Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia i współczesność. Ostatnia droga pułkownika Wincentego Sobocińskiego

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Urna z prochami płk. Wincentego Sobocińskiego została złożona tymczasowo przed ostatnią drogą do rodzinnej miejscowości w krypcie gdańskiej bazyliki św. Brygidy
Urna z prochami płk. Wincentego Sobocińskiego została złożona tymczasowo przed ostatnią drogą do rodzinnej miejscowości w krypcie gdańskiej bazyliki św. Brygidy Przemek Świderski
Płk Wincenty Sobociński chciał spocząć w rodzinnym Murzynnie, niewielkiej miejscowości pod Bydgoszczą. Taka była ostatnia wola tego przedwojennego oficera polskiego wywiadu w Wolnym Mieście Gdańsku, późniejszego weterana słynnej spadochronowej brygady i powojennego emigranta w Argentynie. Możliwa do spełnienia stała się dopiero teraz.

- Heniek, nie licz na żadną pomoc, nie macie tu żadnej szansy, Gdańsk jest odcięty. Uważaj, jutro rano Niemcy uderzą, nie dajcie się zaskoczyć. Ty dowodzisz i ty decydujesz. Jak uznasz, że opór nie ma szans, wiesz, co robić. Nie daj się tylko zaskoczyć - tak mówił Wincenty Sobociński, jeszcze w stopniu podpułkownika, do majora Henryka Sucharskiego, wieczorem 31 sierpnia 1939 r. Tę rozmowę w cztery oczy podsłuchał Mieczysław Wróbel, jeden z żołnierzy polskiego garnizonu Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Była ona ostatnim akcentem wizyty na Westerplatte ppłk. Sobocińskiego - szefa Wydziału V Wojskowego Komisariatu Generalnego RP w Wolnym Mieście Gdańsku, oficera tzw. Dwójki (II Oddziału Sztabu Głównego Wojska Polskiego), czyli wojskowego wywiadu.

Ostatni dzień pokoju

Historyk dr Jarosław Tuliszka „rozpracował” ostatnią wizytę na Westerplatte ppłk. Wincentego Sobocińskiego. Opierał się m.in. na relacjach świadków, uczestniczących w niej polskich żołnierzy.

- Wiemy, że ppłk Sobociński przybył na Westerplatte 31 sierpnia 1939 roku w godzinach popołudniowych. 12-kilometrową odległość z Komisariatu Generalnego RP pokonał samochodem w około 20 minut. Przed wyjazdem załatwił wszystkie sprawy biurowe, przebrał się w ciemny garnitur - relacjonuje historyk.

Kilka godzin wcześniej Sobociński otrzymał informację od mjr. Jana Żychonia, szefa bydgoskiej ekspozytury wywiadu, że WST na Westerplatte zostanie zaatakowana w ciągu 24 godzin. Od rana było też wiadomo, że tzw. Korpus Interwencyjny gen. Skwarczyńskiego, który miał być skierowany do Gdańska po rozpoczęciu konfliktu zbrojnego, został rozwiązany i nie udzieli pomocy polskim żołnierzom na półwyspie. Żychoń przekazał także Sobocińskiemu informacje o koncentracji gdańskich formacji bojowych w rejonie Nowego Portu i Wisłoujścia. Jego zdaniem, wszystko wskazywało, że polska placówka wojskowa na Westerplatte zostanie zaatakowana, i to bardzo szybko.

W czasie obiadu na Westerplatte, obecni na nim oficerowie i podoficerowie zauważyli, że Sobociński, który bywał tu bardzo często, nie zachowywał się jak zazwyczaj. Robił „dobrą minę do złej gry”, jednak jego powaga zdradzała niepokój. - W czasie obiadu Sobociński zdradził jedynie, że sytuacja w Gdańsku rzeczywiście była napięta, a Niemcy wzmocnili gdański garnizon. Na „pocieszenie” powiedział, że Hitler dał ultimatum, na które oczekuje odpowiedzi do 3 września, więc do tego czasu wojna raczej nie wybuchnie. Autorzy relacji byli zgodni co do tego, że właśnie podczas tego obiadu Sobociński przekazał życzenie Naczelnego Wodza, aby utrzymać placówkę przez 12 godzin.

Wstał, podniósł kieliszek i wzniósł toast: „Nie wiem, kiedy się zobaczymy, ale mam do was jedną prośbę: nie dajcie się zaskoczyć” - mówi Tuliszka. - Potem podszedł do najmłodszego oficera, podporucznika Kręgielskiego i zwrócił się do niego: „Ze wszystkimi jestem po imieniu, tylko nie z tobą, Mały, dlatego piję z tobą za braterstwo, ażebyś pamiętał, że jesteśmy wszyscy jak w jednej rodzinie i jak jedna rodzina musimy się wspólnie wspierać”.

Pod koniec obiadu w kasynie jeszcze raz przypomniał o życzeniu Naczelnego Wodza: „Pamiętajcie, nie dajcie się zaskoczyć, a jeżeli wytrzymacie 12 godzin, to gdy losy na to pozwolą, całą załogę ozłocimy”.

Czas po obiedzie upływał na pogawędkach z oficerami. Według relacji ppor. Kręgielskiego w pewnym momencie Sobociński wziął go do osobnego pokoju. Tam miał szczerze mu powiedzieć: „Słuchaj, Mały, mówię z tobą jak z oficerem i mężczyzną - mała nadzieja na uratowanie życia. Bijecie się o honor żołnierski i polski Gdańsk. Wasza postawa zdecyduje, jak was będzie sądziła przyszłość. Wiem, że masz matkę na utrzymaniu. Podaj mi jej adres, a jeśli będę mógł, zrobię dla niej wszystko, ażeby mogła żyć w spokoju. Ty bądź przygotowany na najgorsze i jeszcze raz pamiętaj, nie daj się zaskoczyć. Przewaga po tamtej stronie jest olbrzymia. Jestem przekonany, że potrafisz wspólnie z innymi udźwignąć i wypełnić to trudne zadanie”.

Wizyta Sobocińskiego na Westerplatte utrwaliła się w historii, ale też w kulturze. Została odtworzona w obu filmach poświęconych obronie WST. W obrazie Westerplatte z 1967 r. ppłk. Wincentego Sobocińskiego grał Zdzisław Mrożewski, a w ekranizacji z 2013 r. Jan Englert.

Poszukiwania

Pułkownik Wincenty Sobociński zmarł w 1959 roku w Merlo, w aglomeracji Buenos Aires. Argentynę wybrał jako cel powojennej emigracji. Pracował jako stolarz meblowy. Na południową półkulę ściągnął żonę Elżbietę.

W polonijnej prasie w Argentynie ukazały się nekrologi informujące o jego śmierci.

W realiach lat 60. XX wieku nie było szans na spełnienie ostatniej woli tego zasłużonego wojskowego, który chciał spocząć w grobowcu w rodzinnym Murzynnie pod Bydgoszczą. Z czasem lokalizacja miejsca pochówku pułkownika „zatarła się”. Na tyle, że gdy kilka lat temu grupa pasjonatów historii Gdańska, Westerplatte, postanowiła przypomnieć postać pułkownika, nie było nikogo, kto mógłby wskazać jego miejsce spoczynku.

W sprawę zaangażował się o. Jacek Jerzy Twaróg z Polskiej Misji Katolickiej w Argentynie (kpt. Wojska Polskiego). To jego „śledztwo” pozwoliło najpierw odnaleźć nekrologi w polonijnej prasie, a potem natrafić w Merlo na stary nagrobek z imieniem i nazwiskiem Vicente Sobocinski, i datą śmierci. Potem okazało się, że Elżbieta Sobocińska na sto lat opłaciła miejsce na cmentarzu.
- To był łut szczęścia, korzystny zbieg okoliczności. Tylko dlatego mogliśmy zacząć myśleć o wypełnieniu ostatniej woli pułkownika Sobocińskiego - mówił dr Jarosław Tuliszka.

Pożegnanie

Droga płk. Wincentego Sobocińskiego z Buenos Aires do Polski trwała 33 godziny. Samolot, w porywach silnego wichru, wylądował w Krakowie. Urnę dostarczył do Polski, tuż przed Wigilią, o. Jacek Jerzy Twaróg . To właśnie on trzy lata temu odnalazł grób polskiego oficera w Merlo.

- To jest wzruszający moment. Zwieńczenie myśli, która zrodziła się wśród historyków, naukowców, samorządowców, przewodników PTTK. Chodziło o odnalezienie miejsca spoczynku płk. Sobocińskiego w Argentynie i sprowadzenie jego prochów do Ojczyzny. Dziś ta myśl, przerodzona w czyny, znajduje swój finał. Nie byłoby to jednak możliwe bez ogromnego wsparcia ojca Jacka Jerzego Twaroga z Polskiej Misji Katolickiej w Argentynie. On zrobił dla spełnienia ostatniej woli pułkownika, tam, w Argentynie, rzeczy niewiarygodne - mówił w czasie powitania w kaplicy krakowskiego lotniska Stanisław Sikora, znany gdański przewodnik, przedstawiciel PTTK, jeden z pomysłodawców upamiętnienia pułkownika, założyciel stowarzyszenia jego imienia, gorący orędownik ściągnięcia prochów Wincentego Sobocińskiego do Polski.

- Chcieliśmy, by pułkownik spoczął, zgodnie ze swoją wolą, w rodzinnym Murzynnie - mówi dr Jarosław Tuliszka.
Tu znów zaangażował się o. Twaróg. Koordynował cały argentyński etap powrotnej drogi Wincentego Sobocińskiego do Polski. A ten nie był prosty. Szczątki zostały ekshumowane i spopielone.

Następnie odbyło się pożegnanie prochów pułkownika. Całość miała charakter religijny. Wincentego Sobocińskiego żegnała argentyńska Polonia, ale też lokalne władze.

- Panie pułkowniku, po latach tułaczki nadchodzi czas twojego powrotu do ukochanej Ojczyzny - mówił symbolicznie w czasie pożegnalnej mszy w argentyńskim Sanktuarium w Lujan o. Jacek Jerzy Twaróg. - Bóg wspierał cię na tułaczym szlaku. Ufamy, że twoja postawa, twoja walka, skłonią do refleksji o to, w jakim miejscu jest nasz patriotyzm, czy jesteśmy gotowi na poświęcenia. Przeniesiemy pamięć o tobie na następne pokolenia. Żegnamy wraz z całą Polonią w Argentynie wielkiego człowieka, Polaka, który poświęcił się w walce o niepodległą Ojczyznę. To dziedzictwo, którego nie zmarnujemy.

Biskup polowy Wojska Polskiego, ks. dr Wiesław Lechowicz porównał płk. Sobocińskiego do poświęcenia bł. Stefana Frelichowskiego, katolickiego księdza zamęczonego przez Niemców w obozie koncentracyjnym w Dachau.
- Jego życie było naznaczone walką. Przyczynił się m.in. do obrony Westerplatte - mówił w czasie uroczystości w Lujan. - Był wzorem pracy, pilności, lojalności. Był zawsze wierny służbie. Takich ludzi potrzebuje Polska, Polonia w Argentynie i cały świat.

Ostatni etap

Tuż przed Bożym Narodzeniem urna z prochami zasłużonego oficera została przewieziona do Gdańska. Przedstawiciele Stowarzyszenia im. płk. Wincentego Sobocińskiego złożyli ją w krypcie bazyliki św. Brygidy.

To jeden z ostatnich etapów wypełnienia woli pułkownika. I jednocześnie gdański etap długiej podróży. Co ciekawe, w tej samej krypcie trzy lata temu na ponowny pochówek na nowym cmentarzu Wojska Polskiego na Westerplatte oczekiwały szczątki przyjaciela pułkownika Sobocińskiego, mjr. Henryka Sucharskiego.

- Planujemy uroczystości pogrzebowe pułkownika Sobocińskiego 1 września tego roku. Chcielibyśmy, aby na Westerplatte 31 sierpnia odbyła się oficjalna uroczystość pożegnania Wincentego Sobocińskiego. Byłaby to swego rodzaju symboliczna klamra. Takie są zamierzenia - mówi Jarosław Tuliszka.

- Całe życie pułkownika Sobocińskiego to doskonała lekcja patriotyzmu, wojskowego profesjonalizmu. Opowieść o tym, jak warto żyć dla Ojczyzny, dla kraju - zaznaczał Stanisław Sikora.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki