Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kalendarium muzyki rozrywkowej: 27 lat temu zginął Marvin Gaye Jr. (WIDEO)

Tomasz Rozwadowski
Dokładnie 27 lat temu, w prima aprilis 1984 r., wybitny soulman Marvin Gaye Jr. zginął zastrzelony przez własnego ojca. Nie tylko śmierć, ale także życie tego wielkiego muzyka było szczególne. Począwszy od faktu, że o jeden dzień nie dożył swoich 45 urodzin, a mimo wielkiej sławy był finansowym i życiowym bankrutem.

Ustalona przez policję, później potwierdzona przed sądem wersja tragicznych wydarzeń przedstawia się następująco: W domu rodziców muzyka, w Los Angeles, do których on sam wprowadził się przed kilkoma miesiącami, wybuchła awantura. Starsi państwo kłócili się o zagubione w mieszkaniu dokumenty, Marvin próbował interweniować i został śmiertelnie postrzelony przez własnego ojca z rewolweru, który sam podarował mu cztery miesiące wcześniej.

Nasz cykl: Kalendarium muzyki rozrywkowej

Marvin Gay Senior (syn dodał sobie "e" na końcu rodowego nazwiska) został aresztowany. Nie został oskarżony o morderstwo, kiedy podczas badania lekarskiego okazało się, że przed fatalnym zdarzeniem był pobity przez syna. Badania wykazały także, że starszy pan ma guz na mózgu. Pomimo choroby został uznany za poczytalnego i wystarczająco silnego, by stanąć przed sądem. Wyrok był jednak łagodny - sześć lat dozoru sądowego za umyślne spowodowanie śmierci.
Gay dożył późnej starości - w 1998 r. zmarł na zapalenie płuc w domu opieki.

Pod ojcowskim butem

Jednym z paradoksów kariery Gaye'a były jego wielkie sukcesy przeplatające się z okresami finansowej i życiowej ruiny. W momencie śmierci był w trwającym od kilku miesięcy ciągu narkotykowym, bez pieniędzy, nachodzony na przemian przez wierzycieli, dilerów narkotykowych i wielbicielki jego talentu i męskiego czaru. To wszystko działo się w kilka miesięcy po triumfalnym powrocie na szczyt popularności i zarobków. Wcześniej miewał długie okresy depresji, napady tremy uniemożliwiającej pracę estradową oraz koncerty odwołane z powodu nawrotów uzależnienia od kokainy. Właśnie dlatego schronił się u rodziców, choć przez całe życie miał bardzo złe relacje z ojcem.

Senior był człowiekiem niezwykle skomplikowanym - w młodości i przez część wieku dojrzałego duchownym Kościoła Domu Bożego (House of God), religii łączącej w sobie nauki ortodoksyjnego judaizmu i Kościoła Zielonoświątkowego. Urodzony w 1939 r. w Waszyngtonie Marvin Jr., drugi pod względem starszeństwa pośród czwórki dzieci państwa Gay, od najwcześniejszych lat był skonfliktowany z dogmatycznym i brutalnym ojcem, który zakazywał dzieciom w jak największym możliwym stopniu świeckich zajęć, a zwłaszcza rozrywek, do których zaliczał także sport i niekościelną muzykę. Pastor marzył, że wszyscy czworo będą w przyszłości duchownymi. Dzieci były karcone boleśnie za każde, najmniejsze nawet uchybienie. Wszystkie dzieci były leczone z powodu moczenia się w nocy, a sam soulman w jednym z wywiadów powiedział, że wspomina ojca jako "Tyrana, potężnego Króla" i wspominał, że będąc dzieckiem, przeżywał długie okresy depresji. I proroczo dodawał: "Nabrałem przekonania, że skończę jako jedna z cyfr podawanych w gazetowych statystykach".

Muzyka wzywa

Potworny dryl w domu nie ostudził rodzącej się muzycznej pasji małego Marva. Gdy miał kilka lat, ojciec objął posługę kapłańską w jednej z waszyngtońskich parafii adwentystycznych i wydawało się, że kariera kościelna stoi przed nim otworem. Marzenia pastora legły w gruzach w rok później - nie został wybrany na biskupa i wściekły z rozczarowania porzucił stan kapłański. Od tego czasu ze zmiennym szczęściem parał się interesami i, według późniejszego świadectwa swojego syna, popadł w alkoholizm.

Nasz cykl: Kalendarium muzyki rozrywkowej

W tym okresie junior fascynował się już muzyką rythmand- bluesową, zarówno w wydaniu ostrzejszym i mniej komercyjnym, jak i bardziej popowym, wykonywanym przez śpiewające a cappella grupy wokalne w rodzaju niezwykle popularnych wówczas The Platters. Uciekał spod władzy ojca, stając się bywalcem koncertów i potańcówek w okolicznych klubach, czasem grając na perkusji lub pianinie, czasem śpiewając. Epizodycznie współpracował z kilkoma początkującymi grupami wokalnymi z rejonu Waszyngtonu, wreszcie założył własną o nazwie D.C. Sounds (od District Columbia, czyli stołecznego okręgu administracyjnego), co doprowadziło już do stanu permanentnej wojny domowej. Sytuacja stała się już tak nieznośna, że w końcu postanowił uniezależnić się, wstępując do lotnictwa wojskowego.

Wariat w cywilu

Podczas szkolenia okazało się, że Marvin nie potrafi podporządkować się autorytetom. Kłócił się z przełożonymi, odmawiał wykonywania poleceń, uciekał z zajęć. Po kilku miesiącach zaczął symulować chorobę psychiczną. Na tyle wiarygodnie, że bez zbędnych ceregieli został zwolniony do cywila.

Po powrocie do Waszyngtonu w 1958 r. zaczął pracować jako pomywacz w jednym z lokali i dalej marzył o karierze muzycznej. Po spotkaniu jednego z byłych kolegów z D.C. Sounds założył z nim kolejną grupę, The Marguees. Zespół zainteresował wybitnego muzyka rythmand- bluesowego Bo Didleya, dzięki któremu podpisał kontrakt z wytwórnią Okeh Records i nagrał pierwszego singla. Płytka zdobyła pewien lokalny rozgłos, ale trudno było mówić o natychmiastowym sukcesie.

Szwagier szefa

Do rozczarowanego debiutanta zgłosił się Harvey Fuqua, były członek znaczącej grupy wokalnej The Moonglows. Na bazie zespołu Marvina zbudowali The New Moonglows, co oznaczało przeniesienie kontraktu do znakomitej, dziś legendarnej wytwórni Chess. Grupa prócz kilku własnych singli, w tym pierwszego, w którym Marvin śpiewał główny głos, nagrywała chórki w piosenkach gwiazd pierwszej wielkości, między innymi z Chucka Berry'ego i Etty James. Harvey wkrótce rozwiązał grupę, ale nadal przyjaźnił się z młodym wokalistą i dbał o rozwój jego kariery. Po kilkunastu miesiącach różnych przedsięwzięć muzycznych i biznesowych Fuqua doprowadził do podpisania przez Marvina w 1961 r. solowego kontraktu z Tamla Motown, firmą należącą do fonograficznego imperium wywodzącego się z Detroit Berry'ego Gordy'ego, najpotężniejszego wówczas wydawcy i producenta czarnej muzyki. Gaye nie dość, że związał się z Motown, ożenił się ze starszą od siebie o 18 lat Anną Gordy, siostrą Berry'ego.

Nasz cykl: Kalendarium muzyki rozrywkowej

Choć historia współpracy i życia rodzinnego z magnatem nagraniowym z Detroit była pełna konfliktów i nieco przypominała stosunki Marvina z ojcem, przyniosła, szczególnie w perspektywie historycznej, wspaniałe owoce. Ambicją Gaye'a było śpiewanie standardów jazzowych, Berry chciał stworzyć z niego gwiazdę rythm & bluesa. Ambicjonalny konflikt opóźniał solową karierę artysty, który nie mogąc debiutować w Motown jako wokalista, nagrywał partie perkusyjne w wielu ówczesnych przebojach Motown, między innymi fenomenalnie uzdolnionego soulowego śpiewaka Sama Cooke'a, którego wspaniale zapowiadającej się karierze położyła kres tragiczna śmierć od postrzału.

Szwagrowie w końcu doszli do porozumienia i w połowie roku 1961 Tamla wydała debiutancki longplay "The Soulful Moods of Marvin Gaye" zdominowany przez tematy jazzowe, jednak z dodatkiem kilku piosenek rythmandbluesowych. To była klapa i Marvin zamiast promować solowe dokonanie, znów skupił się na bębnieniu, między innymi w jednym z wczesnych przebojów młodziutkiego Steviego Wondera i wielkim hicie "Dancing in the Street" zespołu Martha and Vandellas. Przełom w karierze przyniósł drugi longplay - "Stubborn Kind of Fellow", z początku 1963 r., który sprawił, że przystojny, charyzmatyczny, obdarzony czterooktawowym głosem śpiewak został dostrzeżony przez publiczność w całym kraju.

Przerwana sinusoida

Świadomie opuszczam ponad dwadzieścia lat właściwej kariery Gaye'a, gdyż był to okres, w którym - wydawało się - był wyzwolony od władzy demonicznego ojca. Był to czas burzliwy, w którym wspaniałe płyty wyznaczające zmiany trendów w czarnej muzyce rythm and blues, soul, funk, disco i fantastyczne trasy koncertowe po obu stronach Atlantyku były zakłócane przez powracającego narkotykowego demona. Wpływ na artystyczną drogę autora nieśmiertelnego "What's Goin' On?" niewątpliwie miało nieudane życie osobiste, choć i ono przyniosło muzyczne dzieła żywe do dzisiaj.

Nasz cykl: Kalendarium muzyki rozrywkowej

Gorzka i doceniona dopiero po latach płyta "Here, My Dear" z 1978 r. miała być rozliczeniem zaległych alimentów po rozwodzie z Anną Gordy, przesycony erotyką, utrzymany w dyskotekowych rytmach album "I Want You" z 1976 r. uwiecznił płomienny romans z późniejszą drugą żoną, 17-letnią dla odmiany Janis Hunter. To małżeństwo zakończyło się rozwodem w 1981 r., Marvin przeniósł się po nim na pewien czas do Belgii, gdzie wydawało się, że przezwycięży nałóg na dobre. Z tego okresu pochodzi jego ostatni wydany za życia album, optymistyczny i znów niezwykle erotyczny "Midnight Love" z wielkim szlagierem "Sexual Healing" [terapia seksem - red.]. Po tym olśniewającym powrocie na szczyt nastąpiło kolejne załamanie, powrót do ojczyzny, wreszcie do ojca i tragiczna śmierć.

Gaye oraz jego rówieśnicy i konkurenci, m.in. Sam Cooke, Aretha Franklin, Ottis Reding, Curtis Mayfield, Ike i Tina Turnerowie, należeli do pierwszego pokolenia czarnoskórych artystów, którzy na masową skalę robili wielkie kariery, zarabiali krocie i przekraczali, z większym lub mniejszym powodzeniem, bariery rasowe. Wszystkie te biografie są niezwykle burzliwe, ale - z jednej strony - niewinne w porównaniu chociażby z historią Michaela Jacksona czy wielu gwiazd rapu i hip-hopu, z drugiej strony prowadziły do współczesnej muzyki, w której zanikają podziały etniczne, a style i kierunki, które kiedyś dzieliły, teraz przenikają się swobodnie.

W tej opowieści nie będzie morału, zapraszam jednak Czytelników do sięgnięcia po muzykę Marvina Gaye'a. Wtedy, gdy powstawała, nie była w naszym kraju specjalnie popularna. Słuchana po latach uzmysławia, jak wspaniałym artystą był syn wykolejonego duchownego z Waszyng- tonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki