Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akademia Gastronomiczna: Tawerna Mestwin w Gdańsku (OPINIA)

Grzegorz Słupski, członek Polskiej Akademii Gastronomicznej
Tawerna Mestwin - restauracja i galeria
Tawerna Mestwin - restauracja i galeria Grzegorz Mehring
Grzegorz Słupski, członek Polskiej Akademii Gastronomicznej, odwiedził Tawernę Mestwin w Gdańsku. To miejsce, gdzie nie sposób uciec od wspomnień o tradycyjnej kuchni.

"Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i/
ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal/
Nie żałuję letnich dzionków, róż, poziomek i skowronków,
Lecz jednego, jedynego jest mi żal/Addio pomidory/Addio ulubione...".

Któż z nas nie pamięta słów przeboju Kabaretu Starszych Panów w niezrównanym wykonaniu Wiesława Michnikowskiego. Przychodzą mi one na myśl w tej jesiennej porze, gdy się dowiaduję, że w Tawernie Mestwin stoi przede mną bodaj ostatni tego roku dzban napoju ogórkowego.

Napój ten przygotowują tu bowiem wyłącznie ze świeżych ogórków gruntowych, jak przystało na prawdziwie kaszubską restaurację, pochodzących z nieodległych pól. Stanowi on świetny aperitif na rozpoczęcie kaszubskiej biesiady - klarowny, orzeźwiający, dzięki zakwaszeniu octem dobrze pobudzający apetyt. Będzie go brakowało przy jesiennych obiadach, podobnie jak sławionych przez Jeremiego Przyborę pachnących pomidorów.

Takie właśnie pachnące pomidory i ogórki pamiętam z dzieciństwa, gdy się pojawiały w sklepie warzywniczym na Dworcowej we Wrzeszczu późną wiosną, pod zapomnianą już nazwą nowalijek. Mama kupowała za horrendalną cenę jedną czy dwie sztuki, a potem z nabożeństwem kroiła ostrym nożem na cienkie plasterki i układała na chlebie posmarowanym masłem. Wspaniałe jedzenie!

Przeczytaj także opinię o restauracji Toccata w hotelu Haffner w Sopocie

Teraz w miejscu warzywniaka jest bank, a w marketach mamy pomidory i ogórki przez cały rok. Tyle że pochodzą one z przemysłowych upraw, gdzie warzywa nie oglądają słońca ani ziemi i karmione są przez rurkę. Dlatego uwielbiam te nieliczne kaszubskie gospodarstwa ekologiczne, do których można pojechać i prosto z pola kupić warzywa wciąż przypominające smakiem i zapachem te sprzed lat (powiedzmy - kilkudziesięciu).

I dlatego ogarnia mnie melancholia, gdy jesienią muszę się żegnać z moimi ulubionymi, prawdziwymi pomidorami i ogórkami.
Tawerna Mestwin to miejsce, w którym nie sposób uciec od wspomnień o tradycyjnej kuchni i tradycyjnych smakach. Jest to po prostu restauracja kaszubska, urządzona wcale nie jak tawerna, lecz jak kaszubska chałupa, z prawdziwą kaszubską kuchnią, opartą na lokalnych surowcach i przepisach kultywowanych od pokoleń.

W prowadzonej przez Kazimierę Zajączkowską restauracji działa też prężnie galeria sztuki. W ten sposób wśród pęków suszonych ziół wiszących pod powałą znajdujemy słomianego prosiaka, na parapetach i półkach regionalne wyroby ceramiczne, na regałach mocno używane książki, na wieszakach ludowe stroje, zaś obok tych stałych, nieco przykurzonych elementów swojskiej dekoracji, na ścianach lokalu można podziwiać często zmieniane wystawy dzieł współczesnych malarzy.

Przeczytaj także opinię o restauracji Rucola w Gdańsku Oliwie

W związku z tym że celem naszej wizyty nie jest bynajmniej zwiedzanie, zaostrzywszy apetyt ogórkowym napojem (gurkowi pitku, 6 zł), zabieramy się do jedzenia.

Zaczynamy od zupy. Wobec jesiennej pory odpowiednia jest rozgrzewająca, gęsta zupa brukwiowa na gęsinie (9 zł). Chociaż rosół z makaronem (bulión z nudlama, 8 zł) również byłby na miejscu, zwłaszcza gdyby makaron nitki z paczki zastąpił makaron domowy, ręcznie krojony na stolnicy.

W Mestwinie jest też dobry, porządnie kwaśny kapuśniak w chlebie, czyli parzëbroda w brócë chleba (12 zł), na życzenie serwowany w standardowy sposób. Cóż, szacunek dla chleba naszego powszedniego nie pozwala mi zaakceptować bochenka w roli jednorazowego talerza. Jako danie główne wybieramy plińc po kaszëbsku, czyli bardzo smaczny, ogromny placek ziemniaczany z potężną ilością zawiesistego gulaszu wieprzowego (27,50 zł).

Znakomite, świeżo przygotowane placki ziemniaczane występują tu również jako danie wegetariańskie, bulwówe plińce (12 zł), podawane ze świetną, gęstą, kwaśną śmietaną. Ziemniaki to podstawa naszej chłopskiej kuchni, dlatego trzeba spróbować ich także w mundurkach, wraz ze śledziem w śmietanie.
Znajdziemy to danie w karcie pod nazwą pulczi ze slédza plus serówczi (23,50 zł).

Nie można też pominąć racuchów (rëszoné plińce, 12 zł). To prawdziwe, pięknie pachnące drożdżami racuchy usmażone na patelni na złoto, podane bez zbędnych dodatków. Trudno znaleźć miejsce na prawie ciepłe, puszyste ciasto domowe, czyli swójsczi kuch (8 zł), którego gościnna gospodyni postawiła przed nami wielki talerz.

Przeczytaj także opinię o restauracji Tapas de Rucola w Sopocie

Śledzie z ziemniakami w mundurkach i zupa z brukwi na gęsinie to obowiązkowe dania kaszubskie. Pewnie dlatego można je zjeść tu w Mestwinie oraz w Werandzie w Jastarni.

O mojej ulubionej Werandzie pisałem w tej rubryce wiosną. Porównanie tych samych potraw pokazuje, że proste, tradycyjne dania można przygotować na różne sposoby. Zachęcam zatem do odwiedzin zarówno Mestwina, jak i Werandy i podtrzymywania w ten sposób kaszubskich tradycji kulinarnych. Abyśmy nigdy nie musieli sobie zaśpiewać addio pulczi, addio parzëbroda...

Tawerna Mestwin, Gdańsk, ul. Straganiarska 20/23, tel. 58 301 78 82
Weranda, Jastarnia, ul. ks. B. Sychty 98, tel. 601 68 23 96.

Wielki konkurs Dziennika Bałtyckiego. WYGRAJ Mieszkanie za czytanie!

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki