Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Kiełbasiński: Niemiecki gaz kontra gaz w Hiszpanii. Klimatyczne dyskusje w cieniu absurdów

Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
PGE GIEK
Jestem za ochroną klimatu, jestem za nowymi, czystymi technologiami. Sam uważam się za osobę działającą proekologicznie. Jednak, to co się dzieje w Europie wokół dyskusji o klimacie jest dla mnie coraz bardziej irytujące.

Nie mam żadnych złudzeń co do kierunku zmian. Nie mam żadnego problemu z tym, że znaczenie paliw kopalnych będzie malało. Mam też pełną świadomość jak bardzo konsumpcyjny model życia przyczynia się do nieracjonalnego wykorzystania zasobów naturalnych. Trzeba o tym dyskutować i trzeba to zmieniać. Ale trzeba też robić to z głową. A wiele działań proekologicznych jakie obserwuję, z rozsądkiem nie ma nic wspólnego.

Zacznijmy od kultowych już zdjęć korka na lotnisku w Glasgow, gdzie odbywał się szczyt klimatyczny. Politycy, menedżerowie, celebryci mający przekonywać do wyrzeczeń w imię ochrony klimatu, polecieli do Szkocji swoimi prywatnymi samolotami. Korek na lotnisku wyglądał kuriozalnie w kontekście zapowiedzi, że trzeba zapomnieć o tanim lataniu i konieczna jest zmiana - przez setki miliony obywateli, a nie celebrytów - modelu podróżowania. Czysta hipokryzja? Oczywiście. Ale też coś poważniejszego. Szkocja nie jest najłatwiej dostępnym punktem na mapie Europy. Setki samolotów były do przewidzenia. Tylko dlaczego nie można było podyskutować o klimacie w miejscu bardziej dostępnym, gdzieś w centrum Europy. Znacząca część gości mogłaby przyjechać na szczyt pociągami, które są przedstawiane jako transport przyszłości, pozostawiający najmniejszy ślad węglowy. Widocznie się nie dało, więc trzeba było lecieć na do Glasgow i pokazać jednoznacznie kto latać może, a kto w przyszłości nie powinien.

Gdy w Internecie dyskutowano o korku lotniczym, pojawili się natychmiast usłużni publicyści wyliczający, że ślad węglowy samolotów, to zaledwie (?) ułamek dziennej emisji elektrowni Bełchatów. O tym, że Bełchatów napędza gospodarkę i zaspokaja potrzeby milionów odbiorców, a ślad węglowy samolotów można było łatwo zredukować, bez żadnych strat gospodarczych, "zieloni publicyści" nie wspominali.

Ale skończmy z pastwieniem się nad celebrytami i ich latającą flotą. Popatrzmy na sprawy poważniejsze.

Kilka dni temu świat obiegła informacja, że aktywiści Greenpeace próbowali zablokować transport skroplonego gazu ziemnego do jednego z hiszpańskich portów. Powód? Sprzeciw wobec używania paliw kopalnych. Czytałem doniesienia na ten temat i miałem poważny dysonans poznawczy.

Od kilku lat jako wzór proekologicznych postaw w Europie podawani są nasi sąsiedzi z zachodu - Niemcy. Zamykanie kopalni węgla kamiennego (o imporcie z Rosji pisze się mało) i wszechobecna retoryka związana z rozwojem OZE stawia niemiecką politykę jako wzorzec działań proekologicznych. Nikt nie zwraca też specjalnej uwagi na niemiecki "model przejściowy". To gospodarka oparta na... paliwie kopalnym czyli gazie. Nie na energetyce jądrowej, nie tylko na OZE, ale na gazie. Tłoczony gazociągiem (a dokładnie: gazociągami) Nordstream rosyjski gaz wprawdzie z zeroemisyjnością nie ma nic wspólnego, ale może zbudować przewagę konkurencyjną niemieckiego przemysłu. Stąd niemieckie straszenie polskimi projektami atomowymi, które niestety, nadal są w powijakach. Polskie atomówki, to mniej sprzedanego niemiecko-rosyjskiego gazu. A że gaz nie jest paliwem całkiem czystym? Kogo to obchodzi.

I prawdę powiedziawszy, to zestawienie faktów, pokazuje problem poważniejszy od korka na lotnisku w Szkocji. Bo chciałbym zrozumieć dlaczego "zieloni aktywiści" z Greenpeace blokują dostawy do peryferyjnego hiszpańskiego portu, a nie blokowali budowy Nordstream. Czemu prowadzi się "atak" na biedniejszą gospodarkę Hiszpanii, a nie wymusza prawdziwych działań proekologicznych na potężnej gospodarce niemieckiej. Czemu blokuje się transport gazu w jednym miejscu, a nie innym. Czemu ekologów tak irytują polskie kopalnie, a rzadziej mówią o gigantycznych odkrywkach węgla brunatnego w Niemczech? Czyżby dlatego, że Niemcy są w powszechnym mniemaniu tak "zielone", że nie wypada ich krytykować? Chciałbym wierzyć, że to nieprawda. Póki co czytam o blokadzie w pobliżu Walencji, a nie o protestach na Bałtyku. I to nie jest racjonalne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki