Otwórzmy więc kodeksy i czytajmy: prowokacja dziennikarska ma na celu potwierdzenie pewnej wcześniej opracowanej tezy. Czyli nie jest tak, że najpierw mamy prowokację, a potem szukamy tezy. Ma być odwrotnie - mamy informacje z wiarygodnych źródeł, ale niepotwierdzone, nie możemy ich potwierdzić inaczej jak tylko przez prowokację (ważne - prowokacja jest ostatecznością).
Poza tym ma ona służyć odkryciu prawdy, nie zaś tę prawdę "wytworzyć". Kolejne przykazania, których nie ma już w kodeksach, ale w moim przekonaniu obowiązują: ten, kto do prowokacji się ucieka, nie ma prawa do anonimowości. Jak się boi, to niech zmieni zawód albo pisze w pisemkach dla działkowców.
Czytaj również: Obywatelu, dzwoń do sędziego, załatw sobie...
A my najpierw usłyszeliśmy, że autor jest anonimowy, potem autor się ujawnił i zdradził, że nie zdradzi nazwisk zamieszanych polityków PO... Nie zdradził też, jakie to śledztwo prowadził i jakie są tegoż śledztwa ustalenia.
Jakie tezy potwierdza bądź jakim tezom przeczy rzeczona prowokacja? Jakie inne dowody dziennikarskie zgromadzono? I najważniejsze: Dlaczego wciąż nie dostajemy oryginału nagrania? Argument, że ukryty ma być Paweł Miter, upada, skoro on sam się ujawnia.
Sędzia Milewski mówi o montażu, mówi, że pytania i odpowiedzi w oryginalnym nagraniu brzmiały inaczej. Pokażcie więc, koledzy prowokatorzy, nagranie oryginalne. Za chwilę ABW przejmie nagranie, stanie się ono tajne i będzie pozamiatane. Jako dziennikarze śledczy doskonale o tym wiecie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?