Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amerykańska komedia "Mama i ja" z Barbrą Streisand w kinach [ROZMOWA O FILMIE]

Gabriela Pewińska, Henryk Tronowicz
Troskliwa mama  (Barbra Streisand)  i zmęczony jej czułością syn (Seth Rogen)
Troskliwa mama (Barbra Streisand) i zmęczony jej czułością syn (Seth Rogen) materiały promocyjne
O amerykańskiej komedii "Mama i ja" w reżyserii Anne Fletcher, z Barbrą Streisand w roli głównej, rozmawiają Gabriela Pewińska i Henryk Tronowicz

Henryk Tronowicz: - Pani Gabrysiu, nie sądzi Pani, że Barbra Streisand za rolę w komedii "Mama i ja" zasłużyła na Oscara? Mam na myśli kategorię "troskliwość"...
Gabriela Pewińska:
- To rola pretendująca do nagrody "Prawdziwa matka". Ale kreacja "Synek mamusi" też niczego sobie.

H.T.: - Podobały się Pani rozmowy intymne mamusi i synka? To ona forsuje te śliskie wątki. On czuje się nawet jej śmiałością skrępowany.
G.P.: - Stary koń, a ona do niego "Skarbie". Przy ludziach! Tego nie wytrzyma nawet dziesięciolatek, a co dopiero trzydziestoletni wynalazca, któremu nie wiedzie się w interesach. Matka przekracza granice czułości. Kupuje mu bieliznę, uczy jak pić drinki, pyta o problemy seksualne...

H.T.: - Joyce wciąż krąży wokół czułości i kochliwości. A czy może mi Pani wytłumaczyć, kto w końcu był ojcem jej syna? Czy partner numer jeden, czy też mąż, a może "ten trzeci"?
G.P.: - Nieważne, kto był ojcem. Ważna jest matka. Kochająca, wybaczająca, matka, która zawsze wie lepiej. Kiedyś pytałam jednego znanego prezentera telewizyjnego o jego relacje z matką. Odpowiedział: Matka jest tylko jedna.

H.T.: - Amerykanie mają niezły apetyt. Nasza filmowa mama nieustannie coś z synkiem przekąsza. Czy Pani jadła jaja na boczku z indyka...?
G.P.: - Jaj na boczku z indyka nie jadłam, ale na ten półtorakilogramowy stek, którego zdecydowała się zjeść mamuśka, to kto wie, może bym się skusiła. Zawzięła się, by go wtrząchnąć w godzinę. Takie zawody. Jadła, jadła, myślała, że już nie da rady...
H.T.: - I wtedy pojawił się przystojniak, chwacki kowboj... Spojrzał z zachwytem: Co to musi być za wspaniała kobieta, która ma taki apetyt!

G.P.: - Ona była głodna na okrągło. Głodna życia, Panie Henryku! Stek to zasłona dymna!
H.T.: - Komedię "Mama i ja" ogląda się dobrze, ale film do klasyki gatunku w Ameryce nie przejdzie. Więcej można było w tej komedii wyciągnąć na przykład z odwiedzin Las Vegas...

G.P.: - Nie zawodzi scenka, kiedy oboje zachwycają się Wielkim Kanionem. "Piękny! Ile musimy na to patrzeć?" - pyta mama. "Co najmniej dziesięć minut. Mniej nie wypada" - kwituje synek.
H.T.: - Mimo słabszych epizodów scenariusza, Barbra Streisand jako mama w "Mama i ja" może się podobać. Dawno nie pojawiała się na ekranie.

G.P.: - Gwiazda skończyła 70 lat! Trudno uwierzyć!
H.T.: - Kiedyś zgarniała Oscary. Pierwszego za debiut w "Zabawnej dziewczynie". W tamtym rozdaniu identyczną liczbę głosów, za inny film, zebrała Katharine Hepburn. I Akademia przyznała statuetki obu aktorkom.

G.P.: - Kiedyś Oscary, dziś za rolę w "Mama i ja" Barbrę nominowano do Złotej Maliny, nagrody, przypomnijmy, przyznawanej najgorszym filmom.
H.T.: - To wiadomość psująca mi nastrój, mnie się nadopiekuńcza mamuśka podobała.

G.P.:
- Wracając do "Zabawnej dziewczyny", trzeba przypomnieć, że tę samą rolę Streisand wcześniej grała ponad tysiąc razy w wersji scenicznej na Broadwayu. Jeden z zachwyconych recenzentów napisał, że Streisand trzyminutową piosenkę zamienia na dramat w trzech aktach.
H.T.: - Złośliwiec Truman Capote przyłożył aktorce: "Jej wielkim błędem jako wokalistki jest to, że z każdej ballady chce zrobić trzyaktową operę".

G.P.: - Kolejny wielki sukces przyniósł jej musical "Hello Dolly", w którym grała rolę wesołej swatki z nowojorskiego przedmieścia. Wyglądała nieziemsko!
H.T.: - Przy tym swataniu najlepszego pretendenta na męża zarezerwowała dla siebie...

G.P.: - Jak zawsze... I znów piosenka z tego musicalu stała się światowym przebojem.
H.T.: - Dla odmiany emploi przyjęła rolę w zwariowanej komedii "No i co, doktorku?".

G.P.: - Dała w niej fantastyczny popis gadatliwości. Buzia jej się nie zamykała. Może grała siebie?
H.T.: - To prawda, jakieś echo tamtej roli odzywa się w filmie "Mama i ja".

G.P.: - A widzi Pan! Ponownie uhonorowano aktorkę Oscarem za wykonanie piosenki "Evergreen" w filmie "Narodziny gwiazdy".
H.T.: - To był remake wybitnego musicalu, w którym wystąpili Judy Garland i James Mason. Krytycy orzekli, że powtórka była daleka od klasy oryginału.

G.P.: - W roku 1983 Streisand przeszła na drugą stronę kamery i od razu nakręciła dzieło nieprzeciętne - "Yentl".
H.T.: - Jako producentka tego filmu popadła w kłopoty z kasą. Zaryzykowała jednak własny majątek i wyszła na swoje.

G.P.: - Nic dziwnego, do skomponowania piosenek udało się jej zachęcić Michela Legranda.
H.T.: - Następnym filmem, który wyreżyserowała, był "Książę przypływów". Trochę zaplątała się w nim w penetrowaniu psychicznych komplikacji swoich bohaterów, ale dotknęła spraw niepokojących.

G.P.: - Jedną z najbardziej wzruszających kreacji stworzyła w melodramacie z 1973 roku "Tacy byliśmy" w reżyserii Sydneya Polacka. Streisand partnerował tu Robert Redford. To wzruszająca historia o miłości. Opowiada perypetie związku Żydówki, ambitnej działaczki politycznej, i utalentowanego, przystojnego pisarza. Kultowe "Love story" wysiada! Cudowne kino. Morze wylanych łez. Ale Oscar tylko za muzykę i piosenkę. Dzieło wspominają z rozrzewnieniem nawet bohaterki "Seksu w wielkim mieście".
H.T.: - A co do komedii "Mama i ja" chcę powiedzieć, że zazdroszczę amerykańskim filmowcom elastyczności w przechodzeniu na przemian od wątków intymnych i zwierzeń rodzinnych, do scen zabawnych, to znów smętnych, słowem tego, jak powaga w życiu miesza się z uśmiechem.

G.P.:
- W "Mama i ja" jako syn nie ustępuje mamusi aktor Seth Rogen. Przejrzałam jego dossier. Cóż to za tytuły! "40-letni prawiczek", "Supersamiec", "Analny", "Zack i Miri kręcą porno", "Zielony szerszeń". I to w 3D! Pan to widział, Panie Henryku?!
H.T.: - Seth Rogen, jak z tego wynika, talentów ma wiele, w komedii, o której mówimy, kreuje się na niewiniątko.

G.P.: - Jest też scenarzystą. I jako scenarzysta opowiada w wywiadach na przykład takie rzeczy: "Kiedy oglądasz film, w którym facet nosi bez przerwy te same ciuchy, wydaje ci się, że nic łatwiejszego: wziąć parę identycznych bluzek i od czasu do czasu zakładać nową. Tymczasem kiedy w grę wchodzą sceny akcji, sytuacja się komplikuje. Bo jeśli na przykład bohater podczas bójki straci jeden guzik, to trzeba uważać, żeby w kolejnych marynarkach też go nie było. Albo kiedy w rękawie zrobi się dziura... Na takie rzeczy trzeba uważać, bo widzowie potrafią wyłapać każdy błąd". Pan zwraca uwagę na guziki? Co do wpadek filmowych, jedna zabawna krąży w internecie. Z "Pana Wołodyjowskiego". W scenie, gdy z twierdzy przeprowadzono salwę z armat, widać w tle... jadący samochód.
H.T.: - Guziki od tej pory będę skrupulatnie liczyć. W "Kanale" Wajdy opaski powstańcom zawieszono na niewłaściwych rękach.

G.P.: - Wpadek w "Mama i ja" nie zauważyłam. Sympatyczne kino.
H.T.: - Ciekawe, czy Joyce pokocha kowboja?

G.P.:
- Fajny facet, gra go Brett Cullen, 188 cm wzrostu! Kowboj to dżentelmen. A propos... Streisand powiedziała kiedyś: "Dziś mężczyzna uchodzi już za dżentelmena, kiedy wyjmuje papierosa z ust, zanim pocałuje kobietę".
H.T.: - Kowboj ze mnie żaden, powiem tylko na pociechę, że nie kopcę...

[email protected]
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki