Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kanonizacja Jana Pawła II. Rozmowa o "Liście do chorych" napisanym przez papieża

Dorota Abramowicz
2014. Pola nadzei dla hospicjów.
2014. Pola nadzei dla hospicjów. T.Bołt
Wśród oficjalnych pism, jakie pozostały po Janie Pawle II: encyklik, adhortacji czy listów apostolskich, znajdują się także listy, mające swoich konkretnych grupowych adresatów. Przed kanonizacją Jana Pawła II wracamy do zawartych w nich słów Papieża i rozmawiamy o nich z kolejnymi osobami. Przedstawiliśmy już list do artystów, list do osób w podeszłym wieku, w kolejnych odcinkach sięgniemy po list do kobiet, list do chorych, list do rodzin oraz list do dzieci.

Rozmowa z Elżbietą Skowrońską, naczelną pielęgniarką Hospicjum ks. Dutkiewicza, o "Liście do chorych" Jana Pawła II i o spotkaniu w bazylice.

Jest 12 czerwca 1987 roku. W gdańskiej bazylice Mariackiej Jan Paweł II mówi do chorych: "Cierpienie ludzkie zawsze jest tajemnicą".
Mówił to także do nas, lekarzy i pielęgniarek zebranych w bazylice. Powiedział nam: "winniście mieć przed oczyma Chrystusa wezwanego do sparaliżowanego sługi setnika - Chrystusa, który mówi: »Przyjdę«. To również i wasza odpowiedź: "Przyjdę... uczynię, co będę mógł, dla twojego zdrowia...".

Co poza tymi słowami zapamiętała Pani najbardziej?
Pamiętam niesamowitą atmosferę tamtego spotkania, bezpośredni kontakt, jaki nawiązywał Ojciec Święty z chorymi. W każdym słowie, geście widać było ogromną troskę o cierpiącego człowieka i o ludzi, którzy się nad nim pochylają. Miałam wówczas zaledwie 22 lata, stałam w sektorze "zero", obok młodej, ciężko chorej dziewczyny. Nie znałam jej wcześniej. Tak naprawdę moją pacjentką była leżąca w pobliżu na łóżku pani, cierpiąca na chorobę nowotworową.

Jak młoda dziewczyna znalazła się tak blisko Papieża?
Pracowałam wówczas w szpitalu na Klinicznej, byłam pielęgniarką anestezjologiczną. Brakowało mi jednak kontaktu z pacjentami i rok wcześniej zostałam wolontariuszką, odwiedzającą w domach ciężko chorych ludzi. To były początki działalności pierwszego w Polsce hospicjum, stworzonego przez księdza Eugeniusza Dutkiewicza. Dzięki temu miałam szansę nawiązać bezpośrednie relacje z chorym. To były niezwykłe czasy... Dzięki księdzu Dutkiewiczowi mogłam uczestniczyć w tym pamiętnym spotkaniu. I pamiętam wzruszenie, gdy Papież mówił: "z uznaniem myślę o hospicjum, które podjęło swą służbę w Gdańsku i promieniuje na inne miasta." A my wówczas tak naprawdę raczkowaliśmy, uczestnicząc w tworzeniu czegoś, co było całkowicie nieznane. Ksiądz Dutkiewicz opowiadał o doświadczeniach brytyjskich, była jedna książka... Działaliśmy intuicyjnie. Słowa Jana Pawła II dodały nam skrzydeł.

Czy można, jak mówił Papież, nadać sens cierpieniu?
Teraz myślę, że Ojciec Święty już wtedy zauważył to, do czego ja - przez kilkadziesiąt lat - dorastałam. Wyraźnie wówczas powiedział, że nie zawsze można pomóc człowiekowi cierpiącemu. Doświadczamy tego w hospicjum. Pojawia się ogromna bezradność, gdy nie działają leki, gdy nie można ulżyć cierpieniu. To naprawdę straszne uczucie, niemalże winy, że jestem obok i nic nie mogę pomóc. Papież powiedział, że powinniśmy przezwyciężać onieśmielenie związane z tym, że nie możemy "uzdrowić", bo ważne jest coś innego - żeby przyjść do człowieka cierpiącego i przy nim być. Bo on może bardziej od uzdrowienia potrzebować naszej obecności.

Czy nie jest to zadanie ponad siły? Dla wielu może to oznaczać współodczuwanie bólu, strachu przed śmiercią, braku nadziei...
Od Jana Pawła II usłyszeliśmy, że jesteśmy niezbędni, że mamy powołanie. Może to jest właśnie źródło owej siły. To nie sztuka podejść do chorego, zbadać go, podać leki, podłączyć kroplówkę i na koniec odejść. Sztuką jest przy nim być, razem przeżywać te trudne chwile. Powinniśmy wczuć się w drugiego człowieka, ale żeby to zrobić - należy go dobrze poznać. To nie uda się na odległość.

Jesteście jednak bezradni wobec śmierci.

Kiedy nic już nie można zrobić, trzeba sprawić, by człowiek nie odchodził sam. Kiedy pacjent umiera, niech wie, że nam na nim zależy. Do tego wszystkiego, o czym wówczas mówił Papież, musiałam dojrzeć. Dziś, gdy rozmawiamy o tamtym spotkaniu z chorymi w bazylice Mariackiej, myślę o ponad tysiącu chorych ludzi, z którymi się spotkałam na mojej drodze. O potrzebie mojej przy nich obecności.

Często wraca Pani myślą do tamtego spotkania? Pozostało ono dla Pani ważne do dzisiaj?

Wiem, że był to jeden z najważniejszych momentów w moim życiu.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki