Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odkąd weszło 500 plus, klienci w sklepach są jacyś inni

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
Po dzieci w rodzinach zastępczych, nagle teraz zgłaszają się ich dalecy krewni. Chcą przejąć nad nimi opiekę. Pewnie liczą na dodatkowe środki. Wcześniej przez lata nie zabiegali o żadne kontakty z tymi dziećmi.

Sprzedawczyni Iwonka o rządowym programie 500 plus może powiedzieć dużo. Sklep w Starogardzie Gd. prowadzi od 32 lat. Niemal nic tu nie zmieniła. Ladę okrywa żółtawa cerata. „Wystarczy przetrzeć i wygląda jak nowa” - mówi. Przy kasie leży pasztetowa i wędzona makrela. Upał zmienił ich konsystencję w płynną. Na kartonie napis „pyszna pasztetowa, 80 proc. taniej”. Iwonka ma też promocyjne batony za 50 groszy. Prawie przeterminowane. W rogu stoi szafa chłodnicza. Od lat nie działa. Żeby się miejsce nie marnowało, Iwonka włożyła do niej szampony, karmę dla kota i znicze. Na środkowej półce ustawiła wazon ze sztucznymi kwiatami. W sklepie jest też umywalka, a nad nią tabliczka „cała Polska myje ręce”.

Iwonka nie zakłada uniformu (no chyba, że ma przyjechać sanepid). Ubrana jest w obcisłą bluzkę w panterkę. Na jej twarzy rysuje się mina znawcy. Pokazuje zeszyt. Wpisuje do niego dłużników. Nazwisko, datę zakupu i kwotę. Tabelkę narysowała odręcznie, długopisem. Taki analogowy Excel. Gdy klient ureguluje dług, wykreśla go na czerwono. Ten zeszyt (szkolny, w kratkę, na okładce Spiderman) to miara zmian, jakie zachodzą w polskim społeczeństwie. Tak mówi Iwonka, odklejając sobie złotego tipsa. Jeszcze 10 lat temu jeden zeszyt 16-kartkowy nie wystarczał jej na miesiąc. Po podstawowe artykuły spożywcze przychodziły głównie matki. Iwonka dawała im chleb, mleko, pampersy. Gdy otrzymywały zasiłek z MOPS, przynosiły pieniądze.

Wówczas Iwonka wykreślała je na czerwono. Ale czasem nie przynosiły. Wskutek wrażliwości i dobrego serca, kilka razy miała manko. Rok temu w lipcu w zeszycie zapisała 61 osób. Tegoroczny lipiec zamknęła z siedmioma dłużnikami. To rekordowo mało. W tabelce ma tylko mężczyzn, jak ich nazywa, spożywających.

- No ja jestem lepsza niż te wszystkie GUS-y! W swoim spisie mam wszystko. Od dwóch miesięcy rodziny nie kupują u mnie na zeszyt. Jak widać, nie mam w rejestrze ani jednej, a jeszcze w maju miałam - Iwona Bardoń potrząsa zeszytem z powagą analityka. - Rodziny stały się wypłacalne, chyba dzięki 500 plus. No bo co innego się stało? Klienci częściej sięgają też po towary droższe, na przykład sery kozie. No i wzrosło spożycie alkoholu. Od pieniędzy na dzieci odcięłabym mężczyzn.

Nowe zęby za 500 plus

Iwonka ma tu na myśli chociażby Zbycha, który w jej rejestrach gości od lat. Z „obecną konkubiną” ma troje dzieci. Uczył się na murarza, ale kolejni pracodawcy jakoś nie dostrzegli w nim żadnego talentu. Brali go na pomocnika i do noszenia cegieł. Zawsze tylko na czarno lub umowę zlecenie. Twierdził, że to przez te przednie zęby. A właściwie ich brak. Defekt stomatologiczny ograniczył jego pewność siebie na rynku pracy. Chodził na szkolenia do urzędu pracy, gdzie uczył się jak napisać CV i prezentować się na rozmowie kwalifikacyjnej. Wskazówki uznał jednak za upokarzające. „Nikt mi tu nie będzie dyktował, jaki krawat założyć” - grzmiał. Nerwy po kolejnych porażkach #rekrutacyjnych koił w towarzystwie innych czujących upokorzenie. Oczywiście u Iwonki. Sprzedawczyni wyznaczyła im specjalne terytorium za sklepem, przy kubłach na śmieci (by nie rzucali się w oczy klientom). Tam mogli się do woli wspierać i dodawać sobie otuchy, chłepcząc najtańsze wino. Ostatnio coś się zmieniło. Zbych ma nowe zęby. Nie ukrywa, że za 500 plus. Powtarza, że to inwestycja. Jest przekonany, że dzięki zębom dostanie pracę.

- Odkąd weszło 500 plus, spożywający są jacyś inni. Nie chcą iść za sklep. Kupują droższe piwa i to całe zgrzewki. Często biorą jeszcze po lodzie albo gumie dla dziecka. Może wyrzuty sumienia mają, że dzieciaki oskubali - zastanawia się Iwonka. - Jeszcze w zeszłym roku pomagali przy remontach, żeby na to wino mieć. A w tym roku co? Całe lato nad jeziorem siedzą. O, jacy opaleni chodzą! Telewizory sobie nakupowali i auta z komisów. Tylko jak oni prowadzenie z tym piciem pogodzą?
Iwonka nigdy nie miała cierpliwości do sprzątania. Porządkami zajmowała się Krysia. Firma, która utrzymywała w czystości kilka marketów w mieście, płaciła jej minimalną pensję - jakieś 1,3 tys. zł na rękę.

- Z dnia na dzień rzuciła pracę! I dlatego wygląda tu tak, jak wygląda. Wszystko się lepi, a ta pasztetowa pływa po całej ladzie. Krysia do dzieci wynajmowała opiekunkę. Jej mąż jest kierowcą autobusowym. Stwierdzili, że bardziej opłaca się Krysi siedzieć w domu niż płacić za opiekę - szepcze Iwonka.
Specjaliści powtarzają, że nie ma jeszcze twardych danych dotyczących wpływu 500 plus na gospodarkę. Z tezami sprzedawczyni Iwonki jednak się zgadzają.

- Statystyk jeszcze nie mamy, ale przedsiębiorcy sygnalizują nam zwiększoną liczbę rezygnacji z pracy kobiet dotychczas aktywnych zawodowo, a posiadających więcej niż jedno dziecko, co pogłębia problemy ze znalezieniem pracowników - mówi Robert Lisicki, ekspert Konfederacji Lewiatan, organizacji zrzeszającej pracodawców.

Program zmieni prowincję. Tak z kolei sądzi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
- Bywam nad Bugiem i tam ta konsumpcja już się zwiększyła. Ludzi na więcej stać, więcej kupują. I to widać. W dużych aglomeracjach, takich jak Warszawa, zmiany nie będą aż tak zauważalne - twierdzi Kaźmierczak.

Sprzedaż hamburgerów wzrosła

Odwiedzamy wsie pod Starogardem. Do jednego ze sklepów w Pinczynie wbiega kilkoro dzieci. Kupują chipsy i napoje. Jest też klient, który prosi o szampana.

- Zauważyłam, że dzieciaki częściej przychodzą po drobne łakocie. Wcześniej nie zawsze miały na to pieniądze. Ale może też więcej kupują, bo są wakacje - snuje refleksje Małgorzata Surówka, sprzedawczyni.
W Miradowie jest jeden sklep spożywczo-przemysłowy. Jego właścicielka również dysponuje zeszytem. Płatność odracza tylko tym mieszkańcom, których dobrze zna.

- Sprzedaż na zeszyt cały czas się zdarza, ale dużo rzadziej niż kiedyś. U mnie mieszkańcy kupują podstawowe produkty. Na większe zakupy jadą do Biedronki albo Tesco. To atrakcja i sposób na spędzenie czasu - opowiada Wiesława Szulczik.
Pracownicy dużych sklepów są ostrożni w opiniach. Spostrzeżenia jednak mają.

- Klienci w ostatnim czasie kupowali bardzo dużo zabawek, dobrze sprzedawały się te dmuchane. Być może o wzroście sprzedaży zdecydowało 500 plus. Dobrze, że klienci przeznaczają te środki na dzieci - dodaje Karolina Glamowska, doradca klienta w starogardzkim Tesco.

Bar Szofera znajduje się w Zblewie, przy drodze krajowej nr 22, czyli popularnej „berlince”. Wejścia do lokalu strzegą imponujące złote lwy. Jest też miniaturowy plac zabaw dla dzieci. W porównaniu do ubiegłego roku, sprzedaż w barze wzrosła o 15 proc. Klienci kupują tu pizze, kebaby, hamburgery. Firma dowozi też dania do domów. Jeszcze kilka lat temu to byłoby nie do pomyślenia na wsi. Gospodynie wolały samodzielnie upichcić obiad niż kupić gotowy.

- Pamiętam sytuację kilka lat temu, gdy klient kupił hamburgera synowi na urodziny. W rodzinie się nie przelewało i zjedzenie hamburgera to było największe marzenie chłopaka, coś odświętnego. Dziś pizza czy hamburger to zwyczajna rzecz. Dobrze, że rodziny otrzymały zastrzyk pieniędzy. Wszyscy na tym korzystamy, ale przydałyby się też ułatwienia dla drobnych przedsiębiorców, takich jak ja. Państwo powinno też zadbać o więcej przedszkoli, bo inaczej matki nie będą podejmować pracy - uważa Jacek Dzierżak, właściciel lokalu.

Interes rozkręcał właściwie sam. Pieniądze, które zarobił za granicą, zainwestował w bar. Jeździł po bułki do miejscowej piekarni. Hamburgery przygotowywał samodzielnie. Dziś zatrudnia pracowników na umowach o pracę. Ale co jakiś czas, ktoś odchodzi. Za granicą zarobki są wyższe.

- Znalezienie kogoś odpowiedniego, pracowitego, komu można zaufać, graniczy dziś z cudem! Obecnie potrzebuję jednej osoby, bo mam wakat po tym, jak pracownik wyjechał za granicę. Zgłosiłem się do urzędu pracy, mają przysłać mi 10 kandydatów. Problemy z obsadą mają też w innych lokalach. #Polacy nie chcą już pracować za najniższą pensję - mówi.
Właściciel sieci sklepów Biedronka w kwietniu podwyższył pensje podwładnym. Rozpoczynający pracę otrzymują teraz 2250 zł brutto (było 2000 zł). Wraz ze stażem, wynagrodzenia wzrastają. Sprzedawca po trzech latach zarabia 2450 zł brutto. Zatrudnieni mogą też liczyć na miesięczne premie wynoszące do 350 zł. Termin wprowadzenia zmian w pensjach zbiegł się z wejściem w życie programu 500 plus. Pojawiły się głosy, że podwyżki są podyktowane strachem przed zwolnieniami. Przedstawiciele sieci Biedronka tego nie potwierdzają.

- Nie zakładamy występowania relacji między świadczeniami wychowawczymi a poziomem zatrudnienia. W ostatnim czasie nie odnotowaliśmy niestandardowych zmian w zatrudnieniu w naszych placówkach - informuje biuro Jeronimo Martins, właściciela popularnej sieciówki.

Pracownicy widzą to jednak inaczej.
- Gdyby mi nie podwyższyli pensji, odeszłabym. Z programu 500 plus mam 2 tys. zł. Na opiekunkę wydaję jakieś 400 zł. W sąsiednim sklepie płace są gorsze niż u nas i tam kilka kobiet zrezygnowało - opowiada kasjerka w jednej z Biedronek w Starogardzie Gd.

Po dzieci zgłaszają się krewni

Są też inne skutki 500 plus. W gminie Zblewo co roku pojawiał się problem z obsadzeniem miejsc kolonijnych oferowanych przez Pomorską Izbę Rolniczą. Rodziców nie było stać na wydanie kilkuset złotych na wakacje. W tym roku to się zmieniło.
- Błyskawicznie obsadziliśmy wszystkie miejsca kolonijne. Nie mamy wątpliwości, że to skutek programu 500 plus - potwierdza Anna Wojak, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Zblewie.

Podobne obserwacje mają w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Starogardzie.
- Są rodziny, które zakupiły wypoczynek dla dzieci, wyjechały lub wyjadą wspólnie na wakacje. Inne cele to m.in. zakup mebli, zabawek czy zajęć pozaszkolnych - informuje Monika Wińska, zastępca dyrektora w starogardzkim MOPS.
Właściciele firm turystycznych zacierają ręce. Nieoficjalnie mówią o 15 proc. wzroście sprzedaży w segmencie kolonijnym. Na wyższe zainteresowanie wypoczynkiem w kraju, wpływa też strach przed zamachami terrorystycznymi. 7-dniowy obóz nad Bałtykiem kupimy już za ok. 680 zł. Kolonie językowe połączone z nauką jazdy konnej na Kaszubach kosztują 1,5-2 tysiące zł.
- Niektóre oferty są o 1-5 proc. droższe niż w ubiegłym roku. Firmy podwyższyły ceny, bo spodziewały się wzrostu sprzedaży. Ale są też biura, które przygotowały bardzo tanią ofertę z półkoloniami, właśnie pod 500 plus - mówi Daniel Tomczyk, ekspert rynku turystycznego.

Koszt półkolonii to 300-700 zł. Z takiej formy wypoczynku tylko w powiecie starogardzkim może skorzystać kilkaset dzieci. Nie wszystkie rodziny wydadzą środki zgodnie z przeznaczeniem. Aby temu zapobiec, pracownicy socjalni ustalają z rodzicami cele, na które mają iść pieniądze. Następnie sprawdzają, czy ustalenia zostały zrealizowane. Przykładowo w starogardzkim MOPS taka sytuacja dotyczyła 47 rodzin (dane z początku lipca). W trzech przypadkach pieniądze były przekazywane wprost do sklepów. Jednej rodzinie świadczenie wypłacano w ratach. Rodziny będą sukcesywnie weryfikowane. I te liczby jeszcze się zmienią. W zblewskim GOPS również twierdzą, że w niektórych przypadkach trzeba będzie podpisać z rodziną tzw. kontrakt.
- Więcej informacji na temat niewłaściwego wydatkowania można spodziewać się we wrześniu. Wówczas może się okazać, że niektórzy uczniowie nie będą przygotowani do rozpoczęcia nauki. Widzimy też, że w tym roku zainteresowanie zatrudnieniem sezonowym wśród mężczyzn jest dużo niższe - mówi pracownik socjalny ze Zblewa.

Przedstawiciele starogardzkiego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie zauważyli coś jeszcze. Po dzieci w rodzinach zastępczych, nagle teraz zgłaszają się ich dalecy krewni. Chcą przejąć nad nimi opiekę.
- Liczą prawdopodobnie na dodatkowe środki finansowe. Wcześniej przez lata w ogóle nie zabiegali o żadne kontakty z tymi dziećmi. Jesteśmy bardzo wyczuleni na takie sygnały i z większą uwagą dokonujemy weryfikacji wśród kandydatów na rodziny zastępcze - twierdzi Małgorzata Tuszyńska z PCPR w Starogardzie Gd.

Sprzedawczyni Iwonka widzi też inną tendencję. W ostatnim czasie kilku długo-trwale bezrobotnych oświadczyło się swoim konkubinom. Wcześniej o ślubie i dzieciach nie chcieli słyszeć. Od płacenia alimentów notorycznie się uchylali.
- Dopóki rodzina będzie dostawać 500 plus, będą się jej trzymać - dodaje. - Wiele klientek mówi mi też, że myśli o kolejnym dziecku. Nawet babki po czterdziestce, z odchowanymi dziećmi, chcą jeszcze zajść w ciążę. No ale to akurat dobrze. Chyba o to w tym całym 500 plus chodzi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki