Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warszawa Ghia - najbardziej tajemnicze auto w historii polskiej motoryzacji

Marek Ponikowski
Dzięki odkryciu Michała Szymkowiaka wiemy już, jak wyglądała Warszawa Ghia. Była piękna…
Dzięki odkryciu Michała Szymkowiaka wiemy już, jak wyglądała Warszawa Ghia. Była piękna… fot. publikowana za zgodą FSO
Od pana Staszka Balickiego z Fundacji imienia Cezarego Nawrota zrzeszającej miłośników polskiej motoryzacji, a w szczególności - zważywszy na patrona - historii polskiego dizajnu samochodowego, dostałem niedawno list, który mnie po prostu zelektryzował. Otóż fundacja patronuje budowie trzeciej - po "lubelskiej" i "wrocławskiej" - repliki słynnej Syreny Sport (jej twórcą był patron fundacji, profesor Nawrot), a przy okazji bada wszelkie tropy związane z projektami poszczególnych detali nadwozia przepięknego prototypu sprzed z górą pół wieku.

Ustalono m.in., że efektowne dekle kół zastosowane w Syrenie Sport, a widoczne także na archiwalnych zdjęciach prototypu zmodernizowanej Warszawy 203/204 z początku lat 60., pochodzą z legendarnej Warszawy Ghia.

To najbardziej tajemnicze auto w historii peerelowskiej motoryzacji. Po przetransportowaniu w 1959 roku do Polski dwóch prototypów wykonanych w Carozzeria Ghia w Turynie nikt poza wąskim gronem fachowców z FSO nigdy ich nie widział. Nie były znane żadne ich fotografie. Mieszkałem w tamtym czasie na warszawskim osiedlu Praga II i często widywałem na ulicach, przy których mieszkali pracownicy fabryki na Żeraniu oraz sąsiedniego Biura Konstrukcyjnego Przemysłu Motoryzacyjnego najróżniejsze prototypy i modyfikacje Warszaw i Syren oraz zagraniczne auta testowane w obu tych instytucjach, ale nad włoskim projektem dla FSO zapadła głucha cisza.

Od mojego kolegi ze szkolnej klasy, Krzysztofa Pionniera, syna ówczesnego głównego konstruktora, usłyszałem tylko, że widział kiedyś auto zaprojektowane przez Włochów i że było podobne do Fiata 1800 i Peugeota 404. A więc musiało być piękne, bo nieliczne egzemplarze obu wymienionych przez Krzyśka aut budziły w tamtych latach powszechny zachwyt. Po roku 1989 wyszło na jaw, że prototypy przechowywane, podobnie zresztą jak Syrena Sport, w filii FSO w Falenicy pod Warszawą zostały w latach 70. na czyjeś polecenie zniszczone. I oto Stanisław Balicki pisze do mnie, że odnaleziono całą kolekcję zdjęć Warszawy Ghia!

Warszawa M20, montowana, a potem produkowana w FSO na Żeraniu była identyczna z sowiecką Pobiedą, opracowaną pod koniec II wojny światowej w zakładach GAZ. Wzorowano ją na zdobycznym Oplu Kapitän, rocznik 1938. Miała samonośne nadwozie, niezależne zawieszenie przednich kół oraz hydrauliczne hamulce, ale do napędu wykorzystano dość archaiczny silnik dolnozaworowy skopiowany jeszcze przed wojną z konstrukcji Dodge'a D5. Ładne, ale o wiele za ciężkie nadwozie przypominało Forda de Luxe z roku 1941. Gdy w Polsce w roku 1956 powiały nowe wiatry, zaczęto mówić głośno to, o czym wcześniej szeptano po kątach: że Warszawa jest samochodem przestarzałym. W FSO pojawiła się koncepcja jej zmodernizowania m.in. przez całkowitą zmianę nadwozia. W tym celu nawiązano kontakt ze znaną włoską firmą Ghia z Turynu.

Za 62 tys. dolarów podjęła się ona opracowania projektu nadwozia w wersji limuzyny i kombi, wykonania prototypów oraz dostarczenia modeli tłoczników i dokumentacji technicznej. Jesienią 1957 roku do Turynu wysłano dwa kompletne, jeżdżące podwozia Warszawy. Kontrakt z Ghia wywołał falę krytyki. W kwietniu 1958 roku w tygodniku "Auto Moto Sport" najwybitniejszy polski nadwoziowiec, profesor Stanisław Panczakiewicz opublikował artykuł, w którym stawiał pytanie: "Dlaczego Ghia? Dlaczego dziesiątki tysięcy dolarów do Włoch?" i przekonywał, że za znacznie mniejsze pieniądze to samo zadanie można wykonać w kraju, a dewizy należałoby przeznaczyć na zakup oprzyrządowania. Inni oponenci przekonywali, że nie warto ubierać w nowe nadwozie przestarzałego samochodu. Najważniejsze, że Warszawa Ghia nie spodobała się I sekretarzowi KC PZPR Władysławowi Gomułce.

Trwającą pół wieku ciszę wokół Warszawy Ghia zdołał niedawno przełamać współpracownik fundacji Cezarego Nawrota, Michał Szymkowiak. Z pomocą pracowników Museo Nazionale dell 'Automobile natrafił w Turynie na pierwszą ważną wiadomość: w firmie Ghia nadwozie dla FSO projektował Sergio Sartorelli. Okazało się, że w opracowanym przez niego wykazie projektów z lat 1957-59, od dawna dostępnym w internecie figuruje… Warzawa. Żadna wyszukiwarka nie była dość mądra, by ten błąd skorygować. W roku 2013 poznaliśmy więc ojca Warszawy Ghia i zarazem twórcę nadwozia Fiata 126p, bo i ten projekt dwie dekady później wykonał Sartorelli, już w fiatowskim Centro Stile. W łańcuchu ludzi dobrej woli, z którymi kontaktował się Michał Szymkowiak pojawił się z istotną informacją inny znany dizajner, Tom Tjaarda: - Archiwum Ghia znajduje się w Dearborn, u Forda. No, oczywiście - przecież to Ford kupił w 1970 roku włoską firmę!

Po kolejnych perypetiach pan Szymkowiak uzyskuje z USA upragnioną, a sensacyjną wiadomość: odnaleziono zestaw zdjęć obydwu prototypów. Ford nie ma nic przeciwko ich udostępnieniu, pod jednym wszakże warunkiem: fotografie stanowią część kontraktu z FSO sprzed pół wieku i do ich publikacji niezbędna jest zgoda fabryki na Żeraniu. Taką zgodę uzyskałem i dzięki temu mogę Państwu zaprezentować fascynujące znalezisko.

Nie ulega wątpliwości, że Sergio Sartorelli wykonał świetną pracę. Gdyby auto takie, jakie oglądamy na zdjęciach pojawiło się na ulicy, byłoby uznane za piękne nie tylko po wschodniej stronie Żelaznej Kurtyny. Czystość linii, oszczędność formy, niewymuszona elegancja - taka była Warszawa w interpretacji jednego z mistrzów włoskiego dizajnu. Szczególny podziw budzi całkowicie nieznana przed odnalezieniem zdjęć wersja kombi, której nadwozie bardzo udanie łączy w sobie formę z funkcją.
Patrząc na piękne projekty, trzeba jednak przyznać rację krytykom: niewiele sensu miałoby inwestowanie dużych pieniędzy (których zresztą najprawdopodobniej nie było) w produkcję nadwozia dla samochodu bardzo już w tym momencie archaicznego. Narzucona Polsce sowiecka licencja nie rokowała żadnych szans na przyszłość.
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki