Kilka lat temu opisywałem na tym miejscu sytuację na naszym gdańskim rynku pracy. Chcąc na własne oczy ocenić zjawisko, zajrzałem wtedy do PUP na ulicę 3 Maja. Szedłem tam z nie najlepszym przeczuciem. Spodziewałem się, że przy gablotkach, w których wystawiano oferty pracy, spotkam tłum bezrobotnych, sarkających na rząd i bezrząd, na administrację i biurokrację, na korupcję i kapitalizm. Tymczasem zawód mnie spotkał. Nic z tych rzeczy! Nieboraków w PUP spotkałem garstkę. W urzędzie panował wzorowy porządek, spokój, obsługa petentów przebiegała sprawnie.
ZOBACZ KONIECZNIE: Blog Henryka Tronowicza
I oto wczoraj - po upływie lat kilku - ciekawość skłoniła mnie, by do PUP zajrzeć ponownie. I znalazłem tam ten sam wzorowy porządek, spokój, cieplutko (na zewnątrz minus 8). I tylko szeregi petentów jeszcze bardziej skromne. Poza tym zmian niewiele. Z korytarzy w urzędzie niemal całkiem zniknęły gablotki, w których wykładano oferty drukowane na fiszkach. Pozostała jedynie gablotka z ofertami zagranicznymi (nie ogłasza się kwot wynagrodzeń). Tych ofert jak na lekarstwo. W niektórych krajach brakuje na przykład stomatologów. Ale i kucharzy, rzeźników i speców w jeszcze kilku profesjach. Gdzieś w Hiszpanii potrzebny jest animator wolnego czasu. Natrafiłem poza tym na bliską sercu gablotkę z wycinkami ogłoszeń i anonsów drukowanych na łamach "Dziennika Bałtyckiego".
W miejscu dawnych gablotek urząd zainstalował monitory. Na tych monitorach non stop emituje się sto - a może i więcej - konkretnych ofert pracy. Wedle tego, co pamiętam sprzed lat kilku, niektórych fachowców, jak brakowało, tak brakuje nadal. Panuje nadal deficyt wśród operatorów maszyn i urządzeń, elektryków i frezerów, hydraulików i szkutników, tokarzy i spawaczy. Ci ostatni mogą zarobić do 5 tys. zł. Czyżby nie chcieli?
Bezrobocie na Pomorzu. Najtrudniej o pracę na Żuławach i Powiślu [NASZ RAPORT]
Wynotowałem kilkanaście ofert z uposażeniami w miarę godziwymi - godziwymi przynajmniej w moim odczuciu, ale być może mam przytępiony apetyt, więc mogę spodziewać się maili z połajankami.
No ale co w PUP? Oto w Gdańsku przykładowo księgowa może osiągnąć miesięcznie do 3,5 tys. zł. Monter wież wiatrowych od 3 do 5 tys. zł. A przedstawiciel handlowy może wyciągnąć różnie - od 2 tys. do 8 tys. zł. Z kolei w Urzędzie Marszałkowskim brakuje ekonomisty z pensją - uwaga, widełki - od 3,5 do 4,5 tys. zł. W jednym z gdańskich sądów potrzebny jest asystent sędziego za 3,3 -3,8 tys. zł. Nie ma co ukrywać - z ofertą bodaj kuszącą najbardziej wystąpił bank w Sztumie, który poszukuje szefa działu, z wynagrodzeniem do 6 tys. zł.
Co z tym bezrobociem? Pięć lat temu pewien niegdysiejszy hipis Patrick Jake O'Rourke wydał książkę "Wykończyć bogatych". Swoje próby zgłębienia ekonomii skonkludował: "Rozumiemy ekonomię, ale myślimy, że jej nie rozumiemy. I czasami mamy rację".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?