Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

44 opowiadania nie tylko o śmierci: Baba Jaga

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
123rf
Tamta kobieta zadzwoniła do niego parę dni temu. Powiedziała, że najprawdopodobniej wie o czymś, co pomoże mu trafić na ślad Yvonne.

Jakob nie mógł wprost w to uwierzyć. Szukał jej przecież tyle lat - i z pomocą policji, i przez prywatną agencję detektywistyczną, a kiedy i to zawiodło, dawał ogłoszenia w niemieckich i szwajcarskich gazetach… A jednak comiesięczne anonse również nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Wprawdzie kilkukrotnie zgłaszali się do niego jacyś ludzie, ale już po paru zdaniach Jakob wiedział, że chcą jedynie wyłudzić od niego pieniądze. Kilka lat temu zadzwoniła kobieta, która za wskazanie adresu Yvonne zażądała dziesięciu tysięcy franków. Innym razem jakiś mężczyzna widział ją w Zurychu, gdzie na Langstrasse rzekomo pracowała jako prostytutka. Inne informacje wydawały się Jakobowi równie bezsensowne.

Dopiero teraz ta staruszka…

Ta kobieta jako jedyna zaznaczyła, że nie oczekuje pieniędzy, że chce pomóc Jakobowi, bo wydaje jej się, że coś wie; i że pewne fakty zgadzają się z tym, co Jakob napisał w swoim ogłoszeniu. Przede wszystkim czas i miejsce, w którym zniknęła dziewiętnastoletnia wówczas Yvonne. I to, że na szyi jakiejś dziewczyny widziała wówczas złoty medalion z wygrawerowanym na rewersie jego imieniem.

Jakob parzył sobie usta kolejną kawą. Był półprzytomny ze zmęczenia i z ciekawości. Prowadził samochód przez całą noc. Nawet nie podejrzewał, że podróż z Hamburga do Schwarzwaldu zajmie mu aż tyle czasu. Początkowo chciał nawet przylecieć tu samolotem, ale połączenie via Zurych również wydawało mu się zbyt czasochłonne. Poza tym cena przyzwoitego hotelu w Szwajcarii i wynajęcie samochodu też nie pozostawały bez znaczenia. Z dwojga złego wolał całonocną jazdę samochodem.

Dochodziło południe. Jakob przyszedł na spotkanie parę minut wcześniej. Zajął ten sam stolik, przy którym 10 lat temu ostatni raz widział Yvonne. A potem przyszło mu do głowy, że być może powinien usiąść w głębi sali, w takim miejscu, aby, widząc wszystko i wszystkich, samemu pozostawać niewidocznym. Zaraz jednak pomyślał, że kobieta, widząc, iż umówione miejsca są puste, wycofa się, zanim ją zobaczy - w końcu wybór stolika i tak nie zapewni mu dogodniejszej pozycji przetargowej.

Sala była kompletnie pusta i to jeszcze bardziej Jakoba deprymowało. Ruda barmanka patrzyła na niego cielęcym, nachalnym wzrokiem, tak jakby był jedną z tych czerwonych krów, porykujących w strugach deszczu niby okrętowe syreny. Być może w innej sytuacji próbowałby się z nią umówić, w końcu w łóżku intelekt nie na wiele się przydaje, ale teraz czekał tylko na tamtą staruszkę.

Wreszcie drzwi się otworzyły.

Miała na sobie szary płaszcz, szary kapelusz i białe staromodne rękawiczki. Była zgarbiona, siwowłosa, a jej oczy były wyblakłe i lekko przymrużone, jakby nienawykłe do dziennego światła.

Kobieta usiadła przy jego stoliku bez słowa, jakby się znali od lat. Przez chwilę ciężko oddychała i dopiero, kiedy rytm jej serca się uspokoił, powiedziała:

- Dzień dobry… Jestem Baba Jaga, tak nazywają mnie w tej wsi.

Tamtego dnia pokłócił się z Yvonne… Zresztą kłótnia to zbyt mocne słowo, raczej sprzeczka. Ona chciała, aby wigilię Bożego Narodzenia spędzili u jej rodziców w Hamburgu, on - żeby pojechali na narty w Alpy. Jakob wynajął już nawet pokój w Engelbergu pod Tittlis. I oto właśnie poszło - że zrobił to bez konsultacji z Yvonne… Dziewczyna wściekła się, rzuciła prospektami o stół i wyszła z sali. Jakob nie gonił jej, był pewien, że wróci. Dokąd mogła pójść w takiej wioszczynie pośrodku Schwarzwaldu? Zresztą kluczyki i papiery wozu spoczywały w kieszeni jego kurtki.

Dopiero po trzecim piwie wyszedł przed gospodę, żeby jej poszukać. Padało wówczas tak samo jak teraz. I tak samo wiał fen: silny i duszący. Niebo było prawie granatowe. Góry i sczerniałe ze starości fasady domów zlewały się w jedną, rozmazaną jak na obrazach impresjonistów powierzchnię. Gdzieś w górze uderzały pioruny. I jedynie pęki pelargonii, zwieszone pod parapetami, wykwitały z tej szarzyzny jakąś niesamowitą zupełnie czerwienią.

Stara kobieta opowiadała mu o swoim życiu: o ojcu, który zabił się gdzieś w górach, o mężu i czterech synach, którzy poginęli w wypadkach w lesie, i o wsi, w której ludzie znikają w jakiś dziwny sposób… A potem umilkła i zapatrzyła się w zalane wodą okno.

- Nie lubię tej wsi i tej gospody - powiedziała cicho. - Przychodzi tu masa złych ludzi… Może miałby pan ochotę na herbatę z sokiem malinowym. Mam w domu znakomity sok. Zrobiłam też ciasto. No i pokażę panu, gdzie widziałam pańską dziewczynę.

Jechali jakiś czas wąską i bardzo krętą drogą. Szerokie zakosy prowadziły w głąb lasu. Jeep Baby Jagi grzązł po osie w błocie. Na koniec staruszka skręciła w wąską przecinkę. Na jej końcu stał drewniany, pochylony do ziemi dom… Kobieta zaparkowała samochód w szopie i zgasiła światła. Jakob dopiero teraz zauważył, że na zewnątrz zrobiło się całkowicie ciemno.

Herbata z sokiem malinowym była rzeczywiście znakomita. Tak samo ciasto z wiśniami, i likier, który kobieta nalała mu do niewielkiej szklanki…

Najpierw zrobiło mu się gorąco, potem zimno, a w chwilę później zobaczył, że ściany i sufit zapadają się do wnętrza. Czuł, jak z pomieszczenia ulatują resztki powietrza i jak jakieś piekielne pieczenie trawi mu wnętrzności. Zanim całkowicie stracił przytomność, zobaczył jeszcze, że staruszka pochyla się nad nim i gładzi go po policzku. Mówiła coś do niego, ale Jakob już tego nie słyszał.

Kiedy otworzył oczy, nie zobaczył przed sobą niczego. Przez moment myślał, że stracił wzrok albo że obudził się na drugim świecie. Czuł przenikliwy chłód i zapach wilgoci. A potem przypomniał sobie, że ma w kieszeni zapalniczkę.

W niebieskawym płomieniu dostrzegł wilgotne kamienne ściany pokryte anemicznym mchem. Klepisko wysypane było grubym żwirem. Pod ścianami leżały drewniane grabie i przerdzewiały lemiesz. Kawałek dalej odkrył okute mosiężnymi sztabami drzwi. Podszedł do nich i uderzył pięścią.

- Hej, jest tam kto? - zawołał.

A potem krzyczał i tłukł w te drzwi jeszcze wiele razy. Walił w nie, dopóki starczyło mu siły i wiary, że ktoś go słyszy, dopóki ból dłoni, kolan, łokci, stóp, głowy i wszystkiego, czym dało się w te drzwi uderzać, nie zmusił go do całkowitego bezruchu.

Jakob usiadł pod ścianą i chciało mu się płakać. Zapalił jeszcze raz zapalniczkę i ruszył w przeciwnym kierunku. Od głównej komory odchodził wąski pochyły korytarz. Na jego końcu dostrzegł szkielety - cztery, może trzy, tego nie był pewien, bo część kości rozwleczona była przez szczury. Na szyi jednego z trupów zobaczył błyszczący przedmiot… Bardzo chciał się mylić - ale to był ten sam medalion, który dziesięć lat temu podarował Yvonne.

I wtedy właśnie skończył się gaz w zapalniczce.

Z recenzji...

Opowiadanie pochodzi ze zbioru „Imigranci. Opowieści nie tylko dla Niemców”, wydanego przez Wydawnictwo Oskar. Jak czytamy w nocie recenzenckiej, „Imigranci” to bez wątpienia najlepsza książka Załuskiego.

Andrzej Stasiuk rekomenduje ją następująco: „To jest jedna z najczarniejszych książek jakie zdarzyło mi się przeczytać. Czerń, czerń, czerń i tak aż po najdalsze horyzonty człowieczeństwa oraz społeczeństwa. Nie mam pojęcia czy Załuski jest tutaj dziennikarzem, czy pisarzem. Czy zapisuje to co istnieje, czy tylko własne zmory. I jedno i drugie jest tak samo przeraźliwe. Niech diabli wezmą taką realność. Czapki z głów przed taką imaginacją.”.

Olga Tokarczuk dodaje: „Te opowiadania są rzeczywiście krwawe... Poza tym lakoniczne, okrutne i dziwne w tym dobrym sensie niesamowitości. Dobre i bardzo charakterystyczne.” Co istotne - te historie opowiedziane zostały nie po to, żeby epatować okrucieństwem. Raczej, aby stawiać pytania stare jak świat. Załuski, jeśli nawet udziela na nie odpowiedzi, to robi to w sposób ostrożny. Świat „Imigrantów” jest światem pod pustym niebem, bliski filozoficznemu egzystencjalizmowi. „Piekło to inni albo my sami”.

Na łamach Magazynu „Rejsy” oraz na stronie "Dziennika Bałtyckiego" rozpoczynamy publikację tekstów z tomu „Imigranci”.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki