Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeśli nie znajdą się chętni do zaadoptowania 7-letniego Filipa, chłopiec może trafić do domu dziecka

Dorota Abramowicz
Kiedy Filipa zabierano od matki, nie wiedział, czy jest chłopcem, czy dziewczynką, jak ma na imię i bał się obcych. Dziś to radosny, ufny, nadrabiający zaległości chłopiec
Kiedy Filipa zabierano od matki, nie wiedział, czy jest chłopcem, czy dziewczynką, jak ma na imię i bał się obcych. Dziś to radosny, ufny, nadrabiający zaległości chłopiec Archiwum prywatne
Filip ma siedem lat, ogromną ciekawość świata i wiele do nadrobienia. Państwo, dając szansę upośledzonej matce na trwającą pięć lat opiekę nad chłopcem, nie dało w tym czasie szansy dziecku na prawidłowy rozwój. A kiedy już sąd zgodził się na adopcję Filipa, okazało się, że znalezienie rodziny dla siedmiolatka graniczy z cudem.

- Filip jest wspaniałym, dobrym, ufnym i potrzebującym miłości chłopcem - mówi Hanna Herbasz, koordynatorka pracy socjalnej w PCPR w Kościerzynie. - Już raz został skrzywdzony. A teraz, jeśli nie znajdą się chętni do jego zaadoptowania, może trafić do domu dziecka.

Kościerzyna, dom Haliny i Piotra Zdrojewskich, rodziny zastępczej dla czterech chłopców: 19-letniego Kamila, 16-letniego Filipa Dużego, oraz dwójki siedmiolatków - Fabiana i Filipa Małego. Po 15 latach pracy z dziećmi państwo Zdrojewscy planują stopniową rezygnację z prowadzenia placówki. - To bardzo ciężkie i wyczerpujące zajęcie i czujemy się wypaleni zawodowo - przyznaje Halina Zdrojewska. - Mamy dorosłe dzieci, niedługo przyjdzie czas na opiekę nad wnukami. Chcemy doprowadzić do dorosłości Kamila, a dla wolnego prawnie Filipa Małego znaleźć prawdziwy, kochający dom rodzinny.

Nie znał swego imienia

Filip został zabrany wprost z przedszkola do domu państwa Zdrojewskich 1 czerwca 2017 roku. Pani Halina, która przez kilkanaście lat jako matka zastępcza wiele widziała, tym razem była w szoku.

- Filip początkowo nawet nie wiedział, czy jest chłopcem, czy dziewczynką - mówi Halina Zdrojewska. - Nie znał swojego imienia i nazw przedmiotów. Na stole stał termos, a on dopytywał się, co to jest. Bał się piasku i wody. Zasypiał, jak na rozkaz, już o godzinie 17. Cichutki, bardzo grzeczny, początkowo nieufny. Niepokojące było, że kiedy tylko zobaczył matkę, uciekał.

Hanna Herbasz, oszczędnie opowiada o matce Filipa. - Jest to osoba upośledzona umysłowo, znajdująca się pod opieką warsztatów terapii zajęciowej, mieszkająca w lokalu chronionym - mówi. - Ojciec chłopca został pozbawiony praw rodzicielskich. Chłopiec, choć urodził się jako wcześniak, nie miał wad wrodzonych. Nie stwierdzono u niego zespołu Downa, a jako że matka w ciąży nie piła alkoholu, u dziecka nie występują objawy FAS, czyli alkoholowego zespołu płodowego.

Póki Filip był malutki, nie było zastrzeżeń do opieki ze strony matki. Jednak chłopiec dorastał, zaczynał zadawać pytania, na które upośledzona kobieta, praktycznie prawie nie rozmawiająca z synkiem, nie znała odpowiedzi. Tak ją denerwowała ciekawość dziecka, że zaczęła je bić i próbowała okaleczać. Niewykluczone, że nie tylko ona, ale także osoby ją odwiedzające mogły krzywdzić chłopca.

To dziecko potrzebuje czasu

Od momentu zabrania Filipa od matki, chłopiec wykonał ogromną pracę.

- Według psychologów Filip ma ogromny potencjał, choć dziś jeszcze jest na granicy normy i lekkiego, nabytego wskutek nieodpowiednich warunków w jakich żył przez kilka lat, upośledzenia - twierdzi pani Halina. - To dziecko potrzebuje czasu. Wraz z logopedą pracuje nad wadą wymowy, jest już coraz lepiej. Zresztą widać, że Filip lubi się uczyć.

Filip o bystrych, brązowych oczach i szerokim uśmiechu uważnie słucha naszej rozmowy. - Mogę namalować literki - kładzie na podłodze kartkę i pracowicie kreśli swoje imię. Jeszcze „p” myli mu się z „f”, ale poprawia błąd. A potem biegnie do szafki i przynosi dwie pary butów.

- Dostałem nowe do gry w piłkę nożną, bo chodzę na treningi - oznajmia z dumą. - Chcę być taki, jak Lewandowski. I chcę jeszcze, kiedy będę duży, być Spidermanem. Po to, żeby pomagać ludziom!

Osoby, dostające propozycję przysposobienia konkretnego dziecka dokładnie analizują jego sytuację zdrowotną

Początkowa nieufność do świata i obcych zniknęła, choć pozostał jeszcze strach wobec starszych, obcych mężczyzn. Dlaczego - nie wiadomo.

Za to Filip uwielbia bawić się z dziećmi i lgnie do każdego, kto obdarzy go zainteresowaniem. - To taka mała przylepa - uśmiecha się Halina Zdrojewska. - Dla niego przytulenie jest czasem nawet ważniejsze od zabawy.

Za stary na miłość?

Pracownicy PCPR nie ukrywają, że Filip miałby większe szanse na znalezienie adopcyjnych rodziców, a także na rozwój, gdyby wcześniej podjęto decyzję o odebraniu go matce. Jednak polscy rodzice naprawdę muszą się mocno „postarać” (pijąc na okrągło, bijąc lub głodząc potomstwo), by zabrano im dziecko. Obowiązująca od kilku lat prawicowa narracja o „zabieraniu dzieci z powodu biedy” (jak wykazał w raporcie poprzedni Rzecznik Praw Dziecka to fałsz) oraz formułowane przez polityków tezy, że „dziecko jest własnością rodziców” oraz „rodzina jest najważniejsza”, skutecznie ograniczają szanse takich dzieci, jak Filip. Zwłaszcza, że kandydaci na rodziców adopcyjnych adoptują głównie dzieci, które jeszcze nie ukończyły pierwszego roku życia.

Dlatego słyszę, że znalezienie rodziców dla Filipa może graniczyć z cudem. Ale przecież cuda się zdarzają, prawda?

Osoby zainteresowane adopcją Filipa proszone są o kontakt z Hanną Herbasz z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kościerzynie, tel. 660 405 715.

Spada liczba zgłaszanych dzieci oraz liczba adopcji

Obowiązuje zasada, że rodzina jest najważniejsza. Teoretycznie dajemy szansę rodzicom i dzieciom, ale w praktyce szanse otrzymują głównie dysfunkcyjni rodzice - mówi Joanna Bartoszewska, dyrektor Pomorskiego Ośrodka Adopcyjnego
Jak na Pomorzu wygląda sytuacja dzieci czekających na adopcję?

Zauważalny jest lekki spadek chętnych do stworzenia rodzin adopcyjnych. Nie są to jakieś drastyczne różnice, ale wyraźnie widać tendencję spadkową. Przy czym liczba kandydatów nigdy w prosty sposób nie przekładała się na liczbę adopcji. Równocześnie od 2012 r., kiedy to notowaliśmy ok. 800 zgłoszeń, spada liczba dzieci przeznaczonych do adopcji. W ubiegłym roku było ich w całym województwie 388.

Dlaczego tak się dzieje?

Możemy przypuszczać, że sprawy ciągną się obecnie dłużej, niż przed laty, a sądy ograniczyły orzekanie pozbawienia władzy rodzicielskiej. Także orzeczenia przysposobienia rozciągają się w czasie. Sporo dzieci pozostaje w powierzeniu pieczy, a dotyczy to spraw, które już zostały wszczęte. W naszym ośrodku było w ubiegłym roku 27 takich dzieci, które czekały na zakończenie postępowania sądowego. Widać w związku z tym zmniejszenie liczby adopcji. O ile w 2014 r. były 172 adopcje, to już dwa lata później 128, w 2017 - 106, a w zeszłym roku - 99.

Z podanych przez panią danych wynika, że z 388 dzieci, czekających na nowy dom zaledwie 99 znalazło rodziny. Jeszcze niedawno szansą dla dzieci chorych, upośledzonych, licznych rodzeństw były adopcje zagraniczne. Jak to obecnie wygląda?

Po wprowadzeniu zmian w 2017 r,. gdy zaostrzono kryteria kwalifikacji dzieci i rodziców do adopcji międzynarodowych oraz zmniejszono liczbę ośrodków, które mogą je przeprowadzać, tylko troje dzieci znalazło rodziny za granicą. Były to jednak sprawy, które zostały wszczęte wcześniej. W 2018 roku nie było już ani jednego przysposobienia zagranicznego w naszym województwie, ministerstwo na żadne nie wyraziło zgody.

Jaką szansę na znalezienie rodziny ma siedmioletni Filip, który cały czas musi nadrabiać opóźnienia spowodowane latami życia z biologiczną matką?

Nie znając dogłębnie sytuacji tego chłopca obawiam się, że ze względu na wiek i dysfunkcje jego szanse są nikłe. Nasi kandydaci coraz bardziej zamykają się na przysposabianie dzieci z dysfunkcjami. W społeczeństwie rośnie świadomość różnych problemów rozwojowych i osoby, dostające propozycję przysposobienia konkretnego dziecka dokładnie analizują jego sytuację zdrowotną. Równocześnie i nam zależy, by zgromadzone dokumenty w pełni obrazowały sytuację dziecka. Także adopcja dzieci powyżej siódmego roku życia zdarza się coraz rzadziej, są to jednostkowe przypadki.

Zastanawiam się, dlaczego tak długo chłopiec musiał mieszkać z matką?

To tendencja ogólnokrajowa. Kiedy przyjrzymy się danym statystycznym ministerstwa, wyraźnie widzimy, że nie tylko na Pomorzu, ale i w całej Polsce spada zarówno liczba zgłaszanych dzieci jak i liczba adopcji. Obecna polityka państwa zakłada, że rodzina jest najważniejsza. Zgadzam się z tą tezą, ale w przypadku takich dzieci, o których teraz rozmawiamy, to im później ich sytuacja prawna zostanie uregulowana, tym gorzej. Po pierwsze wyraźnie widać, ile możliwości rozwoju stracił ten chłopiec w swoim życiu, po drugie - wyraźnie ograniczyło mu to do minimum możliwość znalezienia rodziny adopcyjnej. Teoretycznie dajemy szansę rodzicom i dzieciom, ale w praktyce szanse otrzymują głównie dysfunkcyjni rodzice. System wspiera ich na ile może, domy odwiedzane są przez asystentów rodziny, ale w przypadku niewydolnej wychowawczo matki cudów się nie zdziała. Szkoda dziecka. Po prostu.

Przegląd najważniejszych wydarzeń ostatnich dni:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki