Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Książkowa cegiełka dla bazyliki św. Mikołaja w Gdańsku. Sprzedaż "Niebajki o Mikołaju" ma pomóc w ratowaniu świątyni

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
Katarzyna Wasilkowska
Katarzyna Wasilkowska
Tak jak paryżanami wstrząsnął pożar katedry Notre Dame, tak dla mnie wieść o zagrożeniu Mikołaja katastrofą była uczuciem o wiele silniejszym - mówi Katarzyna Wasilkowska, autorka książki „Niebajka o Mikołaju”, której sprzedaż może pomóc w ratowaniu bazyliki św. Mikołaja w Gdańsku.

W posłowiu do „Niebajki o Mikołaju” napisała pani: „30 października 2018 roku Mikołaj pękł. W sklepieniach powstały szczeliny, zapadły się filary, przesunął łuk i odkształciły posadzki w południowej nawie. Zagrożony katastrofą budowlaną kościół z dnia na dzień został zamknięty. I we mnie coś pękło. Przeprowadzałam się w życiu kilka razy, ale dopiero w tamtej sekundzie poczułam, że tracę DOM”. Mocne słowa.

Katarzyna Wasilkowska
Katarzyna Wasilkowska

To był dla mnie kompletny wstrząs. Nie oglądam telewizji, nie mam odbiornika w domu. Przeczytałam na Facebooku informację o katastrofie budowlanej i najpierw pomyślałam, że to okrutny żart. Przecież niewiele wcześniej usłyszałam o założonym w bazylice ogrzewaniu podłogowym, a tu nagle świątynia zostaje zamknięta. Tak jak paryżanami, i nie tylko nimi, wstrząsnął pożar katedry Notre Dame, tak dla mnie wieść o zagrożeniu Mikołaja katastrofą była uczuciem o wiele silniejszym. Zwłaszcza że nie było wiadomo, co ta informacja oznacza. Czy może się kompletnie zawalić? Czy kiedykolwiek zostanie otwarty? A może pozostanie niedostępną dla nas skorupą z tymi wszystkimi skarbami gdzieś zatopionymi w środku? Dopiero kiedy pojawiły się wieści o badaniach gruntu, podjętych pracach zabezpieczających, zaczęłam trzymać się myśli, że jest nadzieja. Wcześniej naprawdę miałam uczucie, jakby ktoś umarł.

Dziś pacjent żyje, ale nadal leży pod kroplówką. Zasilić ją może sprzedaż napisanej przez panią książki - cegiełki o bazylice św. Mikołaja w Gdańsku. Od czego się zaczęło?

Od telefonu ojca Michała Oska, który powiedział, że od jakiegoś czasu nosi się z pewnym pomysłem. Jeszcze zanim doszło do tej koszmarnej katastrofy, przeor gdańskich dominikanów zastanawiał się nad stworzeniem przystępnie napisanej publikacji, która by przybliżała historię dominikanów i Mikołaja dzieciom. Pół roku po pęknięciu bazyliki do ojca Oska wróciła myśl o takiej właśnie książce, która mogłaby być równocześnie cegiełką - pokwitowaniem za datek na remont kościoła.

Znaliście się wcześniej z przeorem?

Nie, ojciec Michał Osek wyśledził mnie w internecie. Jestem autorką książek dla dzieci i spełniałam pewien warunek - mimo że od dziesięciu lat mieszkam pod Warszawą, nadal jestem stamtąd. Z Gdańska. Wyrosłam z tego miejsca. Jestem z nim emocjonalnie związana. Cały czas tu wracam, zresztą moja najbliższa rodzina pozostała w Gdańsku. Dlatego od razu podchwyciłam pomysł. A przeor uwierzył w mój entuzjazm. W pierwszej wersji myślano bowiem o prostej książeczce. Przekonałam dominikanów do dużej rzeczy, pięknie zilustrowanej. Chciałam, żeby ludzie, którzy dostaną tę książkę do ręki, mieli Mikołaja choć w małym wymiarze.

Książkowa cegiełka dla bazyliki św. Mikołaja w Gdańsku. Sprzedaż

I okazało się, że ma pani moc perswazji?

Ojciec Michał się zgodził. Także na to, by Maja Siemińska i Szczepan Troka Wysocki zajęli się ilustracją i opracowaniem graficznym książki. Od dawna znam ich prace i stosunek do Mikołaja. I choć pracowaliśmy na odległość, mam nadzieję, że udało się nam wspólnie stworzyć coś eklektycznego i jednocześnie spójnego. Warstwa graficzna jest bardzo zróżnicowana - od fotografii, przez rysunki dzieci, po kolaż i technikę frotażu, którą stosuje Szczepan Troka Wysocki. Strony są w złocie, czerni, bieli, podobne do barw we wnętrzu Mikołaja. Ilustracje ze względu na bajkową opowieść nie są dosłowne. Mamy rozmazane ujęcia okien. Figura Mikołaja, trochę opiekuńcza, a trochę mroczna, która kiedyś przy kropielnicy pozdrawiała wszystkich wchodzących, sfotografowana jest od dołu. Tak, jak widzi ją dziecko wznoszące oczy do góry. Rozedrgane okna są symbolicznym obrazem chwiejącego się dziś kościoła. Kościoła, który wędruje po trzech zaprzyjaźnionych gdańskich świątyniach, użyczających miejsca dominikanom.

Ile jest w tej „Niebajce o Mikołaju” bajki?

Jest tam sama prawda, choć nie chciałabym, by traktowano „Niebajkę o Mikołaju” jako książkę historyczną. Ze względu na odbiorców, czyli również dzieci, dzieje bazyliki są uproszczone, ale nie potraktowane lekceważąco. Zależało mi, by te osiemset lat ująć chronologicznie, równocześnie jednak unikałam dat. Jest to opowieść w formie baśni o rzeczach, które przecież można potwierdzić. Z drugiej strony Mikołaj jest dla mnie czymś bardzo osobistym, i to też jest prawda. Dlatego myślę, że najbardziej bajkowe w książce są język i forma. Reszta jest zwyczajnie prawdziwa.

Książkowa cegiełka dla bazyliki św. Mikołaja w Gdańsku. Sprzedaż

Nie jest chyba łatwo opisać kilkaset lat historii kościoła św. Mikołaja w książce dla dzieci?

Rzeczywiście, było to duże wyzwanie. Zwłaszcza że nie jestem historykiem. Część opowieści, w której miało się zawierać osiemset lat Mikołaja, była dla mnie najtrudniejsza. Musiałam pogłębić swoją wiedzę, przeczytać stos lektur i notatek, które udało mi się wyrwać na krótki czas z archiwum dominikanów. Część cennych archiwaliów musiałam czytać na miejscu. Zmiana tej wiedzy w esencję, przy równoczesnych staraniach, by nie pominąć najważniejszych elementów tej historii, wymagała poważnej pracy. O wiele łatwiejsze stało się pisanie o własnych odczuciach i emocjach.

Zwłaszcza że trzeba było ten język dostosować do percepcji kilkuletniego czytelnika.

Takie było pierwotne założenie. Wielu trudnych zwrotów nie udało się, niestety, pominąć, dlatego liczę na udział rodziców i opiekunów przy wspólnym czytaniu z dziećmi, by na bieżąco im pewne rzeczy dopowiedzieć. Zwykle nie mam problemu z pisaniem dostępnym dla dziecka językiem, jednak to nie było proste.

Historia bywa pouczająca, mądra i wesoła, bywa też dramatyczna. Chociażby sam moment wejścia wojsk radzieckich do Gdańska, płonące kościoły i domy, ginący ludzie i wznoszący się na tym tle ocalały Mikołaj - taki obraz może budzić traumatyczne odczucia u dziecka. Czy znalazła pani klucz do opisywania małym czytelnikom trudnych momentów historycznych?

Rozdział o największej wojnie był obarczony silnymi emocjami, zwłaszcza że mówił on o czasach ważnych i trudnych dla całego Gdańska. Miasto w wielu miejscach zostało zniszczone do gruntu i Mikołaj, który tam został - to wszystko zostało opisane dość dosadnym językiem. Nie używałam zwrotów typu „Armia Czerwona”, pisałam o potężnej sile, a właściwie o zmaganiu dwóch potężnych sił, których Gdańsk stał się ofiarą. To też dało baśniowy wyraz całej opowieści. W baśniach mamy księżniczki, mamy i smoki. Piękne ogrody i mroczne lasy. Pisząc o wojnie i dalej o odgruzowywaniu Gdańska, starałam się, by fakty były przetykane baśniową aurą. Ale to nadal jest opowieść o czymś, co się po prostu wydarzyło.

Opowiada pani z wielkim uczuciem o Gdańsku, jego historii i kulturze. Można aż tak kochać miasto, równocześnie tęskniąc za nim?

Można. Chociaż, prawdę mówiąc, nie odczuwam zbytniej tęsknoty, bo mam wrażenie, jakbym nadal tam była. Wyjazd jest jedynie formalnością. Urodziłam się w Gdańsku, tu się wychowałam na rogu Piwnej i Koziej. Mój dziadek przed wojną był budowniczym Gdyni. Po zakończeniu wojny odgruzowywał Gdańsk, a później go odbudowywał. W 1953 roku dziadkowie wprowadzili się z małą córeczką do mieszkania na Głównym Mieście. Później, gdy przyszłam i ja na świat, ze względu na pracę zawodową rodziców, wiele czasu spędzałam z dziadkiem. Codziennie chodziliśmy po mieście, dziadek mi o nim opowiadał - taki był rytuał. A ponieważ dziadkowie byli ludźmi głęboko wierzącymi , chodziliśmy do Mikołaja, gdzie wielu gdańszczan spotykało się na porannych mszach. Uczęszczałam tam w latach 70. na katechezy, byłam przyjęta do I Komunii Świętej i zawsze wchodziłam do wnętrza bazyliki z wielką radością i przyjemnością. Nigdy się nie nudziłam. Nawet jeśli odsuwałam się od słuchania, to skupiałam się na wnętrzu świątyni, od podłóg po sklepienia. Na muzyce. Ten kościół dostarczał mi wielu bodźców. I mam wielką nadzieję, że niedługo już tamten zapamiętany z dzieciństwa i lat późniejszych czas wróci.

Katarzyna Wasilkowska

pochodząca z Gdańska autorka książek dla dzieci, tłumaczka z języka angielskiego i autorka tekstów reklamowych. Jej debiutem była opublikowana przed pięcioma laty powieść „Jowanka i gang spod Gilotyny”. I od razu odniosła sukces. Za znaczące zaistnienie na rynku literatury dziecięcej została nagrodzona statuetką „Guliwer w krainie Olbrzymów”, a jej powieść „Kobra” została wyróżniona „Koziołkiem”. Jest członkinią Polskiej Sekcji IBBY - międzynarodowej organizacji non-profit zajmującej się promocją literatury dziecięcej i młodzieżowej. Siedziba organizacji jest w Bazylei w Szwajcarii.

Pomoc dla bazyliki św. Mikołaja

„Niebajkę o Mikołaju” Katarzyny Wasilkowskiej, wydaną przez Fundację Centrum św. Jacka można kupić w internecie. Cały dochód ze sprzedaży książki przeznaczony jest na remont bazyliki św. Mikołaja w Gdańsku. Osoby, które chcą pomóc finansowo w ratowaniu świątyni, mogą wpłacać datki na konto: 77 1140 1065 0000 3926 9300 1018 (wpłaty złotówkowe)

lub PL 24 1140 1065 0000 3926 9300 1002 (przelewy zagraniczne) SWIFT: BREXPLPWGDA
Klasztor Dominikanów, ul. Świętojańska 72, Gdańsk

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki