Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zanim pojawią się buldożery

Piotr Dwojacki
Piotr Dwojacki
Piotr Dwojacki
"Damy wam hałas, ale za to zabierzemy światło" - taki był przekaz gdańskich planistów dla mieszkańców ulicy Nad Stawem w ramach konsultacji projektu zmian okolic dworca kolejowego w gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz.

Słowo "konsultacje" to może przesada - opinii mieszkańców poszukiwali radni dzielnicy, natomiast urzędowi planiści przyszli na spotkanie z polecenia wiceprezydenta miasta po to raczej, by zaprezentować projekt oficjalny. Nie trzeba dodawać, że przez mieszkańców urzędnicy zostali przyjęci gorąco, tym bardziej że intencje stron się ze sobą kompletnie nie spotkały. Trudno się dziwić, skoro dominujący nad spotkaniem przekaz brzmiał: "wyburzymy was" oraz "już wkrótce - lecz nie wiadomo kiedy - przy waszych domach pojawią się buldożery".

Nikt nie ukrywa, że projekt zmian w zagospodarowaniu przestrzennym Dolnego Wrzeszcza przygotowywany jest na życzenie inwestora. Życzenie, dodajmy, które świetnie wkomponowuje się w koncepcję Centralnego Pasma Usługowego wzdłuż głównej gdańskiej linii kolejowej. Z tego punktu widzenia charakterystyczna dla dzielnicy niska zabudowa mieszkaniowa z ogrodami przy domach jest kłopotem, który należy ominąć, a docelowo - należy się go pozbyć. Problem wydaje się tym prostszy do rozwiązania, im mniej rozmawia się z mieszkańcami. Gdy patrzy się z pozycji władz miejskich, to dyskusja stanie się łatwiejsza w momencie, gdy przy domach pojawią się buldożery.

Więcej felietonów Piotra Dwojackiego

We współczesnych demokracjach popularność zdobyła metoda zwana triple helix. Polega ona na tym (w uproszczeniu), że przygotowanie przedsięwzięć odbywa się na zasadzie partnerstwa, w którym uczestniczą trzy strony: władza, biznes i mieszkańcy. W krajach o demokracji słabo rozwiniętej, jak w Polsce, mieszkańców się z tego trójkąta wywala jako ogniwo nie tylko zbędne, ale wręcz mogące zaszkodzić porozumieniu między władzą a biznesem. Porozumieniu, które zdaniem władzy i biznesu służy mieszkańcom, tylko że mieszkańcy zostaną o tym powiadomieni "w odpowiednim czasie". Na przykład wtedy, gdy przy domach pojawią się buldożery.

"Lud ciemny i głupi - wszystko kupi". Ta dewiza wielu współczesnych polityków i handlowców, niestety, w wielu miejscach się sprawdza. Nie ma nic wspólnego z wrażliwością i odpowiedzialnością społeczną. W mojej opinii - jest po prostu nieuczciwa. Dla ulicy Nad Stawem potrzebny jest miejski, najlepiej prezydencki program, który spowoduje, że zmiany w okolicy odbędą się z korzyścią dla mieszkańców. Program powinien powstać, zanim przy domach pojawią się buldożery.

Wielki konkurs Dziennika Bałtyckiego. WYGRAJ Mieszkanie za czytanie!

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki