Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica ingresu Sławoja Leszka Głódzia na metropolitę gdańskiego. 12 lat rządów w gdańskim Kościele i dużo kontrowersji

Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
Przemysław Świderski
W niedzielę 26 kwietnia 2020 mija dwunasta rocznica ingresu Sławoja Leszka Głódzia na metropolitę gdańskiego. Najprawdopodobniej ostatnia obchodzona przez niego na tym urzędzie. Kolejną hierarcha, który w sierpniu ukończy 75 lat, spędzi już jako emeryt w wystawnej rezydencji w swojej rodzinnej Bobrówce na Podlasiu. Choć nie brak w Gdańsku takich, którzy chętnie odesłaliby go tam choćby jutro.
Msza święta 26.04.2020

Gdańsk: Msza święta z okazji 12-lecia ingresu arcybiskupa Sł...

To nieszczęście i pokaranie dla gdańskiego Kościoła

- tak o tej nominacji mówił przed 12 laty były prezydent Lech Wałęsa. I nie był w tej opinii odosobniony. Wieść, że to właśnie były kapelan Wojska Polskiego, biskup warszawsko-praski i przewodniczący Zespołu ds. Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja ma zostać następcą odchodzącego na emeryturę abp. Tadeusza Gocłowskiego, wywołała frustrację trójmiejskich elit. Uchodzący za zwolennika Prawa i Sprawiedliwości, stronnika Radia Maryja i eurosceptyka Głódź nie pasował do liberalnego, proplatformianego i prounijnego środowiska. Pojawił się nawet pomysł wystąpienia z petycją do Watykanu o przysłanie innego biskupa.

Nastroje tonował Episkopat, wzywając do uszanowania decyzji Stolicy Apostolskiej. O życzliwe przyjęcie swojego następcy apelował także ustępujący abp Tadeusz Gocłowski.

„Kochamy cię, alleluja”

Jeżeli jednak komuś się wydawało, że gdańscy katolicy reprezentują wobec nowego ordynariusza zjednoczony front sprzeciwu, został szybko wyprowadzony z błędu. 26 kwietnia 2008 r. w blisko czterogodzinnych uroczystościach w Archikatedrze Oliwskiej, nieco opóźnionych z powodu konieczności oczekiwania na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wzięło udział kilka tysięcy wiernych, entuzjastycznie witających swojego arcypasterza.

Jakby na potwierdzenie jego politycznych sympatii pierwsze rzędy w kościele zajęli politycy PiS. Znaczących przedstawicieli PO oraz pomorskich samorządów, poza Pawłem Adamowiczem, nie było.

Lech Wałęsa, który mimo swoich zastrzeżeń, przybył na ingres, został wygwizdany. Członków eseldowskiej młodzieżówki, którzy zamierzali zorganizować happening - zbiórkę pieniędzy na flaszkę dla arcybiskupa (o którym mówiono, że nie stroni od alkoholu) - przepędzono.

Przychodzę do was w Imię Pańskie z ufnością, że mnie przyjmiecie, że mi zaufacie, otoczycie swoją modlitwą, zrozumiecie, otworzycie swoje serca na posłanie nadziei. Bo biskup ma być świadkiem i sługą nadziei

- mówił w homilii metropolita, którego biskupie zawołanie brzmi: „Milito pro Christo” (Walczę dla Chrystusa).

A gdy po ingresie pozdrawiał wiernych na placu przed kościołem, ci zaintonowali pieśń „Kochamy cię, alleluja”.
- W duchu tak myślałem, że po tej udręce przyjdzie trochę słońca. I przyszło - skomentował to gorące powitanie nowy gospodarz archidiecezji.

Cieszył się też Jacek Kurski, wówczas poseł i lider pomorskiego PiS:
- Teraz archidiecezja będzie mieć duszpasterza z prawdziwego zdarzenia, który będzie duszpasterzem, ordynariuszem całego Kościoła gdańskiego, wszystkich ludzi, a nie wyalienowanej elity intelektualnej.

A owe „wyalienowane elity”, choć musiały się pogodzić z nominacją, przez kolejne lata zachowywały się tak, jakby nie do końca uznawały duchowe przywództwo nowego arcybiskupa i przy każdej sposobności fetowały jego poprzednika.

Stary i nowy

Nowy metropolita szybko wprowadził swoje porządki. Zaczęła się karuzela stanowisk, zarówno w kurii, jak i na probostwach. Towarzyszyła temu rygorystyczna polityka finansowa i zwiększenie danin od proboszczów na rzecz kurii, co tłumaczono koniecznością spłaty zadłużenia, w jakie popadła diecezja po niesławnej aferze Stella Maris, w którą zamieszani byli współpracownicy poprzedniego arcybiskupa.

Nowy zwierzchnik demonstracyjnie przywrócił też do łask prałata Henryka Jankowskiego, któremu abp Gocłowski wcześniej zakazał głoszenia kazań i - po odesłaniu na emeryturę - nakazał opuszczenie ekskluzywnych apartamentów w plebanii parafii św. Brygidy.

Do otwartego konfliktu między arcybiskupami Gocłowskim (zm. 2016) i Głódziem nigdy nie doszło, jednak dało się zauważyć wyraźny dystans między nimi. Nie brakowało też drobnych uszczypliwości.

Z początku obaj mieszkali w tym samym budynku i mogli widzieć nawzajem swoje okna. Opowiadano, że Głodź kazał zainstalować na biurku lampę z czasowym włącznikiem nastawionym na wczesne godziny poranne, po to by jego sąsiad myślał, że ten zaczyna pracę już przed świtem, podczas gdy on faktycznie wtedy jeszcze smacznie spał.

To sąsiedztwo poprzednika okazało się jednak dla nowego metropolity na tyle uwierające, że ostatecznie wyprowadził się na Stare Szkoty, do zabytkowego XIX-wiecznego budynku pojezuickiego, który kazał pieczołowicie odrestaurować, częściowo za samorządowe pieniądze.

Nowa siedziba biskupia miała tę dodatkową zaletę, że wokół niej znajdował się rozległy ogród, w którym biskup, z zamiłowania rolnik i myśliwy, mógł trzymać swój zwierzyniec, w tym dorodne daniele.

Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź pod pręgierzem. Katolicy nie ...

„Bądź moim actimelkiem!”

Do pierwszego poważnego kryzysu związanego z posługą gdańskiego ordynariusza doszło w marcu 2013 r., gdy w tygodniku „Wprost” ukazał się artykuł Magdaleny Rigamonti „Cesarz Trójmiasta”.

Autorka przytoczyła w nim relacje o skandalicznym traktowaniu przez arcybiskupa niektórych księży, a w szczególności jego osobistego kapelana, którego jakoby pijany budził w nocy i kazał mu grać na akordeonie do tańca. Podczas libacji wysyłał go do miasta na poszukiwania odpowiedniego gatunku kiełbasy, kazał nalewać alkohol, krzycząc: „Co ty, k..., nawet nalać nie potrafisz!”. A rano, na kacu, wzywał go, żądając jogurtu i krzycząc: „Bądź moim actimelkiem!”. Towarzyszyła temu informacja, że wśród księży tworzona jest czarna lista przewinień Głódzia, która ma zostać wysłana do Watykanu.

Potrzeba było dwóch tygodni, nim metropolita ogłosił list, w którym skarżył się, że został „przesadnie pomówiony i to w sposób, który nie odpowiada relacjom wewnątrzkościelnym”. Znalazła się tam także fraza:

„Przebaczam i proszę o to samo, jeśli ktoś uważa, że moim postępowaniem go skrzywdziłem”.

Wątek nocnych libacji w kurii, przy akompaniamencie akordeonu, wykorzystał później Wojciech Smarzowski w filmie „Kler”. Powszechnie uważano, że sportretowana tam w sposób dość odrażający postać abp. Mordowicza wzorowana była na Głódziu. Anegdota mówi, że Paweł Adamowicz kiedyś wprost zagadnął o to metropolitę.

- No cóż, nie każdy może o sobie powiedzieć, że grał go Janusz Gajos - miał usłyszeć w odpowiedzi.

Prezent na 168 tysięcy metrów kwadratowych

Relacje między arcybiskupem a wieloletnim prezydentem Gdańska to osobna historia. Paweł Adamowicz, wówczas jeszcze członek nielubianej przez Głódzia Platformy (co ten często wyrażał niemal otwarcie w homiliach), był też mocno związany z abp. Gocłowskim, ale jako gospodarz miasta i gorliwy katolik zarazem, nie mógł ignorować nowego metropolity. Dlatego właśnie jako jedyny z ważnych polityków PO był obecny na jego ingresie. A i potem, z racji pełnionych obowiązków, często się spotykali. Ostatecznie, po wielu zakrętach, obu panów połączyło coś na kształt szorstkiej przyjaźni.

Jej początki były jednak trudne. Najpierw metropolita zorientował się, że fragment Parku Oliwskiego jest formalnie własnością kurii i zaczął głośno rozważać możliwość jego ogrodzenia. Chcąc zapewnić utrzymanie dostępności tej części parku, miasto nie miało innego wyboru, jak darować gdańskiemu Kościołowi inną atrakcyjną działkę na wymianę.

To nie zatrzymało jednak arcybiskupiej ofensywy. Podczas uroczystości 10-lecia prezydentury Adamowicza, jesienią 2008 roku, abp Głódź ofiarował mu szczególny prezent - projekt kościoła autorstwa włoskiego architekta Gaetano Callocchii, który miałby stanąć w Młodym Mieście, niedaleko budynku ECS. W zamian za realizację wartej 48 mln euro inwestycji, arcybiskup oczekiwał od miasta wniesienia gruntów o powierzchni, bagatela, 168 tys. metrów kw. Na to Adamowicz nie zamierzał przystać. Ta odmowa w pewnym sensie zadziałała na jego korzyść. W powszechnej opinii uważa się bowiem, że abp Głódź liczy się tylko z tymi, którzy potrafią okazać siłę.

Przełomowym momentem w ich wzajemnej relacji miała być ciężka choroba nowotworowa gdańskiego metropolity, operacja (całkowite usunięcie żołądka) i długotrwała hospitalizacja w 2014 r. Adamowicz odwiedził go wtedy w warszawskim szpitalu - i tego hierarcha mu nie zapomniał. Niezależnie od dzielącej ich różnicy poglądów politycznych, po tym, jak w styczniu 2019 roku Paweł Adamowicz został zamordowany, Sławoj Leszek Głódź nie oponował, gdy padł pomysł złożenia prochów prezydenta w Bazylice Mariackiej, obok znamienitych obywateli dawnego Gdańska.

„Nie oglądam byle czego”

Kolejna kryzysowa sytuacja spadła na gdańskiego arcybiskupa w ubiegłym roku. Wiązała się z oskarżeniami o czyny pedofilskie pod adresem kilku księży z diecezji gdańskiej, m.in. byłego kapelana prezydenta Lecha Wałęsy, ks. Franciszka Cybuli. Abp Głódź miał jakoby wiedzieć o tych przewinieniach, ale nie wyciągnął żadnych konsekwencji wobec sprawców. Mało tego, celebrował nawet mszę żałobną zmarłego na początku 2019 r. Cybuli i wygłosił mowę pochwalną na jego cześć, będąc świadom ciążących na nim zarzutów. Natomiast o zawierającym dramatyczne relacje ofiar księży-pedofilów filmie „Tylko nie mów nikomu” abp Głódź powiedział: „nie oglądam byle czego”, z których to słów później się wycofał.

W październiku ubiegłego roku za sprawą reportażu wyemitowanego przez TVN 24 wróciła też sprawa poniżającego traktowania przez arcybiskupa podległych mu księży. Doszły do tego zarzuty wymuszania pieniędzy i drogich prezentów, m.in. za przydzielanie księżom intratnych parafii.

Skarga do nuncjusza w tej sprawie podpisana była tym razem imiennie przez kilkunastu duchownych.

W tej atmosferze pod kurią doszło do kilku bezprecedensowych protestów przeciw bierności gdańskiego metropolity w obliczu pedofilii. Grupa wiernych, kierowana troską o wizerunek tutejszego Kościoła, napisała też list z prośbą o odwołanie abp. Głódzia, do nuncjusza papieskiego. Ten odpowiedział im, że „trwają szerokie konsultacje mające na celu obsadzenie archidiecezji gdańskiej”.

Abp Sławoj Leszek Głódź ukarany przez Nuncjaturę Apostolską. Majątek arcybiskupa Głódzia leży w Bobrówce na Podlasiu. Wróci do posiadłości?

Abp Sławoj Leszek Głódź ukarany przez Nuncjaturę Apostolską....

Nie wydaje się jednak, by miała ona zostać obsadzona przed przejściem Leszka Sławoja Głódzia na emeryturę, co nastąpi jeszcze w tym roku.

W ostatnich dniach ujawniono, że na polecenie nuncjatury przy Gdańskim Trybunale Metropolitalnym powstała ostatecznie komisja, która ma zbadać zarzuty o pedofilię, stawiane zmarłemu w 2010 roku ks. Henrykowi Jankowskiemu. Wcześniej abp Głódź podważał sensowność jej powoływania.

***

Upamiętnienie 12. rocznicy ingresu abp. Głódzia planowane jest w Archikatedrze Oliwskiej w niedzielę 26 kwietnia 2020 r. o godzinie 11.30. Wydaje się, że może mieć ono zupełnie inny charakter, niż poprzednie. Nie tylko z racji ograniczeń związanych z pandemią.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki