Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opowieści nie tylko o śmierci. Ekstremista [OPOWIADANIE]

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
123rf
Pocałował matkę w policzek. Potem uścisnęli sobie z ojcem dłonie. Obie siostry nie odważyły się nawet zapłakać, pospuszczały głowy i stały zupełnie nieruchomo. Ani ojciec, ani matka nie odezwali się do niego ani słowem, jak gdyby wierzyli, że w takiej chwili słowa nie są już nikomu potrzebne. Albo jakby mieli jeszcze nadzieję, że Adil wróci… On jednak wiedział, że z takich miejsc się nie wraca, że może najwyżej liczyć na to, że kiedyś wszyscy spotkają się w niebie; no bo chyba jednak coś takiego istnieje.

Patrzył na ojca, na jego smagłą zniszczoną twarz, na ten przerażony życiem szkielet z rękami jak bochny chleba. A potem patrzył na matkę: dziwnie obojętną i jakby zapadniętą do wnętrza. I pomyślał, że świat, w którym przyszło im żyć, jest naprawdę odrażający.

Bo przecież jego rodzice całe życie pracowali dla tego kraju, a gdy już się zestarzeli i stali się zbędni, to to państwo nie jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwa, zezwala, by pluto na nich, by ich lżono. A oni nie mają nawet dokąd wracać. Dopiero teraz Adil zrozumiał, co czuli żydzi po dojściu NSDAP do władzy. I zrozumiał też, że tak naprawdę ludzie już zawsze pozostaną barbarzyńcami, przynajmniej tak długo, dopóki jedyną wartością będą dla nich pieniądze.

Parę tygodni temu rozmawiał o tym z Adrianną. Tłumaczył jej, że jedynym sposobem na zło jest walka, bezwzględna przemoc, jako odpowiedź na gwałt i terror. Ona była jednak przeciwna przemocy. Dla niej, jako chrześcijanki i jako Polki, terroryzm nie był dobrym sposobem walki z państwem, z jakimkolwiek państwem. Na pytania Adila, dlaczego więc w czasie ostatniej wojny światowej, Polacy strzelali do niemieckich żołnierzy, dlaczego wysadzali knajpy, w których spotykali się również cywile, odpowiadała niezmiennie:

- To była inna sytuacja.

- Jak to inna? My też walczymy ze śmiertelnym wrogiem, z upodleniem, z wyzyskiem. Pomyśl tylko, czym moi rodzice zasłużyli sobie na te wszystkie drwiny i krzywdy, które ich tutaj spotykają… No czym? Czy wolno wyszydzać człowieka, tylko dlatego, że nie jest Niemcem, Amerykaninem albo Anglikiem? W czym my muzułmanie jesteśmy gorsi od was chrześcijan, albo żydów?

Adrianna nie odpowiedziała, odwróciła głowę i próbowała zmienić temat.

Może dlatego nie powiedział jej o tym, co zamierza dzisiaj zrobić. Napisał tylko list, który miała dostać, jak już będzie po wszystkim. Pisał, że musi „to” zrobić - „jako człowiek i jako muzułmanin”; i że wie, iż ludzie będą go różnie oceniać, ale na koniec Adrianna będzie mogła być z niego dumna.

Szedł szybkim krokiem w stronę dworca kolejowego. Mijał wilgotne pnie platanów i ludzi, na których starał się nie patrzyć. Wydawało mu się, że wszyscy mu się przyglądają, i że lada chwila któryś z nich wezwie policję. Czuł, że plecak, do którego włożył prawie trzydzieści kilogramów trotylu wgniata go w ziemię coraz bardziej. Po kilku minutach marszu był już kompletnie mokry - pomyślał jednak, że to ze strachu, a nie z wysiłku, bo w końcu śmierć w jego wieku nie jest ani oczywista, ani tym bardziej naturalna, zwłaszcza, że on nie wierzył tak całkiem ani w świętą wojnę, ani w to, że obowiązkiem każdego muzułmanina jest w niej umrzeć.

Mijając budynek policji, pomyślał, że ci faceci w zielonych mundurach i tak kiedyś by go dopadli - patrząc na zapał, z jakim przeprowadzają łapankę na muzułmanów, aresztowanie go było jedynie kwestią czasu.

Adil zawsze czuł się inny. Od tych wszystkich sytych, zaróżowionych tubylców różnił go i kolor skóry, i kolor włosów, i przede wszystkim wiara. Oni wierzyli, że wystarczy klepać te ich chrześcijańskie formułki, aby stać się lepszymi, że to wszystko, czego potrzeba do zbawienia. Przez jakiś czas chciał ich nawet zrozumieć, miał przecież tylu przyjaciół chrześcijan… Wiele razy zastanawiał się, czym jest dla nich Biblia. Czy tym samym, czym dla niego Koran? Pytał ich o to, ale oni nawet nie próbowali się nad tym zastanawiać. Może dlatego tak łatwo udało mu się teraz z nimi wszystkimi rozstać… Już w czasie wojny w Jugosławii zrozumiał, kto i dlaczego rozpętał tam piekło. Zbrodniarze byli zawsze ci sami, bez względu na to czy był to Wietnam, Korea, Afganistan czy Irak. I zawsze był ten sam schemat: ustanawianie demokracji, pokoju i wolności. A że ginęły przy tym dzieci, kobiety i starcy… Tego, czego nie widać w telewizji, po prostu nie ma. A w tej wojnie cywile nie zasłużyli na filmowanie. Zbrodniarze w krawatach wiedzą najlepiej co ludziom potrzebne; kto i jak powinien nimi rządzić, komu i dlaczego należy współczuć. Ale teraz zaczął się wreszcie początek końca; chrześcijanie zapłacą za całą swoją butę i arogancję, za wszystkie prowokacje, zabójstwa i kłamstwa.

Pociąg właśnie wjeżdżał na stację.

Adil szedł wzdłuż peronu i zastanawiał się, w którym przedziale powinien usiąść, aby eksplozja nastąpiła pod dachem dworcowej hali. Wreszcie zdecydował się na pierwszy wagon. Plecak postawił pomiędzy siedzeniami, a potem odwrócił się do okna. Świat uciekał w niebyt z taką prędkością, jakby mu nie było żal czasu.

Adil chciał się modlić, ale obawiał się, że pasażerowie zaczną coś podejrzewać. Więc tylko jeszcze raz pożegnał się w myślach z bliskimi i zamknął oczy… Nie czuł do nikogo nienawiści, ani żalu. Jeśli w ogóle coś czuł, to była to jedynie niechęć do świata, w którym tak naprawdę nic nie posiadało głębszego sensu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki