MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tytuł naukowy zapobiega sklerozie

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Profesor tytularny w wieku 65 lat jest umysłowo sprawniejszy niż doktor habilitowany w tym samym wieku. Wynika to jasno ze znowelizowanej przed kilku miesiącami ustawy o szkolnictwie wyższym. Nie dość, że ten pierwszy ma prawo pracować do 70. roku życia, to jeszcze w wieku 65-70 lat ma bierne prawo wyborcze, czyli może zostać wybrany rektorem, prorektorem, dziekanem lub prodziekanem.

go równolatek mający tylko habilitację owego prawa jest pozbawiony. Ustawodawca wyszedł bowiem z założenia, że otrzymanie tytułu naukowego profesora automatycznie przedłuża sprawność umysłową, szczególnie w zakresie zarządzania. Nie ma się czemu dziwić. Przecież konsultantami ustawy byli głównie profesorowie tytularni, którzy najlepiej wiedzą do czego są zdolni.

Czytaj także: Profesor Barbara Kamińska z GUMedu nie może być prorektorem, bo ma... 65 lat!

Przepis ten wszedł cichcem, co nie znaczy, że ktoś go gdzieś tylnymi drzwiami wprowadził. Część środowiska akademickiego go nie zauważyła, część uważała, że na uczelniach panuje geriatria, więc przynajmniej trochę się ją ograniczy. Część zainteresowana żywotnie taką regulacją przepchnęła ją skutecznie, pozbywając się na swych uczelniach grupy konkurentów do najwyższych stanowisk.

Dodatkowo wiele uczelni zapisało sobie w nowych statutach, że rektorami mogą być tylko osoby posiadające tytuł profesora. Tym samym wzmocniły i tak restrykcyjny przepis ustawowy. W efekcie na Politechnice Gdańskiej średnia wieku zgłoszonych kandydatów w wyborach rektorskich była najwyższa w historii.

Według dość powszechnej opinii pracowników naukowych, rektorami powinny być osoby mądre i doświadczone, jednak pod warunkiem, że mają owo "prof." przed, a nie po nazwisku (jak to się ma w przypadku tzw. profesorów uczelnianych). Dziś nie miałby prawa kandydować w wyborach ktoś taki jak Edmund Wittbrodt, który w 1990 roku został rektorem PG w wieku czterdziestu kilku lat mając "zaledwie" habilitację.

Przeczytaj konieczne: Inne felietony Piotra Dominiaka

Moim zdaniem (a jestem profesorem tytularnym i jeszcze przez chwilę nie mam 65 lat, więc w tym co piszę nie ma cienia prywaty) przepisy różnicujące limit wieku dla osób mogących sprawować władzę na uczelniach są nonsensem. Sprawność umysłowa i podatność na sklerozę nie ma nic wspólnego z posiadanymi stopniami i tytułami naukowymi. Słusznie zwraca się też uwagę, że ustawa o szkolnictwie wyższym idzie w całkiem przeciwną stronę niż działania reszty rządu, związane z podwyższeniem wieku emerytalnego. Niestety, ustawa ta jest (poza pewnymi sensownymi rozwiązaniami) przykładem kolejnego prawnego bubla i świadectwem braku koordynacji działań rządu. Dowód? Po ledwie pięciu miesiącach od jej wejścia w życie, przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego powołano zespół mający zająć się jej nowelizacją. Kto w składzie? Profesorowie tytularni!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki