Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To już kryzys na rynku leków, czy tylko przejściowe kłopoty?

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Wśród największych wydatków emerytów, już po uregulowaniu podstawowych opłat za media oraz zakupie żywności, pozostają leki.

Pacjenci - bo po to by je zdobyć muszą wędrować od apteki do apteki. Aptekarze bo z powodu skrajnie niskich i nie zmienianych od kilkunastu lat marż zagraża im bankructwo. Natomiast polscy producenci chętnie zwiększyliby produkcję leków w kraju, ale potrzebują do tego pomocy od państwa. A to, że od jakiegoś czasu dużo się mówi w Ministerstwie Zdrowia o potrzebie zapewnienia polskim pacjentom bezpieczeństwa lekowego daje nadzieję, że ją w końcu otrzymają.

Lista braków się wydłuża

W aptekach zaczyna brakować leków i - jak twierdzą aptekarze - ta lista z miesiąca na miesiąc się wydłuża.

- Coraz częściej zdarza się, że pacjenci odchodzą od lady z niezrealizowaną receptą - przyznaje Andrzej Denis, właściciel gdyńskiej apteki im. Świętego Alberta. - Aktualnie najbardziej brakuje nam podstawowych antybiotyków; augmentinu i amoksyciliny.

Problemy mamy też lekami na choroby przewlekłe, które pacjenci muszą przyjmować stale. Według portalu GdziePoLek w październiku br. lista brakujących leków liczyła 34 pozycje. Znalazły się na niej antybiotyki, w tym wyżej wspomniany Augmentin oraz Duracef oraz leki na inne schorzenia; Activelle (lek hormonalny, który zmniejsza ryzyko wystąpienia przerostu endometrium), Ozempic (reguluje poziom cukru i insuliny we krwi u osób z cukrzycą typu 2 lub insulinoopornością a często jest wykupywany jako lek na odchudzanie) Tegretol (lek psychotropowy i przeciwpadaczkowy powszechnie stosowany w neurologii. Według portalu GdziePoLek, który na bieżąco monitoruje sytuację na rynku farmaceutycznym - szczególnie problematycznie przedstawia się sytuacja z antybiotykami. Przykładowo - preparat Ospeyn 1000 i Ospen 1500 ( naturalna penicilina oporna na działanie kwasu zawartego w soku żołądkowym) nie posiadają zamiennika. Portal zestawił także leki, które są najbardziej wyczekiwane przez pacjentów. To m.in. Ozempic (jego zadaniem jest regulowanie poziomu cukru i insuliny we krwi u osób z cukrzycą typu 2 lub insulinoopornością a również wykupują go osoby chcące stracić na wadze), Fluenz Tetra (szczepionka przeciw grypie na sezon 2022/2023, Saxenda ( zastrzyki na odchudzanie czy Trulicity (działa odchudzająco).

Uzależnieni od Azji

Problemy z lekami zaczęły się już kilka lat temu - wspomina Barbara Misiewicz-Jagielak, wiceprezes Krajowych Producentów Leków - Polski Związek Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego. - Wpierw Chińczycy zaczęli ograniczać produkcję niezbędnych do produkcji leków - substancji czynnych w związku z ochroną środowiska. Kiedy dwadzieścia lat temu fabryki API (czyli substancji czynnych) zaczęły w Azji wyrastać jak grzyby po deszczu większość europejskich wytwórców leków zrezygnowała z ich produkcji u siebie i zaczęła je tam kupować bo były o wiele tańsze a równie dobrej jakości. I tym sposobem europejscy producenci, w tym również polscy, uzależnili się od Azji. Nikt nie przypuszczał wówczas, że będzie coś takiego jak pandemia lub, że gdzieś niedaleko rozpocznie się wojna. Kiedy zdali sobie sprawę w jak trudnej znaleźli się sytuacji zdecydowali się przywrócić w Europie produkcję substancji czynnych do produkcji leków przynajmniej tych niezbędnych do ratowania życia i zdrowia. Wkrótce potem zaczęła się pandemia. Niemal wszystkie kraje pozamykały granice i zakazały eksportu leków. Również leki produkowane w Polsce miały w Polsce zostać. Na co dzień w ramach Unii Europejskiej wszyscy producenci ze sobą współpracują, ale w sytuacji kryzysowej „koszula bliższa ciału” - trzeba zadbać przede wszystkim o swoich obywateli. Zdarzało się, że krajowa firma produkowała w Polsce w czasie pandemii trzy razy więcej danego leku, a i tak go w aptekach brakowało, bo poznikali wszyscy zagraniczni dostawcy. Na początku pandemii była to prawdziwa tragedia.

Dla swojego kraju

Większość firm farmaceutycznych, których w Polsce jest około setki, podejmowała decyzje, że priorytetem będzie produkcja dla swojego kraju. Polskie i zagraniczne firmy, które u nas mają swoje fabryki nie sprzedały ani grama leku za granicę, mimo że chciano im zapłacić dziesięć razy więcej. Podobnie robili Francuzi czy Amerykanie - dbali o swoich.

Do tego doszła wojna, pojawiła się inflacja, wszystko wokół drożeje. Rosną ceny surowców do wytwarzania leków, koszty energii, transportu. Ceny poszybowały więc w górę. Wzrosły również koszty pracownicze, ubezpieczenia itd. To wszystko powoduje, że producenci leków rezygnują z produkcji niektórych leków np. antybiotyków a które popyt w okresie pandemii znacząco spadł. Gdy taką decyzję podejmie jeden producent pozostali tę „dziurę” zasypią. Jeżeli jednak „wykruszy” się kilku to producenci, którzy jeszcze pozostali nie będą w stanie zwiększyć produkcji o sto procent z dnia na dzień. - W tej trudnej sytuacji szczególnie ważna jest ścisła współpraca producentów leków w Polsce z Ministerstwem Zdrowia - podkreśla Barbara Misiewicz-Jagielak. Póki co z problemem niedoboru leków krajowi producenci sobie poradzą, na kolejny kryzys nie są jednak przygotowani.

Nowe leki coraz droższe

Tymczasem pacjenci skarzą się nie tylko na to, że leków brakuje, ale również na to, że są coraz droższe.

- Siedem lat temu rozpoznano u mnie Chorobę Parkinsona - opowiada pan Zbyszek, mężczyzna po 70. Szczęśliwie mamy w rodzinie farmaceutę, którego kolega z roku prowadzi aptekę i leki dla mnie jakoś zdobywa. Poza typowym schematem leków na tę chorobę, w większości refundowanych do których jednak i tak miesięcznie dopłacam ok. 200 zł, przyjmuję nowy lek w postaci plastrów. Niestety, nie ma go na liście, jest w stu procentach płatny. Opakowanie plastrów na miesiąc kosztuje 1200 zł. Dzięki temu lekowi wciąż jeszcze jestem w dobrej formie. Poruszam się sprawnie, nie mam kłopotów z przełykaniem, nie trzęsą mi się ręce. Wciąż jestem pożyteczny. Pracuję zawodowo, pomagam przy wnukach. Jednak gdyby nie finansowa pomoc od dzieci nie byłoby mnie na niego stać. I nawet jak skończę 75 lat i będą mi przysługiwać leki za darmo, za lek w plastrach i tak moi najbliżsi będę musieli płacić.

Nie wykupują leków

Już dziś ponad 80 proc. osób starszych nie wykupuje leków przypisanych im przez lekarzy na receptę bo mogłoby zabraknąć im pieniędzy na inne podstawowe potrzeby, w tym na jedzenie - wynika z najnowszego badania opinii, przeprowadzonego przez SW Research na zlecenie Koalicji „Na pomoc niesamodzielnym”. Aż 95 proc. badanych przyznało, że ich domowy budżet jest obciążony wydatkami na lekarstwa, a ich zakup mógłby spowodować że emerytom nie wystarczyłoby na inne potrzeby, w tym na jedzenie. Rosnąca inflacja, która we wrześniu br przekroczyła 17 proc., pożera domowe budżety emerytów. Na dodatek, jak podkreśla Robert Majkowski, prezes Funduszu Hipotecznego DOM, polscy seniorzy nie mają zbyt wielu oszczędności, rzadko dorabiają do emerytury, a świadczenia emerytalne są ich jedynym źródłem dochodu.

Emeryci są jedną z grup społecznych, która najmocniej odczuwa szalejącą inflację - wynika z najnowszego badania Koalicji „Na pomoc niesamodzielnym”. Średnia emerytura w Polsce to 2545 zł brutto, ale mimo waloryzacji i dodatkowych świadczeń (np. przysłowiowej trzynastki) wielu seniorom nie wystarcza na podstawowe potrzeby. Z tego powodu w ostatnich kilku miesiącach 82 proc. emerytów nie wykupiło recept. - To zatrważające, zwłaszcza że mowa niejednokrotnie o poważnych schorzeniach lub chorobach przewlekłych - mówi Robert Majkowski, prezes Funduszu Hipotecznego DOM.

Również Rejestr Dłużników BIG InfoMonitor i BIK cyklicznie publikuje informacje na temat zadłużonych Polaków. Wynika z niego, że osoby w wieku 60+ są zadłużone na ponad 10 mld zł i ta wartość wciąż rośnie. Co najbardziej drenuje senioralne budżety? Wśród największych wydatków emerytów, już po uregulowaniu podstawowych opłat za media oraz zakupie żywności, wciąż pozostają leki. Ponad 60 proc. emerytów wydaje nie tylko na lekarstwa, ale również preparaty medyczne. Sporą część wydatków zajmują usługi lekarskie i rehabilitacyjne (co piąty senior przeznacza na nie swoje emeryckie środki).

Marże są za niskie?

Większość leków drożeje tak w jak wszystko; benzyna, gaz czy energia elektryczna. Z jednym wyjątkiem - ceny leków refundowanych po części przez państwo pozostają na niezmienionym poziomie. To podstawowe lekami, których potrzebują chorzy - i to nie tylko seniorzy. Zdaniem wielu ekspertów - nie powinny one zdrożeć. Rynek leków refundowanych jest w Polsce regulowany przez Ministra Zdrowia. Pod koniec ub. roku odbyły się negocjacje przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia z producentami leków i ustalone ceny, tzw. urzędowe - takie same we wszystkich aptekach - będą obowiązywać przez najbliższe trzy lata.

- W sytuacji, gdy wszystko wokół drożeje i ludzie muszą za wszystko płacić coraz więcej wydaje się że dla pacjentów leki refundowane są teraz nawet tańsze niż jeszcze kilka lat temu - uważa gdyński aptekarz Andrzej Denis. - Jednak z punktu widzenia apteki problemem numer jeden są dramatycznie niskie marże. Polskie marże apteczne są najniższe w całej Europie. Przykładowo na ten sam zastrzyk marża we Włoszech czy w Hiszpanii sięga 20 proc. a w Polsce nie przekracza 2 proc. Obsługa pacjentów realizujących receptami na leki refundowane stała się więc dla aptek kompletnie nieopłacalna. Apteka w ogóle na tym nie zarabia. Mogłaby „dorobić” na sprzedaży leków OTC czyli dostępnych bez recepty. - W grupie tej znajdują się m.in. preparaty przeciwbólowe czy przeciwgorączkowe. - Problem w tym, że apteki mają dziś na tym polu bardzo licznych konkurentów.

O ile np. we Włoszech lek np. na ból zęba dostępny jest tylko w aptece to w Polsce można go kupić niemal wszędzie - w sklepach spożywczych na stacjach benzynowych, na poczcie. Z powodu niskich marż rośnie liczba aptek zagrożonych bankructwem.

Tylko nie kosztem pacjenta

- Marże są takie same od 11 lat i ten właśnie powód wystarczyłby by je podwyższyć - przekonuje Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska. - Poza tym mamy inflację, rosną ceny benzyny a praktycznie cały przemysł farmaceutyczny bazuje na transporcie. Ciągle się coś dowozi, w tym m.in. półprodukty, poza tym dystrybucja leków odbywa się praktycznie bez przerw. Jeżeli marże nadal pozostaną na granicy nieopłacalności na której już są, to braki na rynku aptecznym jeszcze się pogłębią. Jeszcze się to wszystko trzyma dzięki lekom OTC (czyli dostępne bez recepty) które mają tzw. wolną marżę.

Podwyżka marży na tego rodzaju produkty zniwelowała nieco negatywne skutki rosnących cen benzyny. Problem w tym, że rosną nie tylko ceny benzyny, ale również światła, gazu itd.

- W przypadku leków pełnopłatnych zapłaci za to pacjent, natomiast tam, gdzie jest udział państwa (czyli w lekach refundowanych) to właśnie państwo powinno wziąć na swoje barki koszt inflacji której efektem są rosnące ceny refundowanych leków, które obciążają kieszeń pacjentów. Jednym słowem trzeba podnieść ceny leków refundowanych i tak ustawić inaczej odpłatność by pacjent odczuł, że nic na tym nie stracił.

Ministerstwo dostrzega problem

- Są problemy z poszczególnymi lekami, ale nie widzimy, żeby sytuacja odbiegała od normy. Mamy 16 tys. zarejestrowanych produktów leczniczych, w tym ponad 55 tys. opakowań różnych leków. Na pewno żadna z aptek nie jest w stanie tyle produktów posiadać - uspokajał na konferencji prasowej 18 października wiceminister zdrowia Maciej Milkowski.

Poza listą antywywozową i możliwością wprowadzenia importu interwencyjnego, resort zdrowia zaproponował nowe rozwiązanie. W trybie dwutygodniowym Ministerstwo Zdrowia będzie przekazywać do Naczelnej Izby Lekarskiej i Naczelnej Izby Aptekarskiej oraz hurtowni farmaceutycznych informacje w zakresie możliwej ograniczonej dostępności do poszczególnych leków.

Co dalej z nową ustawą?

Wszystkie te i inne kwestie uregulować ma nowa ustawa refundacyjna. Na jakim etapie procedowania znajduje się ona obecnie? - Na żadnym - odpowiada Irena Rej. Jako Izba Farmacja Polska mamy szereg zastrzeżeń do tej ustawy, bo są w niej zapisy bardzo niekorzystne dla pacjentów podobnie jak przemysłu. Protestują przeciw ustawie w takim kształcie również organizacje pacjenckie.

Wygląda jednak na to, że Ministerstwo Zdrowia konsekwentnie doprowadzi do końca kwestię nowej ustawy refundacyjnej. Opłata ryczałtowa za lek refundowany wzrosnąć ma z 3,2 zł do 6,8 zł. W praktyce, tak jak dotychczas, poza opłatą ryczałtową pacjent dopłaci jeszcze różnicę między ceną leku, który kupuje, a ceną najtańszego leku z tej grupy na poziomie której ustalono limit. Najczęściej ta dopłata sięga kilkudziesięciu złotych. Czy nowa ustawa okaże się korzystna dla pacjentów, aptekarzy i przemysłu - jak obiecuje minister zdrowia - okaże się już za kilka miesięcy, w nowym, 2023 roku.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki