu. Bez patrzenia, jakiej jest narodowości czy wyznania. Tak jak czynił to Roweder za swojego życia - kończy łęgowski proboszcz.

***
W piątek, 29 maja, o godz. 18 w kościele pw. św. Mikołaja w Łęgowie odbył się powtórny, symboliczny pogrzeb o. Iwo Rowedera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki