18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po pierwsze: nastraszyć chorych!

Barbara Szczepuła
Barbara Szczepuła
Barbara Szczepuła
Koncerny farmaceutyczne są potężne i majętne. Walczą o wielkie pieniądze, które zarobią, jeśli produkowane przez nie leki znajdą się na liście leków refundowanych. Stać je na wynajęcie najlepszych firm PR, które zadbały o odpowiednią strategię.

A ta była stosunkowo prosta: przeciągać negocjacje aż po schyłek roku. I już można było oskarżyć ministra Arłukowicza, że lekceważy pacjentów, ogłaszając listę leków refundowanych tuż przed Wigilią.
Spece od "piaru" wiedzą także doskonale, że wprowadzanie tej listy, jak każda operacja angażująca tysiące ludzi i rozliczne instytucje, ma swoją bezwładność i nie może się obyć bez mniejszych lub większych perturbacji.

Zwłaszcza że dziwnym zbiegiem okoliczności zbiega się w czasie z akcją lekarzy, którzy - jak się okazuje - nie mogą prawidłowo odczytać tabelek (bo wydrukowano je małym drukiem) ani wypełnić jak należy recepty (bo poniżej ich godności jest pytanie pacjentów o to, czy są ubezpieczeni).
Apogeum zamieszania przypada na pierwsze dni nowego roku, co dla "piarowców" jest prawdziwym darem nieba, bo to martwy sezon w mediach, gdy w polityce niewiele się dzieje. Obiektywy wszystkich kamer telewizyjnych kierują się więc na apteki, a na czołówkach pojawiają się doniesienia o "lekowym chaosie".

Do akcji wkraczają też politycy opozycji, pełni w tych pierwszych dniach stycznia współczucia dla biednych pacjentów gabinetów lekarskich i klientów aptek.

We wszystkich kanałach informacyjnych mamy więc prawdziwy festiwal oświadczeń, wyrazów oburzenia oraz żądań zdymisjonowania kogo się tylko da - ministra, szefa Narodowego Funduszu Zdrowia, rzecznika praw pacjenta, a najlepiej także samego premiera.

W relacjach z aptek powinny znaleźć się ujęcia z tasiemcowymi kolejkami i zrozpaczonymi ludźmi, którym bezduszne, a nieudolne państwo każe płacić horrendalne ceny za lekarstwa.
Przypadek sprawił, że tuż przed sylwestrem i tuż po Nowym Roku jeździłam po gdańskich aptekach w poszukiwaniu pewnego specyfiku.

W żadnej z pięciu czy sześciu nie widziałam przy okienku więcej niż dwie, trzy osoby. W jednej z aptek pani przede mną wyznała farmaceutce, że była nastawiona na długie czekanie w kolejce. - Radzę mniej oglądać telewizję - rzucił ktoś za moimi plecami.

I ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że istnieje związek między gorliwością, z jaką media tropią "lekowy chaos", a liczbą reklam środków przeciw grypie, suplementów diety i specyfików odchudzających, które towarzyszą nam od rana do wieczora.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki