Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Luksusowe limuzyny prosto ze Swajcarii. Do dziś przetrwało zaledwie osiem egzemplarzy [ZDJĘCIA]

Marek Ponikowski
Pic-Pic sprzed stu lat ma czterocylindrowy silnik o pojemności 4324 cm sześć. i mocy 30 KM
Pic-Pic sprzed stu lat ma czterocylindrowy silnik o pojemności 4324 cm sześć. i mocy 30 KM Marek Ponikowski
Samochód produkcji szwajcarskiej? A cóż to za dziwo? Szwajcaria kojarzy się z zegarkami, czekoladą, doskonałymi serami, bankami (a więc i nieszczęsnymi kredytami we frankach), ale z motoryzacją o tyle, że co roku wiosną w Genewie odbywa się międzynarodowy salon samochodowy, którego prestiż wynika z tego właśnie, że stolica najdalej na zachód wysuniętego kantonu szwajcarskiego jest dla wszystkich wystawiających tam swoje auta producentów terenem neutralnym, gdzie nikt nie może liczyć na szczególne względy, jak marki niemieckie we Frankfurcie czy francuskie w Paryżu.

Po długim szperaniu w źródłach znalazłem jedną jedyną szwajcarską firmę produkującą samochody - Leblanc z siedzibą w Zurychu. Wytwarza w mikroskopijnych seriach auta wyścigowe typu Le Mans z wyposażeniem pozwalającym na jazdę po drogach publicznych. Napędzane są silnikiem V8 o pojemności 4,7 l i mocy 700 KM. Cena za sztukę - 650 tys. dolarów. Kto interesuje się historią motoryzacji, przypomni sobie może markę Monteverdi, która w latach 60. i 70. ubiegłego wieku oferowała produkowane metodami warsztatowymi luksusowe samochody sportowe i wielkie SUV-y. Eksportowano je głównie do krajów Bliskiego Wschodu. Sięgając jeszcze dalej wstecz, można przywołać markę Saurer, znaną głównie z doskonałych ciężarówek, autobusów i trolejbusów, a także z pojazdów dla wojska. W latach 80. wykupił ją i doprowadził do upadku koncern Daimler-Benz. Saurer ma swoje miejsce w historii polskiej motoryzacji, był bowiem licencjodawcą silnika wysokoprężnego, który w latach 30. stosowano w autobusach Zawrat z zakładów w Ursusie. Silniki Saurera zmodyfikowane w PZInż. napędzały też z znane z Września '39 polskie czołgi lekkie 7TP. Był to - nawiasem mówiąc - pierwszy na świecie przypadek zastosowania w czołgu dieslowskiej jednostki napędowej.


Czytaj także: Kubek ze złotym napisem Historical Vehicles Collection i dwoma starymi samochodami [ZDJĘCIA]

***

W kuluarach głównej hali wystawowej tegorocznego salonu genewskiego natknąłem się na niewielkie stoisko, na którym królowała antyczna limuzyna. Rocznik 1914, a więc równo stuletnia. Niepoważna nazwa - Pic-Pic - nie bardzo pasowała do dystyngowanych kształtów, lśniącego lakieru i mosiężnych ozdób. Z tabliczki informacyjnej wynikało, że Pic-Pic powstawał w Genewie!

Genealogia szwajcarskiego samochodu jest dość zawiła. Wywodzi się od synów ślusarza Conrada Staiba, który w warsztacie przy ulicy Verdaine produkował i naprawiał najrozmaitsze zamki. Młodzi Staibowie założyli w roku 1858 fabryczkę wytwarzającą pod firmą F. Staib & Cie systemy ogrzewania budynków ciepłym powietrzem. Z czasem zakład przeszedł w ręce innych przedsiębiorców, którzy rozszerzyli produkcję o turbiny hydrauliczne. W roku 1886 nastąpiła kolejna zmiana właścicieli: jednym z dwójki wspólników został wywodzący się z Lozanny inżynier Paul Piccard. Pod nowym zarządem firma skupiła się na hydraulice, a do grona wspólników dołączył inżynier Lucien Pictet, rodowity mieszkaniec Genewy.

Temat motoryzacyjny pojawił się w roku 1905, gdy finansista Edwin Schwarzenbach, prezes SAG (Société d'Automobiles á Geneve) zaproponował obu inżynierom wyłożenie kapitału na fabrykę samochodów. Jej dyrektorem został pasjonujący się automobilizmem Lucien Pictet. Zaraz potem dyrektor Pictet wyruszył w podróż do Barcelony, by ze swym rodakiem, inżynierem Markiem Birkigtem negocjować zakup licencji na samochody Hispano-Suiza, których konstruktorem i współproducentem był właśnie Birkigt.

W roku 1906 oferta nowej szwajcarskiej wytwórni obejmowała trzy modele aut SAG z silnikami czterocylindrowymi. Ich oznaczenia były typowe dla tamtej epoki: 12/16 HP, 20/24 HP i 40/50 HP. Wywodziły się z mocy silników wyrażonej w koniach mechanicznych. W trzy lata później wyprodukowano 220 podwozi, a udziałowcom wypłacono pierwszą dywidendę. Karoserie budowane były w firmach Gangloff w Genewie i Geissberger w Zurychu. Auta kosztowały średnio 20 tysięcy franków szwajcarskich, co oznacza, że zaliczano je do europejskiej czołówki luksusu.

Niebawem Piccard i Pictet doszli do wniosku, że dadzą sobie radę bez Schwarzenbacha. Rozliczyli się skrupulatnie zarówno z bankierem z Zurychu, jak z firmą Hispano-Suiza, której licencja jeszcze nie wygasła. Produkcję samochodów przenieśli do fabryki turbin przy Rue de Lyon. Trudno już dociec, który ze wspólników wpadł na pomysł, by samochody w niej powstające nazwać Pic-Pic. Dziś by ten akronim uznano za samobójczą ekstrawagancję, ale na początku XX wieku ze zdaniem specjalistów od marketingu - o ile w ogóle tacy byli - niezbyt się liczono. I słusznie, bo nikt wówczas nie uważał nazwy Pic-Pic za komiczną.

***

W roku 1911 dyrektor techniczny Léon Dufour zaczął konstruować dla samochodów Pic-Pic silnik bezzaworowy. Takie jednostki napędowe dość powszechnie stosowano w ówczesnych luksusowych limuzynach ze względu na ich cichą pracę i wysoką moc. Samochody Pic-Pic zamawiała dla swoich wyższych oficerów armia szwajcarska, tej samej marki był pierwszy ambulans szwajcarskiego Czerwonego Krzyża. Spory był eksport do Ameryki, ale też m.in. na ziemie polskie. W roku 1914 dwa samochody Pic-Pic uczestniczyły w Grand Prix Francji w Lyonie, jednym z najważniejszych wówczas wyścigów i choć oba odpadły, jeden z nich ustanowił rekord okrążenia z prędkością ponad 170 km/godz.

Wybuch I wojny światowej radykalnie zmniejszył popyt na samochody. Liczący 750 osób personel "Société anonyme des ateliers Piccard & Pictet" zajmował się głównie wyrobem granatów dla wojsk koalicji walczącej z Niemcami i Austro-Węgrami. Uruchomiono też produkcję pierwszych na świecie… rakiet powietrze-powietrze. Niewielkie rakietki na paliwo stałe z zapłonem elektrycznym podwieszano pod skrzydłami francuskich samolotów Nieuport używanych do zwalczania sterowców obserwacyjnych.

***

W roku 1919 fabryka Pic-Pic wróciła do produkcji cywilnej, ale chętnych na jej luksusowe samochody nie było wielu. W trzy lata później prawa do wyrobu kupiła francuska firma Gnome-Rhone. Niebawem produkcja ustała. Spośród ok. trzech tysięcy aut zbudowanych w latach 1906-1924 ocalało zaledwie osiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki