Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zespół pocovidowy u dzieci coraz częstszy. One wcześniej bezobjawowo przeszły COVID-19! "Zapadalność na PIMS odzwierciedla stan epidemii"

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
Pierwszy przypadek PIMS-TS odnotowano 7 kwietnia 2020 r. u półrocznej dziewczynki w Stanach Zjednoczonych. Na Pomorzu zachorowało do tej pory czworo dzieci
Pierwszy przypadek PIMS-TS odnotowano 7 kwietnia 2020 r. u półrocznej dziewczynki w Stanach Zjednoczonych. Na Pomorzu zachorowało do tej pory czworo dzieci Pixabay
Przez dwa dni na oddział pediatrii Szpitala Specjalistycznego w Wejherowie trafiło troje dzieci z objawami poważnego zatrucia. Ich stan szybko się pogarszał i dopiero badania poziomu przeciwciał na SARS-CoV 2 pokazały, że cierpią one na nową i rzadką chorobę PIMS-TS, czyli powikłanie po zakażeniu koronawirusem. – Trzeba uczulić rodziców, by bacznie obserwowali swoje dzieci podczas infekcji – mówi Magdalena Maszota, mama 6-letniego Kazika, który w ostatni piątek opuścił szpital. – Nie mieliśmy świadomości, by ktokolwiek z naszej rodziny zetknął się z koronawirusem. – To dramatyczna choroba – dodaje ojciec Zosi, siedmioletniej pacjentki. – Lekarze z Wejherowa uratowali życie naszym dzieciom! Magdalena Okarska-Napierała z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Kamila Ludwikowska z Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego, które pracowały w pierwszym w Polsce zespole prowadzącym badania nad PIMS, ostrzegają:- Jeśli nie opanujemy epidemii, zabraknie immunoglobulin dożylnych - podstawowych leków stosowanych w terapii ciężko chorych dzieci z tą nową chorobą.

Zespół pocovidowy u dzieci. W materiale:

  • Historie dzieci ze szpitala w Wejherowie.
  • Objawy PIMS-TS, choroby, która rozwija się u dzieci po kontakcie z koronawirusem.
  • Eksperci: "Zapadalność na PIMS odzwierciedla stan epidemii COVID 19"
  • Lekarz: Nadchodzi fala powikłań po COVID-19. Kluczowa jest szybka diagnoza.

Koronawirus u dzieci. Skutki kontaktu z wirusem mogą być bardzo niebezpieczne!

Kazio

– We wtorek, 10 listopada wieczorową porą Kazio miał stan podgorączkowy – temperatura sięgała 38 stopni – wspomina pani Magdalena. – Zdjął skarpetki, bo powiedział, że swędzą go stopy. Rzeczywiście miał czerwone krostki na obu stopach, które jednakże zniknęły po 30 minutach. Zbagatelizowałam ten objaw. Kilka dni przed wysypką zmieniłam proszek do prania i myślałam, że jest to właśnie reakcja skórna na dodane do proszku substancje zapachowe.

Przez następne dwa dni Kazik został w domu. Nie miał apetytu. W nocy z czwartku na piątek gorączka sięgnęła 40 stopni, pojawiła się lekka chrypka.

– Jako doświadczona matka trojga dzieci pomyślałam, że zaczyna się ostre zapalenie gardła – relacjonuje mama chłopca. – Niestety, do tych objawów doszły także wymioty, więc uznałam, że to grypa żołądkowa.

Pediatra z Wejherowa skierował chłopca do szpitala. Tam zrobiono dziecku test na koronawirusa, wynik był negatywny.

Kazio zachorował na PIMS-TS. – Chcemy uczulić innych rodziców na takie powikłania, żeby bardzo wnikliwie obserwowali swoje pociechy w czasie infekcji
Kazio zachorował na PIMS-TS. – Chcemy uczulić innych rodziców na takie powikłania, żeby bardzo wnikliwie obserwowali swoje pociechy w czasie infekcji - mówi mama chlopca Magdalena Maszota

– Nie wiedzieliśmy, co się dzieje – mówi pani Magdalena. – Nie było żadnego wroga w jego organizmie, a ciało synka zachowywało się jak rozstrojone radio. Kazio już wtedy bardzo źle się czuł, a wymioty nie pozwalały mu nawet na przyjęcie syropu przeciwbólowego drogą doustną. Jego oczy, ręce i stopy zaczęły puchnąć.

– Organizm bardzo szybko robił się wycieńczony i odwodniony, choć w domu dbaliśmy o nawadnianie. Niestety u syna nie było żadnej poprawy do poniedziałku, a ja jako matka wariowałam ze strachu. Gorączka nadal utrzymywała się na wysokim poziomie, wymioty ustąpiły dopiero po dwóch dniach.

Co dokładnie dzieje się na oddziałach Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. J. Strusia przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu? Sprawdziliśmy to sami, odwiedzając oddział internistyczny, na którym leczeni są pacjenci z zakażeniem koronawirusem, posiadający także inne schorzenia. Lekarze i pielęgniarki w kombinezonach przypominających stroje kosmonautów, a także dużo rozwagi i spokoju - to najbardziej charakteryzuje to miejsce. Zobacz na zdjęciach, jak wyglądała praca na jednym z oddziałów szpitala covidowego w stolicy Wielkopolski. Przejdź dalej --->

Jak wygląda praca w szpitalu covidowym? Byliśmy z aparatem n...

Zosia

Równocześnie z Kazikiem na oddziale pojawiła się o rok starsza Zosia.

– U Zosi pierwszymi niepokojącymi objawami były bóle brzucha i wysoka gorączka – mówi pan Grzegorz, ojciec Zosi. – Podejrzewano początkowo zapalenie wyrostka, potem zapalenie jelit. Stan córki w szpitalu pogarszał się z godziny na godzinę. Dziecka nie można było dotknąć, doszło do przeczulicy bólowej. Popękały jej usta. Oczy były przekrwione. Byliśmy pełni najgorszych obaw.

PIMS-TS. Co to za choroba?

W ten sam weekend do szpitala trafił także Kacper.

– W piątek, 13 listopada i w sobotę, 14 listopada przyjęliśmy troje dzieci w wieku 6, 7 i 13 lat z podobnymi objawami – informuje dr Adam Hermann, ordynator oddziału pediatrii Szpitala Specjalistycznego w Wejherowie.

– Wszystkie miały biegunkę i w pierwszym momencie potraktowaliśmy to jako zakażenie bakteryjne przewodu pokarmowego. Po niecałych dwóch dniach zaczęliśmy podejrzewać, że może to być wieloukładowy zespół zapalny tymczasowo związany z zakażeniem SARS-CoV-2. Test na PCR był wprawdzie ujemny, ale już na przeciwciała – dodatni. W poniedziałek już wiedzieliśmy, że to jest to PIMS-TS.

Pierwszy przypadek PIMS-TS odnotowano 7 kwietnia 2020 r. u półrocznej dziewczynki w Stanach Zjednoczonych. Stwierdzono u niej chorobę Kawasaki, czyli opóźnioną odpowiedź autoimmunologiczną na wcześniejszą infekcję wirusową. Okazało się, że organizm dziecka podobnie, nadmiernie może reagować z opóźnieniem na kontakt z SARS-CoV-2. Ze świata zaczęły dochodzić dramatyczne informacje o zgonach kolejnych dzieci.

W Polsce jako pierwszy na PIMS-TS zachorował w lipcu 14-latek z Warszawy. Jednak do listopada przypadki tej choroby były bardzo rzadkie.

– Na Pomorzu zachorowało do tej pory czworo dzieci – mówi prof. Barbara Kamińska, wojewódzki konsultant w dziedzinie pediatrii. – Troje leczono w Wejherowie, czwarte trafiło do szpitala w Tczewie, skąd odesłano je do Grudziądza.

PIMS-TS. Objawy choroby

Dopiero po zbadaniu poziomu przeciwciał lekarze mogli postawić diagnozę i włączyć prawidłowe leczenie.

– Mamy doświadczenie z zespołem Kawasaki – rocznie trafia do nas dwoje dzieci z tym zespołem – mówi dr Hermann. – Przekazujemy je później do Kliniki Kardiologii Dziecięcej UCK, bo u tego typu pacjentów dochodzi do poszerzenia naczyń wieńcowych. W przypadku Kawasaki podaje się immunoglobulinę, w niektórych przypadkach sterydy. U naszych pacjentów zastosowaliśmy to samo leczenie.

– To był strzał w dziesiątkę – twierdzi pani Magdalena. – Kaziowi po kolejnej dobie było już dużo lepiej, a stany zapalne w organizmie zaczęły się wyciszać. Jednak przebieg choroby był dla mnie, jako matki, ekstremalny. Strasznie bałam się, że to może być sepsa.

Dobę po podaniu leku, stan pacjentów zaczął się poprawiać. Dzieci w piątek wróciły do domów.

Lekarze wskazują, że zespół PIMS-TS ujawnia się 2-4 tygodnie po infekcji. W USA i Europie Zachodniej przypadki zachorowań u dzieci wiązały się z dużą falą zachorowań. Podobnie może być w Polsce.

Wszyscy rodzice byli przekonani, że dzieci nie zetknęły się wcześniej z koronawirusem.

– W naszym przypadku, mogło dojść do zakażenia w szkole – twierdzi ojciec Zosi. – Nasza córka uczęszcza do Szkoły Podstawowej nr 28 w Gdyni, gdzie zachorowała pani prowadząca zajęcia w świetlicy. Chcemy teraz uczulić innych rodziców na podobne, czasem nietypowe objawy. I powiedzieć im, że w Wejherowie lekarze wiedzą, jak sobie z tą chorobą radzić.

– Pragniemy z mężem podziękować lekarzom i pielęgniarkom z Oddziału Pediatrii w Szpitalu Specjalistycznym im. Floriana Ceynowy w Wejherowie za udzieloną nam pomoc – dodaje mama Kazika

– To był, zarówno dla nas, jak i dla lekarzy, test, z którym sobie świetnie poradzili. Chcemy uczulić innych rodziców na takie powikłania, żeby bardzo wnikliwie obserwowali swoje pociechy w czasie infekcji. Mamy nadzieję, że takie przebiegi choroby pozostaną tak rzadkie, jak o tym piszą w literaturze fachowej.

Trzeba opanować epidemię! "Zapadalność na PIMS odzwierciedla stan epidemii COVID 19"

Pierwsze badanie zespołu PIMS u polskich dzieci przeprowadzono w Warszawskim i Wrocławskim Uniwersytecie Medycznym. Z pracy, opublikowanej w październiku br. w Journal Clinical Medicine wynika, że w Polsce już od marca, w okresie niskiej zapadalności na COVID-19 w Polsce odnotowano pierwsze przypadki nowej choroby u dzieci.

- Do sierpnia b.r. 9 dzieci zgłoszonych do ogólnopolskiego rejestru chorób zapalnych spełniało ścisłe kryteria rozpoznania, zgodne z definicją WHO - twierdzą współautorki badań, Magdalena Okarska-Napierała z Kliniki Pediatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Kamila Ludwikowska z Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego. - Połowa zgłoszonych wówczas dzieci z obrazem klinicznym mogącym przypominać PIMS, nie miała wykonanych badań serologicznych, a zatem rzeczywista liczba przypadków mogła być nieco większa. Aktualnie pacjentów z PIMS jest w Polsce zdecydowanie więcej, a zapadalność na PIMS odzwierciedla stan epidemii COVID 19 (szczyt zachorowań na PIMS przypada na 4-6 tygodni po szczycie zachorowań na COVID-19). Jeszcze raz chcemy podkreślić - jest to bardzo rzadkie powikłanie, a fakt, że obecnie lekarze w szpitalach przyjmują coraz więcej dzieci z PIMS, świadczy o bardzo dużej skali zachorowań na COVID-19. Nie jesteśmy wobec tych danych bezradni - wspólne działania polegające na odpowiedzialnym przestrzeganiu zasad dystansowania społecznego i noszenia maseczek ze strony każdego z nas mają realny wpływ na epidemię COVID-19, a co za tym idzie na zachorowania na PIMS wśród dzieci. Jest to absolutnie niezbędne.
Lekarki ostrzegają także, że tylko odpowiedzialne zachowanie społeczeństwa może uratować życie dzieci.
- Jeśli nie opanujemy epidemii, zabraknie immunoglobulin dożylnych - podstawowych leków stosowanych w terapii ciężko chorych dzieci z tą nową chorobą - czytamy w liście, nadesłanym do redakcji Dziennika Bałtyckiego.  

Zobacz wideo:

Lekarze ostrzegają, że nadchodzi fala powikłań po COVID-19. Kluczowa jest szybka diagnoza, by problemy z sercem czy płucami nie skończyły się na oddziale intensywnej terapii.

- Takim pierwszym objawem jest nieustępująca gorączka. Jeśli gorączka trwa u dziecka dłużej niż trzy dni i nie znamy przyczyny, i do tego dochodzą dodatkowe objawy, jak biegunka, wymioty, wysypki skórne, nastrzykniecie spojówek, malinowy język - jeśli są dwa dodatkowe objawy i ta gorączka trwa co najmniej trzy dni, to trzeba się niepokoić i szukać pomocy u lekarza - radzi prof. Przemko Kwinta z Kliniki Chorób Dzieci Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki