Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drugi miesiąc rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Maski opadły, liczy się tylko biznes

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
Archiwum DB
Minął drugi miesiąc rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Straty materialne, spowodowane rosyjskim atakiem, szacuje się już na ponad 1 bilion dolarów. Liczba ofiar śmiertelnych trudna jest do określenia. 12 mln osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. 5 mln uciekło za granicę. Obrońcom brakuje ciężkiej broni – czołgów, transporterów opancerzonych, pocisków przeciwpancernych i przeciwokrętowych. Tymczasem przedstawiciele niemieckiej lewicy wzywają kanclerza Scholza do wstrzymania pomocy militarnej. A Ukraińcom proponują kapitulację.

To, że władzom w Berlinie nie zależy na zwycięstwie Ukrainy, wiadomo było w zasadzie od początku konfliktu. Za dobre relacje gospodarcze z Rosją, Niemcy byliby w stanie zapłacić każdą cenę. Nawet jeśli miałoby nią być ograniczenie suwerenności Ukrainy.

Intelektualiści straszą

22 kwietnia br. postkomunistyczny dziennik „Berliner Zeitung” opublikował list otwarty 18 przedstawicieli świata nauki, polityki i kultury. Niemieccy intelektualiści domagają się od kanclerza Olafa Scholza natychmiastowego wstrzymania dostaw broni na Ukrainę.

Wśród autorów listu znaleźli się m.in. Johannes M. Becker — były dyrektor Centrum Badań nad Konfliktami w Marburgu, Norman Paech — ekspert prawa międzynarodowego i były poseł do Bundestagu, Antje Vollmer — była wiceprzewodnicząca Bundestagu oraz Hans Christoph Graf von Sponeck — były asystent sekretarza generalnego ONZ.

Sygnatariusze postulują, aby niemiecki rząd wymusił na władzach ukraińskich zaprzestanie oporu militarnego w zamian za obietnicę negocjacji w sprawie zawieszenia broni. Twierdzą, że Niemcy i inne państwa NATO, dostarczając broń ofiarom agresji, stały się stroną konfliktu, który może doprowadzić świat do wojny nuklearnej. Ich zdaniem kontynuowanie wsparcia wojskowego dla Kijowa nie tylko przedłuży wojnę, lecz także sprawi, że dyplomatyczne rozwiązania jeszcze bardziej oddalą się w czasie.
Ceną za opór militarny Ukrainy, ich zdaniem, będą eskalacja zniszczeń oraz kolejne ofiary wśród ludności cywilnej. Autorzy listu chcą także nakłonić Bundestag, który w nadchodzącym tygodniu ma się zająć tematem dostaw broni na Ukrainę, do ich całkowitego zablokowania. 

Wojna szkodzi Rosjanom

„Ta brutalna wojna w sercu Europy toczy się kosztem narodu ukraińskiego. Jednocześnie wojna gospodarcza zagraża zaopatrzeniu mieszkańców Rosji i wielu biednych krajów na całym świecie” – piszą lewicowi intelektualiści. Bagatelizują jednak doniesienia o zbrodniach wojennych dokonywanych przez wojska rosyjskie na ukraińskich cywilach — bo „trudno je zweryfikować w panujących warunkach”. Ich zdaniem „w tej wojnie, podobnie jak w innych przed nią, popełniane są okrucieństwa, a brutalizacja będzie postępować wraz z trwaniem konfliktu. To jeszcze jeden powód, by szybko tę wojnę zakończyć”.

Podpisani pod listem do Scholza uważają ponadto, że „mimo doniesień o sukcesach armii ukraińskiej, jest ona znacznie gorsza od rosyjskiej i ma niewielkie szanse na wygranie tej wojny.” Dlatego „pierwszym i najważniejszym krokiem byłoby wstrzymanie wszelkich dostaw uzbrojenia na Ukrainę, połączone z natychmiastowym wynegocjowaniem zawieszenia broni”. Postulują również, aby „dominującą logikę wojny zastąpić odważną logiką pokoju i stworzyć nową europejską i światową architekturę pokoju, również z udziałem Rosji i Chin”. 

Ukraińcom oferują w zamian neutralność i doprowadzenie do porozumienia w sprawie uznania aneksji Krymu. Doradzają też wyrażenie zgody na przeprowadzenie referendum dotyczącego przyszłego statusu Donbasu i pozostałych terenów okupowanych.
Dezyderaty tych lewicowych intelektualistów przypominają do złudzenia postulaty Kremla. Nawet jeśli autorzy „listu otwartego” do kanclerza nie przywołują ich świadomie, to publikacja takich treści w kluczowej fazie wojny, stanowi jawne wsparcie oczekiwań Putina. Ich spełnienie oznaczałoby nie tylko bezwarunkową kapitulację Ukrainy. Byłoby też akceptacją inwazji i przyzwoleniem na obecne i przyszłe rosyjskie barbarzyństwo.

Obraźliwe wykręty Scholza

Specyficznie pojmowany pacyfizm nie jest bynajmniej domeną wyłącznie lewicowych intelektualistów. Jak wynika z sondażu ośrodka Insa Institute, cytowanego w ostatnią sobotę przez portal Nexta, aż 50 proc. Niemców jest przeciwnych wsparciu Ukrainy dostawami ciężkiego uzbrojenia. W tym samym badaniu tylko 43 proc. ankietowanych deklaruje poparcie dla takiej decyzji. Głównym powodem obaw Niemców jest lęk przed eskalacją rosyjsko-ukraińskiego konfliktu. A zwłaszcza wybuchu wojny nuklearnej, który miałyby sprowokować dostawy broni do Kijowa.

Takich argumentów używa zresztą sam Olaf Scholz. Do umiejętnie podsycanych antyukraińskich fobii socjaldemokrata dorzuca też inne powody, dla których RFN nie powinna wspierać militarnie ofiar agresji Putina. Twierdził już między innymi, że Bundeswehra nie posiada pożądanych przez Kijów czołgów. Innym razem mówił, że są zepsute, albo że Niemcy potrzebują ich do własnej obrony. Ostatnio użył nawet argumentu, który miał sugerować, że Ukraińcy nie będą umieć obsłużyć niemieckiego sprzętu, a przeszkolenie będzie trwało zbyt długo.

Zdaniem większości wojskowych ekspertów wszystkie te argumenty są nie tylko mało wiarygodne, lecz wręcz krzywdzące Ukraińców. Fałsz kanclerza potwierdzają, chociażby sukcesy armii ukraińskiej, która pomimo przewagi liczebnej Rosjan, wykazuje nadal ogromny chart ducha — wojska inwazyjne ponoszą duże straty, a plan okupacji Ukrainy całkowicie spalił na panewce.
 

Nie tylko Niemcy mówią „niet”

Prócz Niemiec również Francja nie jest pomocą Ukrainie specjalnie zainteresowana… Jak wynika z opublikowanych ostatnio analiz Komisji Europejskiej, obie unijne lokomotywy pomimo embarga sprzedały Rosji sprzęt wojskowy za 273 mln euro. Francja tłumaczy ten fakt tzw. „klauzulą dziadka”, która zakłada wypełnienie wcześniejszych umów mimo wprowadzonych sankcji. Niemcy usprawiedliwiają się jeszcze bardziej kuriozalnie — broń miała być przeznaczona do „użytku cywilnego”. Notabene pozostałe państwa Unii w tym samym okresie przekazały Rosji sprzęt bojowy wartości 77 mln euro.

Pod koniec ubiegłego tygodniu do grona antyukraińskich sceptyków dołączyła Szwajcaria. Rzecznik Sekretariatu Stanu ds. Gospodarczych oświadczył, że jego kraj po wybuchu wojny, pomimo że nie jest członkiem UE, zdecydował się wprowadzić unijne sankcje przeciwko Rosji. Zasada neutralności wyklucza jednak możliwość reeksportu broni na tereny objęte bezpośrednim konfliktem zbrojnym. W ubiegłym miesiącu z tego właśnie powodu Berno odrzuciło wniosek Warszawy o zgodę na przekazanie Ukrainie szwajcarskiego uzbrojenia. Neutralność ma być też powodem wstrzymania dostaw amunicji do Niemiec, używanej w bojowych wozach piechoty zmechanizowanej typu Marder, o które wnioskował Kijów.

Unijni i krajowi, ale pożyteczni…

Jednak niemieckiego cynizmu nikt nie jest w stanie przelicytować. Trzy dni po napaści na Ukrainę, Olaf Scholz ogłosił wprawdzie zmianę polityki wobec Rosji, jednak bardzo szybko okazało się, że „bezprecedensowy” pakiet sankcji, o którym mówił kanclerz — w tym odłączenie rosyjskich banków od systemu SWIFT – musi być zdroworozsądkowy. Czyli najogólniej mówiąc taki, aby Niemcy nadal mogły kupować tanie rosyjskie surowce energetyczne.

Stanowisko innych polityków – w tym niestety polskich — również budzi poważne zastrzeżenia. Przykładem może być choćby posłanka Platformy Obywatelskiej Izabela Leszczyna, która w wywiadzie dla Onetu stwierdziła, że dla pokoju można byłoby „oddać” Donbas Rosjanom. Podobny brakiem empatii popisał się Artur Dziambor z Konfederacji. W programie „7. Dzień Tygodnia” poseł przekonywał, widzów, że to, co się dzieje na Ukrainie „to nie jest w tym momencie nasza wojna”. Zapewnił też, że Putin nie ma względem Polski żadnych roszczeń terytorialnych.

Słuchając wypowiedzi polityków tego kalibru – i to zarówno tych krajowych, jak i unijnych – można odnieść wrażenie, że żyją oni w jakieś alternatywnej rzeczywistości. Albo, że zapomnieli, kto dał im legitymacje do sprawowania władzy.

Wielu z nich chyba nawet nie próbowała zastanawiać się nad tym, czy zakup rosyjskiego gazu, ropy czy węgla, nie oznacza współfinansowania zabijania ukraińskich dzieci, kobiet i starców. Albo, że utrzymując z Rosją jakiekolwiek stosunki handlowe, dają pożywkę wojennym zbrodniarzom Putina…

No bo to chyba niemożliwe, żeby taki Gerhard Schröder, za którego kadencji zapadła decyzja o budowie Nord Stream — teraz przekonuje, że „nie można na dłuższą metę izolować politycznie i ekonomicznie kraju takiego jak Rosja” - nie zdawał sobie sprawy z uzależnienia Niemiec, a przy okazji całej UE, od rosyjskiego gazu? I to samo Angela Merkel – czy do niej również nie docierało, że gdyby bezpośrednio po aneksji Krymu bardziej stanowczo zareagowała na bezprawie Putina, to być może udałoby się zapobiec dziejącej się dziś tragedii? 

Brak refleksji niemieckich polityków jest tym bardziej niezrozumiały, że Polska, Ukraina i kraje bałtyckie od wielu lat konsekwentnie przestrzegały UE przed rosyjskim zagrożeniem — jednym z takich ostrzeżeń było prorocze wręcz przemówienie prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, jakie w piątym dniu rosyjsko-gruzińskiej wojny wygłosił w Tibilisi.

Mimo rosyjskiej agresji na Gruzję, Czeczenię i Syrię, stosunek rządzących Unią do coraz bardziej bezwzględnego rosyjskiego reżimu przez lata niewiele się zmieniał. Teraz też ani dramatyczne apele prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, ani dramaty milionów uciekinierów, nie robią na nich chyba specjalnego wrażenia. Nie wzruszają ich bestialskie tortury, gwałty, ani masowe groby pomordowanych cywilów. Lęk budzi może jedynie groźba eskalacji działań wojennych na teren Zachodniej Europy.

Czy naprawdę w polityce chodzi tylko o to, by jak najwięcej i jak najszybciej zarobić? Nawet za cenę życia całego narodu? Wydawało się, że po układzie monachijskim, hekatombie II wojny światowej i doświadczeniach Holokaustu, już nigdy do podobnych zdarzeń nie dojdzie… Wygląda jednak na to, że politycy są niereformowalni. Niestety niektórzy intelektualiści również.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki