18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mobbing w Archidiecezji Gdańskiej? Kontrowersje wokół zachowania arcybiskupa Głódzia

Jarosław Zalesiński
Abp Sławoj Leszek Głódź
Abp Sławoj Leszek Głódź Tomasz Bołt/Archiwum
Nagłośnienie kontrowersji wokół zachowania arcybiskupa Głódzia łatwo przedstawiać jako atak na polskość i katolicyzm. Tak brzmią niektóre sformułowania z oświadczenia księży dziekanów.

Jak potoczą się dalej sprawy w gdańskim Kościele po poniedziałkowym artykule tygodnika "Wprost", dotyczącym gdańskiego metropolity arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia? Scenariuszy jest kilka. Najbardziej prawdopodobne wydaje się to, że zmagać się będziemy z tym problemem jeszcze przez kilka następnych lat.

Każdy wiedział, nie powiedział

Artykuł - wyjaśnię tym, co go nie czytali, bo tygodnik w poniedziałek szybko zniknął z kiosków - opisywał, na podstawie anonimowych relacji kilku księży z gdańskiej archidiecezji, alkoholowe zachowania księdza arcybiskupa. Trudno do końca zrozumieć, dlaczego spowodował on aż takie medialne poruszenie, bo owe zachowania są publiczną tajemnicą od czasu, gdy gdański metropolita objął utworzony w 1991 r. ordynariat polowy. Nowością publikacji "Wprost" było jedynie ujawnienie, że owe zachowania przybierają niekiedy formę, którą trudno nazwać inaczej niż przemocą psychiczną. Ale i te - bardzo już bulwersujące - szczegóły krążyły co najmniej od roku wśród lepiej zorientowanych. Nikt jednak nigdy publicznie nie zabrał w tej sprawie głosu.

Kto da więcej

Pierwszym, bardzo prawdopodobnym scenariuszem jest licytacja, kto teraz powie o tym więcej i głośniej. Być może czeka nas więc wyścig mediów za możliwie najbardziej sensacyjnymi i drastycznymi szczegółami. Według mojej wiedzy, nie ma z tym dzisiaj aż takiego problemu i różne osoby, pod warunkiem zachowania ich anonimowości, gotowe są podzielić się swoją wiedzą czy osobistymi doświadczeniami. Nie jest to, muszę powiedzieć, wiedza łatwa do przyjęcia.

W tym wyścigu najpewniej zagubiona zostałaby sprawa zwykłego ludzkiego szacunku tak dla kapłanów, którzy doświadczyli różnych form psychicznej przemocy, jak i dla osoby księdza arcybiskupa. Trudno jednak spodziewać się czego innego w sytuacji, gdy to media wezmą na siebie rolę, którą dawno już temu powinien wziąć na siebie sam Kościół.

Obrona przez atak

Z drugiej strony bardzo prawdopodobnym scenariuszem jest to, że Kościół, w przekonaniu, że liberalny świat przypuszcza na niego kolejny atak, zewrze szeregi. Mamy już pierwszą tego zapowiedź - podpisane przez wszystkich księży dziekanów gdańskiej archidiecezji oświadczenie, które o artykule "Wprost" mówi, że polega na pomówieniach i jest powrotem "do praktyk z PRL-u". Nie odważę się wchodzić w sumienia księży dziekanów - przynajmniej niektórych z nich znam i poważam - aby wyjaśnić sobie, w jaki sposób zaprzeczyli wiedzy, którą to wiedzę przecież mają. Domyślam się jedynie, że kierowała nimi troska o Kościół. Pytanie, czy dobrze pojęta...

W tym samym oświadczeniu księży dziekanów wyraźnie zarysował się też inny front czekających nas najpewniej dyskusji. Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź jest bodaj najwyrazistszą postacią jednego z nurtów polskiego Kościoła, tego nurtu reprezentantem i niemal symbolem. Nagłośnienie kontrowersji wokół zachowania arcybiskupa Głódzia łatwo przedstawiać jako atak na polskość i katolicyzm. Tak właśnie brzmią niektóre sformułowania z oświadczenia księży dziekanów. Stąd tylko krok od tego samego co zawsze politycznego jazgotu, w którym - podobnie jak w medialnym hałasie - utonąłby ludzki wymiar problemu.

Przełomu nie będzie

Głośna swego czasu poznańska afera kościelna, związana z arcybiskupem Paetzem, jest od gdańskiej kościelnej afery zasadniczo inna, ponieważ tam chodziło o zachowania tak naprawdę przestępcze, dotyczące molestowania seksualnego kleryków (nigdy zresztą przed sądem niedowiedzionego, choć abp Paetz ustąpił z funkcji poznańskiego metropolity). W Gdańsku, mimo wszystko, są to problemy innej "kategorii wagowej". W jednym jednak punkcie można mówić zarówno o podobieństwie, jak i niepodobieństwie.

Problem arcybiskupa Paetza był - przynajmniej w pewnym kręgu - znany, tyle że nikt nie przerywał milczenia. To jest ów rys podobny. Różnica polega na tym, że w Poznaniu znalazła się w końcu grupka ludzi, duchownych i świeckich zresztą, która zdecydowała się to - gorszące przecież - milczenie przerwać. Najpierw w osobistych rozmowach z arcybiskupem Paetzem, a gdy to okazało się bezskuteczne, na forum Kościoła, gdy zaś wtrąciły się w to media - także w mediach. Nie było to proste, np. ks. Tadeusz Karkosz, ówczesny redaktor naczelny tygodnika "Przewodnik Katolicki", za zaangażowanie się w te działania zapłacił swoją funkcją. Według obiegowej wersji wydarzeń, dopiero bezpośrednia interwencja u Jana Pawła II jego przyjaciółki Wandy Półtawskiej doprowadziła do przełomu w całej tej bulwersującej sprawie. Ale nie byłoby tego przełomu, gdyby nie początkowe zerwanie przez kilku księży i świeckich z powszechnym milczeniem i anonimowością.

Jak to się ma do Gdańska? "Powstaje lista przewinień księdza arcybiskupa" - usłyszałem. Nie udało mi się jednak dotrzeć do ani jednej osoby, która by zadeklarowała, że już spisała swoje zeznania i była gotowa nadać im urzędowy kościelny bieg. Ponoć tego rodzaju dokument powstał w Warszawie, w czasach gdy abp Głódź sprawował posługę ordynariusza diecezji warszawsko-praskiej.
- Księża mieli mnóstwo zastrzeżeń o zachowania, które rzucały cień na Kościół, ale niech pan nie wierzy w to, że zaowocowało to jakimś dokumentem - słyszę jednak od jednego z kapłanów tej diecezji.

Jak długo tego rodzaju dokument nie powstanie w Gdańsku, tak długo będą mieli za sobą poważny argument ci, którzy utrzymują, że sprawy polegają jedynie na pomówieniach i pogłoskach. Dopiero też taki dokument mógłby spowodować jakąś instytucjonalną reakcję Kościoła.

- Każdy biskup podlega bezpośrednio Stolicy Apostolskiej, a nie Konferencji Episkopatu Polski - odpowiada jedynie biuro prasowe KEP na pytanie, czy ze strony episkopatu można spodziewać się zainteresowania problemami gdańskiego Kościoła, opisanymi przez tygodnik "Wprost". Tym, którzy liczą na rozwiązanie problemu, pozostaje zatem nuncjatura lub - jakaś nowa Wanda Półtawska.

Świadectwo świętości

Abp Paetz ustąpił ponad dwa lata od wybuchu afery - przy takim kalibrze zarzutów! Nie spodziewam się, że problem gdańskiego metropolity uda się rozwiązać szybciej. Dla jednych będzie to może zwycięstwem Kościoła nad atakującym go medialnym światem. Dla drugich - być może powodem zgorszenia. Bo jak to napisał w swojej adhortacji o biskupach nasz umiłowany Polak Papież: "Jeśli urząd biskupa nie wspiera się na świadectwie świętości, traci fatalnie wiarygodność u duchowieństwa i wiernych".

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki