Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opowieści nie tylko o śmierci. Włóczęga potrzebny od zaraz [OPOWIADANIE]

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
123rf
Przecisnął się przez szczelinę w żywopłocie, otaczającym park, i wpełzł pomiędzy krzewy. Latem pod jednym z takich krzaków Boris sypiał, gdy był zbyt pijany, aby wrócić na noc do schroniska. Ale teraz temperatura spadła chyba porządnie poniżej minus dziesięciu, więc taki nocleg mógłby się zakończyć w niebie.

Zapalił cygaro, pierwsze w życiu prawdziwe kubańskie cygaro. Potem pociągnął z butelki łyk koniaku i zamknął oczy. Kiedy je otworzył, gwiazdy znowu błyszczały tak jak dawniej: jak wtedy, gdy był jeszcze młody i wszystko wydawało mu się proste i uczciwe… Boris miał wtedy jeszcze dom, miał rodzinę i gorąco wierzył, że na świecie istnieją rzeczy zwykłe i rzeczy wyjątkowe, ludzie dobrzy i źli, że istnieje Prawda i Kłamstwo, i że każdą z tych rzeczy można od siebie odróżnić. Wierzył także że jest coś, dla czego warto żyć - i dlatego zdecydował się na emigrację… Lecz potem stracił wiarę - to, że zaczął wówczas pić, nie jest jednak prawdą, opowiadał tak tylko znajomym, bo miał jeszcze nadzieję, że wszystko, na co można znaleźć wytłumaczenie, da się kontrolować siłą woli… Tak naprawdę pił od 14. roku życia, ale długo udawało mu się trzymać nałóg w ryzach, przynajmniej takie miał wrażenie. Zresztą Ewa, jego żona, myślała podobnie - do końca była pewna, że Boris panuje nad sytuacją.

Skończył palić, a tlący się okruch cisnął w ciemność. Iskra zatoczyła na niebie półokrąg i spadała poza zasięgiem jego wzroku: gdzieś tam, gdzie za murem zaczynało się miasto… Później Boris pił jeszcze koniak, a kiedy butelka była już pusta, postanowił wrócić pod tamten dom. Schodząc ze wzgórza, na którym stał franciszkański klasztor, kościół i schronisko dla bezdomnych, zobaczył falujący ocean światła. I pomyślał, że każdy z tych błyskających punktów to osobny kosmos, osobna galaktyka, w której kompletnie obce sobie istoty rodzą się bez przerwy tylko po to, by za chwilę umrzeć.

Droga w dół wydawała mu się dużo dłuższa niż zwykle. Mijał lśniące luksusem auta, mijał oślepiająco jasne okna domów, pubów i winiarni. Czasem zatrzymywał się przed nimi i obserwował ludzi, którzy uśmiechali się niby specjalnie do tej roli zaprogramowane cyborgi. Niektórzy kłócili się ze sobą i wtedy Boris odchodził, bo to przypominało mu rozstanie z Ewą… Czuł silne kołatanie serca i ból, który promieniował na całą klatkę piersiową. Czuł także mrowienie w końcach palców.

Wreszcie dotarł do tego domu - to wszystko zdarzyło się w tym miejscu zaledwie parę godzin temu… Akurat sączył ostatnie piwo, kiedy tamta kobieta skinęła na niego ręką. Obserwował ją już dobrą chwilę: jak się rozbiera i jak płacze. I jak potem podchodzi do niej mężczyzna, i kobieta próbuje się do niego przytulić. Właśnie wtedy Borisowi wydało się, że słyszy jak tamten mężczyzna mówi do niej:

- Więc zrobisz dla mnie wszystko bez wyjątku?

Ona skinęła głową, a on zaczął się śmiać. W chwilę później przywołała do siebie Borisa.

Kiedy Boris wszedł do ich domu i zobaczył, jak bardzo kobieta podobna jest do Ewy, chciał się wycofać. Mężczyzna zastąpił mu jednak drogę i podał kieliszek koniaku. Nie patrząc na włóczęgę poprosił, by się rozebrał - potem, już po kąpieli zaprowadził ich do sypialni i kazał Borisowi położyć się na kobiecie.

- Teraz mi wierzysz? - zapytała mężczyznę, gdy było już po wszystkim.

Mężczyzna nie odpowiedział. Otworzył drzwi i wyszedł.

- I coś ty zrobił? Coś ty ze mnie zrobił, ty skurwysynie… Wynoś się! Won stąd, bo wezwę policję!

Kobieta krzyczała coraz głośniej, a on starał się jak najszybciej wcisnąć we własne, przerażająco sztywne ubranie. Zanim uciekł, zabrał ze stołu butelkę koniaku i paczkę cygar.

Teraz dom sprawiał wrażenie opuszczonego. I tak samo ogród, który go otaczał…

Boris przekroczył murek i obszedł dom dookoła. Zapalił cygaro i znowu poczuł ból serca, tym razem jeszcze silniejszy. Wszedł pod schody i postanowił przeczekać do rana, albo przynajmniej dopóki nie ustąpi ten cholerny skurcz… Spojrzał jeszcze raz w niebo. Gwiazdy ustawiły się w jakiś przedziwny wzór, w coś, co przypominało powtarzającą się w nieskończoność konstelację tęczowych pierścieni.

Boris pomyślał nawet, że gwiazdy zrobiły to specjalnie dla niego. Uśmiechnął się i chciał zaklaskać w dłonie; ale poczuł, że ma zupełnie zmartwiałe ręce, i że nie może poruszać palcami. I pomyślał, że wszystko, co dzisiaj widział, to tylko miraż; że ta kobieta, i ten dom, że całe życie musiało mu się przyśnić.

A potem nie czuł już niczego poza bólem. Zamknął oczy i zobaczył leżącego pod schodami włóczęgę. Chciał mu powiedzieć, że na takim mrozie nie wolno spać, ale nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Więc tylko uklęknął przy nim i próbował się modlić… I wtedy zobaczył, że ten mężczyzna ma jego własną twarz.

Boris chciał uciekać, ale w tej samej chwili pod schodami pojawiła się Ewa. Kiedy odwrócił się do niej, ona dała mu znak, żeby się nie zbliżał. A zaraz potem pochyliła się i wzięła na ręce tamtego mężczyznę. Boris patrzył więc tylko, jak Ewa niesie go po schodach, coraz wyżej i wyżej, ku gwiazdom.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki