18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Tajemnica Westerplatte" to film o sporze o nieprzekraczalny przedział postaw politycznych

Henryk Tronowicz
Materiały prasowe
Wchodząc w piątek do kina na "Tajemnicę Westerplatte", spodziewałem się, że twórca filmu Paweł Chochlew rozszyfruje zagadkę zapowiadaną przez siebie w tytule. Niestety, debiutujący reżyser (zarazem autor scenariusza) z tej zapowiedzi się nie wywiązał.

Chochlew usiłuje dokonać rekonstrukcji przebiegu historycznych wydarzeń rzetelnie, lecz w porównaniu z wcześniejszym filmem Stanisława Różewicza "Westerplatte" (1967), nowych treści nie wnosi. Twórca koncentruje się na trzech wątkach. Usiłuje pokazać, jak sobie wyobraża przebieg heroicznej obrony polskiej placówki w obliczu nieporównywalnie większych sił wroga. Usiłuje odtworzyć przebieg dyskusji dowódców placówki nad sensem utrzymywania obrony w warunkach, które nie rokują najmniejszej szansy na przetrwanie. Chochlew wreszcie stara się zarysować postawy żołnierzy, wśród których jedni, przerażeni bezsilnością, zwątpili w sens stawiania oporu, inni - w filmie nieliczni - skłonni byli pójść do niewoli, a jeszcze inni - tacy u Chochlewa byli do końca w przewadze - nie zamierzali się poddać za żadną cenę, choć kierowały nimi tylko emocje, a nie orientacja w realnym układzie sił.

Taka jest wizja reżyserska, zrodzona w wyobraźni Chochlewa.
Nie ulega wątpliwości tylko to, że na Westerplatte było piekło. O obraz tego piekła Chochlew ociera się jednak wyłącznie w sekwencji początkowej, zakończonej dywanowym nalotem niemieckich bombowców. Narrację w "Tajemnicy Westerplatte" głównie wypełniają krótkie epizody odpierania ataków grupy szturmowej SS-Danziger Heimwehr. Tymczasem ostrzał na polską placówkę, rozpoczęty przez działa z niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein, od strony lądu wspierało także natarcie grupy uderzeniowej Hennigsen.

Chochlew nie nadużywa gwałtownych środków ekspresji. Wdaje się za to w eksponowanie marginalnych scenek niesubordynacji wojaków

Chochlewowi nie udało się unaocznić równoczesnego piekielnego natarcia Niemców z morza, lądu i powietrza. Główny wątek "Tajemnicy Westerplatte" reżyser rozwija wokół kontrowersji sprowadzającej się do pytania, czy w obronie Westerplatte należy się bić do ostatniej kropli krwi, czy też skapitulować, aby do niepotrzebnych ofiar nie dopuścić. Nawiasem mówiąc, w PRL powstał film pod tytułem "Do krwi ostatniej" (1978) i wtedy wątpliwości nie zgłaszano, chodziło bowiem o Lenino. Dzisiaj spór ten w "Tajemnicy Westerplatte" rezonuje. Chochlew konfrontuje racje dowódcy majora Sucharskiego z przekonaniami kapitana Dąbrowskiego, ale mimo że zderza ich w dialogu parokrotnie, to obaj oficerowie wciąż przytaczają te same argumenty. W ujęciu Chochlewa przebieg tego zasadniczego sporu odbywa się za każdym razem w nerwowym pośpiechu, nie w formie racjonalnej kalkulacji, ale w scenach, w których skonfliktowani dowódcy skaczą sobie do oczu.

Sucharski był oficerem wobec podwładnych żołnierzy szalenie wymagającym, a w interpretacji Michała Żebrowskiego to postać żołnierza, który niezbyt energicznie egzekwuje własne polecenia. Poza tym Chochlew zbyt często fotografuje mjr. Sucharskiego za biurkiem.

Chochlew w swoim reżyserskim debiucie okazał się filmowcem niesłychanie oszczędnym. Nie nadużywa - jak to jest w modzie kina lat ostatnich - gwałtownych środków ekspresji, a użyte efekty specjalne nie wywołują specjalnego wrażenia. Od eksplozji pocisków i bomb widzowi nie pękają bębenki. Wdaje się za to twórca w eksponowanie marginalnych scenek niesubordynacji wojaków, jak ta z morską kąpielą paru głupawych frajtrów, niezdających sobie sprawy, że wystawiają się wrogowi na muszkę. Albo jak scena niezbyt precyzyjnie przedstawionej egzekucji dezerterów.

Nieznana jest miara, która by pozwoliła wytyczyć nieprzekraczalny przedział postaw patriotycznych. Ale o taką miarę trzeba się spierać. Pyta mjr Sucharski kpt. Dąbrowskiego o to, gdzie jest granica ludzkiego poświęcenia, ponoszenia ofiar w walce, na co kapitan odpowiada, że granica jest tutaj, na Westerplatte! Pod Waterloo francuski generał Cambronne poderwał do walki starych wiarusów okrzykiem "Gwardia umiera, ale się nie poddaje!". Odnoszę wrażenie, że duch napoleońskiego generała przyświeca filmowej obronie Westerplatte w wersji Pawła Chochlewa.

Opiekę artystyczną nad realizacją filmu sprawował zmarły niedawno reżyser Janusz Morgenstern.

Szukasz propozycji filmowych do obejrzenia wieczorem w telewizji? Sprawdźaktualny program tv!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki