Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłamstwo, dyskusja, prawda, śmiech

Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
Szekspir pisał, że są rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Są też takie, które od tysiącleci spędzają im sen z powiek. Na przykład paradoks kłamcy. Powiedzmy, że spotkamy gościa, który mówi: "zawsze kłamię". Wierzyć mu czy nie? Jeśli tak, to znaczy, że chociaż raz powiedział prawdę, a zatem to co mówi, jest... kłamstwem. Czyli mówi prawdę! I tak w nieskończoność. Sytuacja patowa - ani bez pół litra, ani nawet z pół litrem nie razbieriosz.

Komentatorzy polityczni nie mają tego dylematu, bo przecież żaden polityk otwartym tekstem nie przyzna się do tego, że kłamie. To znaczy, był taki jeden socjalistyczny premier Węgier o trudnym nazwisku na G. (Ferenc Gyurcsány - dla szczególarzy), który coś takiego chlapnął do kolegów, nie wiedząc, że ktoś to nagrywa. Co z tego wynikło, wiadomo - upadek rządu, rozsypka partii i "IV RP" nad Dunajem. Politycy muszą się zatem posługiwać subtelniejszymi metodami. A do takich należy stopniowanie prawdy na kolejnych etapach ciągu myślowego. Służę świeżym przykładem.

Czytaj także: Trójmiasto: Obchody drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej [FILM, ZDJĘCIA]
Teza 1: po katastrofie smoleńskiej polski rząd dopuścił do szeregu zaniedbań w śledztwie i zanadto zaufał dobrej woli strony rosyjskiej (niewątpliwie prawda).

Teza 2: rządowi zależało, żeby ukryć prawdę (to już twierdzenie grubymi nićmi szyte). Teza 3: nie wiemy nic pewnego na temat przyczyn katastrofy i sprawę powinno przebadać od zera grono niezależnych, najlepiej międzynarodowych specjalistów (nieprawda - na ten temat wiadomo już bardzo dużo).

Teza 4: są poważne przesłanki, by sądzić, że to był zamach (zdecydowane nadużycie, w dodatku w sprzeczności z tezą 3).

Teza 5: to było odcięcie głowy narodu, a więc de facto wypowiedzenie wojny (...). Wykropkowałem określenie w nawiasie nie dlatego, że boję się procesu z Antonim Macierewiczem, ale po prostu uważam, że w polskiej polityce pada dostatecznie wiele mocnych słów, a tu delikatnie się nie da. Powiedzmy - najsubtelniej jak się da - że chodzi o ten trzeci rodzaj prawdy, który wymieniał w często cytowanym powiedzeniu ksiądz Tischner.

Przy okazji drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej wśród tzw. publicystów mainstreamowych, cokolwiek by to miało znaczyć (a w niektórych środowiskach to mocna obelga), pojawiły się głosy, że należy dyskutować z tymi, dla których nie był to jedynie tragiczny wypadek lotniczy, ale rodzaj symbolu, swoisty punkt zwrotny w postrzeganiu najnowszych dziejów Polski. Zadanie to, już z gruntu trudne, Antoni Macierewicz swoim "wojennym" wystąpieniem definitywnie uniemożliwił. Po czymś takim nie pozostaje już nic innego jak - za przeproszeniem - robienie sobie jaj. Niestety, ubiegł mnie Jarek Janiszewski, który we wczorajszym felietonie instruował wszystkich fanów pana Antoniego, jak należy fachowo przygotować się do nadchodzącej, ponoć nieuniknionej, wojny z Rosją. I doprawdy dziwić się wypada wszystkim "prawdziwym patriotom", że jeszcze nie ślą synów na ochotnika do wojskowej komendy uzupełnień, skoro ojczyzna w niebezpieczeństwie.

Czytaj także: Rocznica katastrofy smoleńskiej: Jak upamiętniliśmy ofiary na Pomorzu (ZDJĘCIA)
Kiedy rok temu zbliżała się pierwsza rocznica katastrofy, któraś z prawicowych publicystek zaapelowała: "My to przeżywamy. Nie naśmiewajcie się z nas!". Odpowiedział jej ktoś z przeciwnego obozu: "A ja was proszę, wyśmiewajcie nas, kpijcie, ale nas nie nienawidźcie".

Ten postulat pozostaje aktualny i w tym roku. Śmiech też może prowadzić do prawdy. W kluczowej scenie "Imienia róży" Umberto Eco Wilhelm z Baskerville dyskutuje z bibliotekarzem Jorge z Burgos o zaginionej drugiej księdze "Poetyki" Arystotelesa, poświęconej komedii i satyrze. "Arystoteles uważa skłonność do śmiechu za siłę dobrą, która może mieć walor poznawczy - mówi. - Prawda zostaje osiągnięta przez pokazanie ludzi i świata jako gorszych od tego czym są lub za co ich uważamy, gorszych w każdym razie, niż pokazały ich poematy heroiczne, tragedie, żywoty świętych". Jorge nie godzi się z tym poglądem, zabijając po kolei wszystkich, którzy wchodzą w kontakt z zakazaną księgą, aż w końcu niszczy ją samą wraz z tysiącami innych wolumenów. Satyra kontra żywoty świętych - tak właśnie od dwóch lat wygląda najgorętszy spór w polskiej debacie publicznej. Oby nie skończyło się pożarem, jak u Eco.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki