Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyskutowanie o trupach pod Smoleńskiem jest kompletnie jałowe

Prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog
Z prof. Ireneuszem Krzemińskim, socjologiem, rozmawia Jarosław Zalesiński

Po ekshumacji Anny Walentynowicz wczoraj najpewniej ekshumowano ciało prezydenta Kaczorowskiego. Czy to, że ekshumacje dotyczą osób-symboli, ma według Pana dodatkowe znaczenie dla sposobu, w jaki odbierane jest to przez Polaków?
Przede wszystkim na ów odbiór wpływa to, jak w bardzo wredny sposób politycznie konstruuje się interpretację katastrofy smoleńskiej. Interpretację, w której wypadek zmieniono na zamierzone wydarzenie, spowodowane intencjami jakichś osób. Sądzę, że tylko w tym kontekście te dwie pomyłki są interpertowane jako karygodne wydarzenie. I służące do kolejnego oskarżenia rządu!

Znów będzie się doszukiwać czyichś złych intencji?
To akurat nie ulega chyba najmniejszej wątpliwości. Sądzę, że powinniśmy przyjąć wyjaśnienie, które usłyszeliśmy z ust prokuratora generalnego przy okazji ekshumacji pani Anny Walentynowicz. Ta pomyłka wzięła się po prostu z błędnej identyfikacji. Powiedziałbym nawet, że przy takiej katastrofie i tak dramatycznej późniejszej sytuacji dobrze, że tak mało zdarzyło się podobnych pomyłek. Teraz mamy do czynienia niemal ze skandalem dyplomatycznym z powodu ujawnienia w internecie drastycznych zdjęć ofiar. Zarzuty na ten temat wydają mi się jednak bardzo przesadne. Nie jestem za drastycznymi zdjęciami, ale nadmierna delikatność w omawianiu tych realiów spowodowała, że ludzie w ogóle nie zdawali sobie sprawy, co to znaczy katastrofa lotnicza i jak mogą wyglądać zwłoki osób, które w niej zginęły.

Polskiej opinii publicznej oszczędzono swego czasu tych widoków?
Zarówno rząd, jak i polskie media zachowywały się niezwykle wstrzemięźliwie, nie publikując drastycznych zdjęć ani nie przekazując pełnej informacji o tym, jak dramatycznie przebiegała identyfikacja ofiar. Moralnie to bardzo, bardzo w porządku, ale może należało jednak mówić o tym bardziej realistycznie, niż było to robione.

Co by to zmieniło?
Utrudniłoby to tworzenie całego słownika przekonującego, jak źle funkcjonowało polskie państwo albo jak skandalicznie nie dopilnowała spraw pani minister Kopacz. Wiadomo, że gdyby postanowiono identyfikować zwłoki nie tylko na podstawie oględzin czy szczegółów garderoby, ale także na podstawie badań DNA, pogrzeby ofiar byłyby możliwe dopiero w końcu maja albo nawet w czerwcu.

A wtedy była wywierana bardzo duża presja, by jak najszybciej sprowadzić ciała do Polski.
No więc właśnie. Do tego była była bardzo szybko rozwijana koncepcja nie wypadku, tylko zamachu. Poseł Macierewicz zaczął ją budować w parę dni po katastrofie. Pamiętajmy więc, jak to się wtedy rozgrywało. Dziwi mnie, że dzisiaj to ujadanie pisowskie, zwłaszcza w komentarzach prasowych, jest podejmowane całkiem bezkrytycznie przez dziennikarzy.

Może dzieje się tak dlatego, że ekshumacje symbolicznych postaci zmieniają jednak odbiór katastrofy smoleńskiej. To budzi pewne emocje.
Według mnie powód jest inny. Myślę, że premier Tusk i w ogóle rząd zachowywał się w tej sprawie zbyt oględnie. Pozwolono w ten sposób na wykorzystanie katastrofy oraz uczuć Polaków, i tych dobrych, i złych, do uskładania dosyć podłego kapitału politycznego.

Opozycja uskładała swój kapitał także na wątpliwościach, dotyczących samego przebiegu katastrofy.
Nie mam wątpliwości, że ustalenia komisji ministra Millera są bardzo dobrze uzasadnione i w pełni sprawę wyjaśniają. Jednak ma Pan rację: to wina i rządu, i całej PO, że nie podjęto żadnych wysiłków, aby rozwiać wątpliwości, zgłaszane przez polityków i - chyba nie bardzo wiarygodnych - uczonych. Trzeba zadbać o to, żeby dla ludzi oficjalne ustalenia stały się bardziej wiarygodne. A tego politycy PO nie robią.

Czy ta pasywność nie sprawiła, że katastrofa smoleńska może być w większym stopniu języczkiem u politycznej wagi?
Mimo wszystko nie sądzę. Dla jakichś szczególnych grup może mieć to znaczenie, ale tak naprawdę dla Polaków konkrety życiowe są znaczenie ważniejsze niż konstruowanie absurdalnych koncepcji zamachu i spisku. Inna sprawa, że nie wiadomo, czy ocena warunków życia tak znów dobrze wypada dzisiaj dla rządzących.

Raczej rozsądek jest busolą Polaków niż symboliczne uniesienia?
Z tym rozsądkiem bywa oczywiście różnie. Mieliśmy parę takich sytuacji, kiedy rozsądek gdzieś uleciał, co zresztą zdarza się każdemu demokratycznemu społeczeństwu. Na przykład uznanie premiera Marcinkiewicza za męża stanu - do tej pory nie mogę wyjść ze zdumienia, że rozsądni Polacy tak zwariowali. Ale różne wariactwa w świadomości społecznej się zdarzają. Ja jednak jestem przekonany o zdrowym rozsądku Polaków. Mam też nadzieję, że rzeczywistość prędzej czy później rozsądek przywraca.

W swoim niedawnym expose premier Tusk bardzo świadomie odwoływał się do Polaków jakby obok polskiej martyrologii i polskich symboli, mówił tylko o praktycznych, codziennych problemach. Sądzi Pan, że ta retoryka nadal jest dla ludzi przekonująca?
Dyskutowanie o trupach pod Smoleńskiem jest kompletnie jałowe, mówiąc wprost. Natomiast sprawa naszej sytuacji gospodarczej i sytuacji w Europie, gdzie trzeba dziś walczyć o to, by utrzymać pewien stan posiadania - te sprawy tak naprawdę się liczą. Wolę, żeby Polacy patrzyli rządowi na ręce pod tym względem, jak zabezpiecza on naszą przyszłość, niż żeby robili awantury wokół złej identyfikacji zwłok. Choć oczywiście dla rodzin jest to dramatycznym doświadczeniem.

Rozmawiał Jarosław Zalesiński

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki