Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Musimy chronić Westerplatte przed tandetą myślową i artystyczną

Marek Błuś
Najsilniejszym uczuciem, jakiego doznaję zwykle w kinie, jest potrzeba wyjścia. I to niezależnie, czy oglądam "Titanica", czy "Sponsoring". Nie zawsze tak było. Pamiętam, w dusznych salach PRL-owskich DKF-ów czarno-białe filmy przyswajałem łatwiej. Ale widocznie od tego czasu zmieniły się filmy i ja się zmieniłem; zgodzę się, że to ja na gorsze. W każdym razie, żeby się znów nie męczyć, na "Tajemnicę Westerplatte" nie pójdę, ale czytam o tym filmie i przecieram oczy.

Pierwsze są wątpliwości, czy historycy, literaci i krytycy znają język polski? W dyskusji i komentarzach najczęściej pojawiają się słowa "legenda" i "mit" albo się nawet łączą jak w "Przeglądzie" - "Legenda Westerplatte to mit". Nie rozumiem, otwieram "Słownik języka polskiego"; legenda - "opowiadanie fantastyczne (...) pełnie niezwykłości i cudowności"; a mit - w przenośni, bo chyba o takie znaczenie chodziło autorowi: "fałszywe mniemanie o kimś lub o czymś". Czy to znaczy, że fałszem jest mniemanie, iż skuteczna obrona Westerplatte się nie zdarzyła, albo że była porażką wojskową? A może nie zauważyłem jakiejś zmiany, podobnej do przepoczwarzenia się misji w synonim wojny? Natomiast tytuł z Onetu jest prosty jak cep: "Upadek wielkiego mitu w historii Polski?". W tym przypadku mit ma raczej inne znaczenie: "fantastyczna historia (...) wymysł, legenda, bajka". To nie strzelali naprawdę, nie zabijali skutecznie, nie ginęli?

Nie zdarzyło się nigdy, żeby kompania piechoty pozbawiła swobody działania okręt klasy pancernik

A może pomieszanie słów, jakie obserwujemy przy okazji tego filmu, informuje wiarygodnie tylko o pomieszaniu pojęć (jako myślowych odpowiedników nazw, terminów itp.) w głowach niektórych liderów opinii? I o niczym innym? Prawdopodobnie nasi duchowi przewodnicy nie mają myślowych narzędzi ani do oceny walk na Westerplatte, ani do analizy odbicia tego zdarzenia w kulturze (szerzej rozumianej niż tylko jako twórczość artystyczna).

Warto sobie zadać ćwiczebnie pytanie, jak oceniać trudną, nieplanowaną operację chirurgiczną na szpitalnym oddziale ratunkowym? Czy według kryteriów bohaterstwa chirurgów, czy według zasad sztuki medycznej? Czy, aby wejść chirurgom do głowy, rozumieć ich motywy, wahania, decyzje, trzeba cokolwiek wiedzieć o zasadach sztuki lekarskiej, czy można je całkowicie zignorować? Pytam może głupio, ale w debacie o Westerplatte zasady sztuki wojennej są nieobecne, ponieważ komentujący, recenzujący, pytani i pytający o nich nie wiedzą. Nie chodzi o to, że nie wiedzą, jakie są te zasady, oni nie wiedzą o ich istnieniu.

Tymczasem bohaterowie zdarzenia, a teraz filmu, mieli je w głowach, bo nie byli powstańcami, tylko zawodowymi żołnierzami. Wiedzieli, że z zasady "obowiązku pobicia sił przeciwnika" wynika, iż każdy zwarty i gotowy do walki oddział, gdziekolwiek się znajduje, nawet daleko za frontem, ma "zrobić przeciwnikowi jak najwięcej świństwa" (słowa Piłsudskiego, cytuję za płk. Porwitem); natomiast z zasady "współdziałania" wynika obowiązek obrony odciętych bastionów, bo to wiąże siły wroga, uniemożliwia użycie ich w innych miejscach. A Westerplatte było bastionem należycie przygotowanym do obrony, niemalże ufortyfikowanym, obsadzonym przez dobranych żołnierzy.

Ludzie ci, a także ci, co Westerplatte przygotowali do walki (zasady sztuki wojennej obowiązują też w czasie pokoju) wzorowo wykonali zadaną pracę. Rzadko się na wojnach zdarzało, żeby obrońcy uzyskali przewagę zaskoczenia nad atakującymi, optymalnie wykorzystali swoje uzbrojenie i walory, doprowadzili przeciwnika do konfuzji, a nawet, można zaryzykować twierdzenie, skompromitowali go, osiągając "przewagę sztuki wojennej". Nie zdarzyło się nigdy, żeby kompania piechoty pozbawiła swobody działania okręt klasy pancernik.

Westerplatte nie jest ani legendą, ani mitem, działo się naprawdę. Okazało się, że wystarczy trochę betonu nad hełmami, odpowiednie nasycenie bronią maszynową i dostatek amunicji, żeby wygrać wszystko, co odcięta placówka ma do wygrania. Przesłanie, które wynika z Westerplatte jest banalne: yes, we can. Reklamowanie takiego zdarzenia nie jest tworzeniem mitu, tylko jedną z opisanych w podręcznikach wojskowości metod budowania "postawy bojowej", ważnego czynnika siły armii. A reklamowanie na zewnątrz zalet swoich żołnierzy, w tym ich determinacji, należy do sposobów odstraszania. Ciekawe byłoby wiedzieć, czy o Westerplatte (i podobnych miejscach) pamiętali, choćby podświadomie, członkowie radzieckiego politbiura w 1956 i 1980 roku, i czy był to czynnik mitygujący?

Ogłupiające jest przedstawianie profesjonalnego zachowania wojskowych jako patologii (komuś wyrwało się nawet słowo "psychopatologia" o kpt. Franciszku Dąbrowskim). Gdyby żołnierze podejmowali decyzje na podstawie zdroworozsądkowej oceny sytuacji wojskowej kraju, albo dlatego, że niektórzy z nich zginęli, to Maltańczycy mówiliby dzisiaj po turecku, a Finowie musieliby się dekomunizować. Obrona do granicy sił oznacza zwykle "prowokowanie" czynnika czasu, żeby zaczął działać na jej korzyść.
Pułkownik Marian Porwit w swoich "Komentarzach do historii polskich działań obronnych 1939 roku" wstrzymał się od komentarza o Westerplatte, pisząc tylko: "oceny działania dokonał Naród". Dodałbym, dokonał jej, instynktownie szukając w czasie druzgocącej klęski solidnego dowodu, że yes, we can. Bo wartość Westerplatte jako symbolu polega na jego rzetelności (nie trzeba tego wymyślać) oraz prostocie, czyli jedności czasu, miejsca i akcji. Wszystkie te okoliczności nakazują, aby kultura chroniła Westerplatte przed tandetą myślową i artystyczną. Jeśli jest inaczej, to cytując Orwella, znak, nie jedyny przecież, że "pochłania nas g[ówno]", a "szczerość intelektualna i wyważony osąd po prostu znikają z powierzchni ziemi".

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki