Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwykły obywatel szuka sprawiedliwości

Redakcja
Prezydent Niemiec Horst Koehler (trzyma parasol) z Henrykiem Trojakiem
Prezydent Niemiec Horst Koehler (trzyma parasol) z Henrykiem Trojakiem
Czy ktoś, kto nie był w podziemnej Solidarności, nie może być uznany za ofiarę komunistycznego systemu represji? Takie wnioski można wysnuć na podstawie doświadczeń bohatera reportażu Barbary Szczepuły

To jest państwo prawa?! To jest demokracja?!! To jest sprawiedliwość?!!!
Henryk Trojak mówi samymi wykrzyknikami.
- Jeśli ktoś nie był członkiem Solidarności, a pobito go, aresztowano, skazano i zmuszono do emigracji w stanie wojennym, to już dziś nikogo nie obchodzi? Zwykły obywatel jest śmieciem! Nikt nawet "przepraszam" nie powie - denerwuje się Henryk Trojak, niegdyś mieszkaniec Tczewa, dziś Nadrenii-Westfalii w Republice Federalnej Niemiec. Na poważnym stanowisku kierowcy jednego z ministrów tego landu. - Trzymam za pana kciuki, Herr Trojak - powiedział mu minister przed wyjazdem do Gdańska.

Trojak był kierowcą autobusu, pracował w WPK, czyli Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacji. Żył jak inni, polityką się nie interesował, do partii nie należał, do Solidarności się nie zapisał. Miał fajną, młodą żonę i małego synka oraz sporą rodzinę, która dawała mu poczucie wspólnoty. Tylko ojciec był jakiś dziwny.
- Nauczyciel zawodu, ale z reżimem związany - mówi Henryk Trojak.

Grał na gitarze w kapeli na weselach i chrzcinach. Pozytywna opinia z wojska (dwie odznaki: "Wzorowy Żołnierz" i "Wzorowy Kierowca") i z zakładów pracy. Żona była dyżurną ruchu na dworcu PKP w Gdańsku, ale gdy urodził się synek, wzięła urlop wychowawczy. Pożyczka dla młodych małżeństw pomogła im się urządzić. Spokojni, statystyczni obywatele PRL, żyjący w mieście średniej wielkości. Ani za, ani przeciw, liczył się spokój.

31 sierpnia 1982 roku, kiedy Polska pogrążona była w mrokach stanu wojennego, a rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych wisiała nad władzą jak czarna, gradowa chmura, Henryk Trojak przyszedł do pracy na czternastą.
- Heniek uważaj, coś się dzieje na E-16 (czyli drodze prowadzącej przez Tczew z Gdańska na południe) - ostrzegł Trojaka kolega. - Mnóstwo radiowozów tam stoi.
Siadł za kierownicą autobusu. Trasa linii "3", Czyżykowo - Suchostrzygi, prowadziła przez całe miasto i przecinała E-16. Dwa kursy zrobił normalnie, ale za trzecim razem, gdy dojechał na pętlę w Czyżykowie, już się działo, oj działo...
Kobiety lamentują, dym gryzie w oczy, milicyjne suki jadą na sygnałach, z dala słychać strzały. Kierowcy odmawiają jazdy.
- Heniek, musisz jechać! - woła dyspozytorka. Autobus pełen ludzi, wszyscy krzyczą, proszą, by już ruszać. Każdy chce jak najszybciej znaleźć się w domu, dzieci pozbierać, żeby któreś nie oberwało przez przypadek, zamknąć drzwi, schować się...
- Widzisz, co się dzieje!
- Dam ci dwie konduktorki do pomocy...

Na Bałdowskiej autobus Trojaka wjechał niemal w sam środek nawalanki. Zatrzymał go kontroler ruchu i skierował w inną stronę. Jednak zza płotu wypadli zomowcy, wyrzucili pasażerów z autobusu i zaczęli sortować: kobiety i dzieci na prawo, mężczyźni na lewo, młodych mężczyzn z miejsca pałami lali. Bili tak mocno, że ci padali jak ścięci...
Trojak siedzi za kierownicą autobusu i patrzy na to zomowskie widowisko, wreszcie nie wytrzymuje. Zaklął, a może nawet coś tam krzyknął.

Dwu zomoli wpada do środka: Ty ch..u! Jazda na komendę! Podjechał pod komendę MO, chciał zdjąć tablicę informacyjną z autobusu, rzucili się na niego, pobili, wrzucili do piwnicy. Ciemno jak w grobie, nic nie widzi, słyszy jakieś jęki... Wzrok powoli się oswaja, ludzie leżą ściśnięci jak szprotki w puszce, do celi z dwoma betonowymi legowiskami wtłoczono trzydzieści osiem osób.
Siedzieli tam trzy dni i trzy noce, bez jedzenia i picia.

Czasem strażnik wyczytywał jakieś nazwisko.
- Trojak, wychodzić!
Na korytarzu szpaler zomowców wali pałami ile wlezie.
- Krótkie rękawki miałem, bo to lato, nim doszedłem na drugie piętro, tak byłem pobity, że nie wiedziałem, jak się nazywam - opowiada. - Słyszę, że w którejś celi kobiety śpiewają. - Cicho kurwy! ryczą strażnicy.

Drugiego września odbyła się rozprawa. Trojaka oskarżono o przewożenie demonstrantów i ubliżanie funkcjonariuszom MO.
Skazany został błyskawicznie na rok więzienia. "Za to, że w dniu 31 sierpnia 1982 roku w Tczewie znieważył funkcjonariuszy MO słowami s-syny, gestapo i innymi, tj. przestępstwo z art. 236 kk. Sąd Wojewódzki w Gdańsku wyrokiem z dnia 28 października 1982 zaskarżony przez obrońcę wyrok sądu pierwszej instancji utrzymał w mocy".
- Świadkiem był tylko jeden esbek, nie dopuszczono świadków obrony, czyli dwu konduktorek, które ze mną jechały. No i wyszło, że jestem bandytą i wrogiem publicznym numer jeden.

- Błagałam dyrektora WPK o pomoc - wspomina Elżbieta Trojak. - To był porządny człowiek, chciał pomóc, poszedł na komendę, ale tam o mało go nie pobili. Wzięłam adwokata i dopiero po dwu tygodniach dowiedziałam się, że mąż siedzi w więzieniu w Starogardzie. Potem przeniesiono go do Bydgoszczy.
Będziemy się odwoływać - uspokajał panią Elżbietę adwokat. Rada Państwa ułaskawiła Trojaka i wyszedł z więzienia po trzech miesiącach. Gdy przyjechał do Tczewa, pojawili się koledzy z Solidarności: wracaj Heniek do roboty. Przyjęto go w WPK jakby nigdy nic. Leczył się w parafii kościoła Świętej Brygidy, bo od tego bicia coś złego stało się z jego mięśniami. Przyjeżdżała lekarka z Poznania, która zapisywała odpowiednie medykamenty i masaże. Palce miał tak pokiereszowane, że o grze na gitarze musiał zapomnieć.

Ale to nie koniec przygód z MO i SB zwykłego obywatela PRL.
W domu zaczęli nachodzić go tajniacy. Koledzy można powiedzieć, bo wychowali się na tej samej ulicy. - Słuchaj sk....synu: albo wypier...asz, albo coś złego ci się może przytrafić... Straszyli żonę, robili rewizje, dziecku pieluszki przetrząsali. Pojawiali się także, gdy wychodził do pracy i przepytywali żonę. Nazwisko, imię ojca, imię dziadka, nazwisko panieńskie babki...
- Szwaby jesteście, macie niemieckie papiery, to spieprzajcie do Reichu.
Wreszcie Henryk Trojak pękł. Jego i żonę zmuszono do zrzeczenia się polskiego obywatelstwa. Gdy podpisali dokumenty, esbek ucieszył się: Teraz jesteście w Polsce powietrzem! Wyzwał ich od gestapowców i wręczył paszporty. W jedną stronę.

W Niemczech przeszli drogę wszystkich, którzy w latach osiemdziesiątych wyjechali z Polski. Obóz przejściowy, nauka języka, szukanie pracy i swego miejsca w życiu. Mieli szczęście, spotkali perkusistę z kapeli, z którą w Tczewie grał na weselach. Już był tu urządzony, namówił ich, żeby pojechali do Nadrenii-Westfalii. Najpierw prowadził autobusy, potem woził owoce, wreszcie został kierowcą Paula Spiegla, prezydenta Centralnej Rady Żydów w Niemczech. To była dobra praca, Herr Spiegel był bardzo szanowanym w Niemczech człowiekiem. Jeździł z nim opancerzonym autem po całej Europie. Teraz Henryk Trojak jest kierowcą ministra w rządzie krajowym Nadrenii-Westfalii. Siedem lat na tę pracę czekał i doczekał się.

Synów wychował na porządnych ludzi, ale są Niemcami. Jeden jest zawodowym wojskowym, drugi policjantem. A mogli przecież być Polakami, gdyby ich rodziców nie wyrzucono w stanie wojennym z kraju. Jednak żyje mu się dobrze, synowie ustawieni, żona zdrowa, o co więc chodzi?
- O sprawiedliwość, pani Szczepuła, o sprawiedliwość.
W internecie przeczytał informację, że 18 listopada 2007 roku weszła w życie nowelizacja ustawy "o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego".

Umożliwia ona występowanie do sądów o uznanie nieważności wyroków sądów w takich sprawach, a także o odszkodowania. Więc pomyślał sobie, że trzeba unieważnić ten absurdalny wyrok z 1982 roku, choć działaczem opozycji nie był. Wysłał papiery do sądu i otrzymał wezwanie na 28 kwietnia. Przyjechał do Gdańska. Wysoki Sąd zapytał, czy był działaczem związkowym. Gdy powiedział, że nie, odrzucił jego wniosek. Przyszedł do redakcji, by wylać swoje żale i zapytać, czy to sprawiedliwe? Przecież bito go, poniżano, skazano i wyrzucono z kraju bez powodu.
- Nie chcę pieniędzy. Chodzi mi o zniesienie wyroku i o słowo "przepraszam".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki