Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Polsce aktorzy nie garną się do polityki

Ryszarda Wojciechowska
W nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego nie widać chętnych aktorów. Mówiono, że lewica walczy jak lwica o Daniela Olbrychskiego. Ale żona gwiazdora i jego menedżerka Krystyna Demska-Olbrychska prostowała to, twierdząc, że mąż jest nadal bardzo aktywny zawodowo i nie ma zamiaru poświęcać się polityce.
W nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego nie widać chętnych aktorów. Mówiono, że lewica walczy jak lwica o Daniela Olbrychskiego. Ale żona gwiazdora i jego menedżerka Krystyna Demska-Olbrychska prostowała to, twierdząc, że mąż jest nadal bardzo aktywny zawodowo i nie ma zamiaru poświęcać się polityce. Paweł Relikowski/ Archiwum
Polityka to kiepski teatr, a politycy to słabi aktorzy - panuje u nas takie przekonanie. W USA myślą inaczej. Już kolejny aktor, po Reaganie i Schwarzeneggerze, przymierza się do władzy...

W Stanach Zjednoczonych znani aktorzy zostają politykami. I nikt się temu nie dziwi. Ronald Reagan na pytanie, czy aktor może być prezydentem, zwykł odpowiadać: - Nie wyobrażam sobie, aby prezydentem mógł być ktoś, kto nie jest aktorem.

W Polsce mamy sytuację odwrotną. To znani politycy próbują być aktorami, a ludzie filmu i teatru wolą raczej stać za kulisami polityki. Niedawno media obiegła informacja o kolejnej gwieździe amerykańskiego filmu, która zamierza wejść w świat polityki. To Steven Seagal, aktor o kamiennej twarzy i stalowych nogach, powalczy o fotel gubernatora stanu Arizona. Wcześniej ten szlak przecierali już m.in. Ronald Reagan, pierwszy aktor, który został prezydentem Stanów Zjednoczonych, i Arnold Schwarzenegger - gubernator stanu Kalifornia. Clint Eastwood również posmakował lokalnej władzy, przyjmując na pewien czas urząd burmistrza niewielkiego miasta Carmel w Kalifornii.

Profesor Longin Pastusiak, amerykanista i polityk z wieloletnim stażem, nie dziwi się zaangażowaniu amerykańskich aktorów w politykę. Całe Hollywood jest bardzo upolitycznione i rozpolitykowane. Z tym że przeważają w nim zwolennicy Partii Demokratycznej, a nie Republikańskiej. - Ale paradoksalnie największe kariery polityczne zrobili dwaj republikanie: Ronald Reagan i Arnold Schwarzenegger - przypomina. Profesor nie jest też zdziwiony tym, że to Seagal, aktor "siłowy", zamierza stanąć do politycznej walki. - Przecież polityka to walka, więc czemu nie on - podsumowuje.

Na pytanie, dlaczego w Polsce aktorzy nie idą śladem tych amerykańskich, Pastusiak odpowiada: - To dobre zjawisko w naszym wydaniu. Wystarczy, że politycy są już u nas aktorami albo próbują nimi być. Dla niego politykiem o talencie aktorskim jest Antoni Macierewicz. - On jest nie tylko świetnym aktorem, ale gra też według swojego scenariusza - tłumaczy profesor.

Tymczasem w Polsce aktorzy, po kilku raczej mało udanych rolach w polskim parlamencie, interesują się polityką z offu, nie stroniąc najwyżej od kontrowersyjnych sądów albo popierając partie lub polityków w wyborach.

Tych, którzy dosłownie otarli się o politykę, można policzyć na palcach. Gustaw Holoubek był dwukrotnie posłem jeszcze w czasach PRL. Wszedł do tamtejszego Sejmu jako przedstawiciel SPATiF, którego był prezesem. Potem w 1989 roku został senatorem. Tak wspominał w wywiadzie: - Byliśmy niesłychanie dumni, że wygraliśmy w pierwszych prawdziwych, niefałszowanych wyborach.

Razem z Holoubkiem w Senacie zasiadł też aktor Andrzej Szczepkowski, ojciec Joanny Szczepkowskiej, a posłem w Sejmie kontraktowym został Andrzej Łapicki. Ale kolejnej kadencji już nie powtórzyli.

W 1991 roku do Sejmu weszła Polska Partia Przyjaciół Piwa. Czysta egzotyka, wydawałoby się, ale jednak PPPP wprowadziła 16 posłów, w tym aktora i satyryka Janusza Rewińskiego. W kolejnych wyborach powtórki z tej rozrywki już nie było.
Obecnie polski parlament ma jednego aktora z papierami. To Jerzy Fedorowicz, który wszedł do Sejmu z list Platformy Obywatelskiej. W wywiadzie tłumaczył: - Ja bym tu swojego aktorstwa z polityką nie mieszał. Nie zostałem politykiem dlatego, że byłem aktorem, raczej dlatego że wykonywałem prace społeczne w Nowej Hucie, byłem społecznie zaangażowany.

Opowiadał, jak raz mu się zdarzyło skorzystać w Sejmie z aktorskich umiejętności. Kiedy kilka lat temu, w związku z Rokiem Wyspiańskiego, wszedł na mównicę sejmową, było strasznie głośno. Nie dało się skupić uwagi posłów. Jako człowiek teatru, nie był przyzwyczajony do tego, że go ktoś nie słuchał. "Pojechał" więc wierszem, i to Wyspiańskiego. Kiedy tak mówił strofami, robiło się coraz ciszej, aż w końcu zapadła absolutna cisza.

Już będąc parlamentarzystą, Fedorowicz zagrał w dwóch serialach. W "Ekipie" Agnieszki Holland wcielił się w rolę... posła, tyle że SLD. Wystąpił też w "Przepisie na życie". W tym ostatnim przypadku został serialowym generałem, ojcem bohaterki granej przez Maję Ostaszewską.

Satyryk i aktor Tadeusz Ross, znany bardziej jako Zulu Gula, też ma za sobą flirt z polskim parlamentem. Ale niedawno został europarlamentarzystą, zastępując Rafała Trzaskowskiego, który objął funkcję ministra w rządzie Donalda Tuska.

W nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego nie widać chętnych aktorów. Mówiono, że lewica walczy jak lwica o Daniela Olbrychskiego. Ale żona gwiazdora i jego menedżerka Krystyna Demska-Olbrychska prostowała to, twierdząc, że mąż jest nadal bardzo aktywny zawodowo i nie ma zamiaru poświęcać się polityce. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Olbrychski znany jest nie tylko z tego, że umie szabelką ciąć po fotografiach aktorów w niemieckich mundurach, ale też ze swoich ostrych, politycznych komentarzy.

Kiedy rozgorzał spór wokół filmu "Smoleńsk", powiedział w "Kropce na i": - Oczywiście, że odmówiłbym roli Lecha Kaczyńskiego w filmie "Smoleńsk", podobnie jak odmawiałem, gdy robiono filmy ku chwale Feliksa Dzierżyńskiego. Mówił też o swojej niechęci do Jarosława Kaczyńskiego, podkreślając, że "podzielił Polskę bardziej niż stan wojenny". W późniejszym wywiadzie twierdził z kolei, że politykiem, którego chciałby zagrać, jest Antoni Macierewicz. - Wypatrzyłem go, jako aktor jest fantastyczny - zachwycał się.

Najbardziej znane polityczne role polskich aktorów to te "grane" w kampaniach wyborczych, kiedy ocieplają wizerunek jednego z kandydatów, dając mu wsparcie. Najbardziej to było widoczne w wyborach prezydenckich 2010 roku. Stworzyły się dwie aktorskie brygady, a raczej... barykady. Dwie drużyny - Bronisława i Jarosława. Bronisława Komorowskiego poparli m.in. Janusz Gajos, Marian Kociniak, Krzysztof Kowalewski, Andrzej Seweryn, Wojciech Pszoniak i Daniel Olbrychski. Przy Jarosławie Kaczyńskim stanęli m.in. Ewa Dałkowska, Katarzyna Łaniewska, Anna Chodakowska, Janusz Rewiński, Jerzy Zelnik i Andrzej Masztalerz.

Niektórzy z drugiego obozu próbowali przekuć poparcie na mandat w Senacie w 2011 roku. Tak było w przypadku aktorki Katarzyny Łaniewskiej, znanej wcześniej jako serialowa dobrotliwa i bogobojna babcia Józefina z "Plebanii". W życiu politycznym zaczęła walczyć o prawdę smoleńską. Mówiła nie tylko w kampanii wyborczej, że Polska jest zniewolona kłamstwem, a prezydent Lech Kaczyński został zamordowany.

Również inna aktorka, Anna Chodakowska, której popularność przyniósł przed laty serial "Labirynt", kandydowała do Senatu. Obie się nie dostały.

Łaniewska potem skarżyła się, że przez to poparcie i opowiedzenie się po jednej stronie nie dostała już żadnej aktorskiej propozycji. Pozostały jej występy w Telewizji Trwam od czasu do czasu. Również Janusz Rewiński żalił się, że po tamtej kampanii jego telefon zawodowo zamilkł.

Polscy aktorzy stronią od kandydowania, ale nie od gadania o polityce. Jest nawet w dobrym tonie powiedzieć coś za, a nawet przeciw. Ich wypowiedzi są jednak traktowane jak wypowiedzi polityków, a może nawet ostrzej, i wtedy internet rozgrzewa się do czerwoności. Tak było, kiedy Maciej Stuhr próbował nie tylko opowiadać o tym, czym jest film "Pokłosie", w którym zagrał, a także kiedy Marian Opania tłumaczył, dlaczego odmówił zagrania prezydenta Lecha Kaczyńskiego w filmie "Smoleńsk". Rozgorzała dyskusja - kim jest aktor i co aktor może...

Podsumował to Jerzy Stuhr w jednym z wywiadów. Mówił, że jak Maciej coś więcej powie o "Pokłosiu" niż tylko to, że w tym filmie gra, od razu słyszy: - Ty, aktor, ty jesteś od grania. Nie wtrącaj się do polityki. To samo jest ze sportowcami. Tylko któryś się wypowiedział na temat inny niż sportowy, a już mu prezes Kaczyński powiedział: Panie, pan to oszczepem rzucaj, a nie bierz się za politykę.

Sami politycy, pytani o to, dlaczego w Polsce aktorzy rzadko idą w ich ślady, odpowiadają, że aktor ma wiele do stracenia. Takie wejście w polityczny świat na długo stygmatyzuje. Bo trzeba się opowiedzieć po jednej stronie. I wtedy traci się fanów z tej drugiej. Nic dziwnego, że polscy aktorzy wolą raczej otwierać własne restauracje niż sejmowe drzwi.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki