Oczywiście upraszczam. Problemu niedzielnej pracy nie należy sprowadzać do absurdu. Tyle, że proponowany zakaz pracy sklepów wielkopowierzchniowych w niedzielę nie rozwiąże żadnego problemu. Mamy coraz więcej wolnego czasu mimo, że wielu z nas pracuje tygodniowo znacznie dłużej niż 40 godzin. Robimy to z wielu powodów, czasem z własnej woli, czasem z przymusu ekonomicznego. Ale przecież, patrząc na problem historycznie, nigdy jeszcze tak wielu ludzi nie miało tak wiele wolnego czasu. Sposób jego spędzania jest sprawą indywidualną i nikt nie chce, by mu ktokolwiek narzucał jak ma to robić. Jednak ten długi wolny czas stworzył możliwości powstania rozrastającego się sektora obsługującego tych, którzy tym wolnym czasem dysponują. Wolny czas kreuje miejsca pracy. Tworzy popyt na nowe usługi i w konsekwencji ich podaż. Coraz więcej ludzi pracuje w "obsłudze czasu wolnego". Nie sądzę, by ktoś uważał, iż można i należy to zatrudnienie ograniczyć.
Można, a nawet należałoby promować sensowne spędzanie tego czasu. Zakupy w centrach handlowych i hipermarketach nie są z pewnością najbardziej pożądaną formą rekreacji. Tak samo jak gapienie się w telewizor, grillowanie dla grillowania (i picia piwa). Byłaby zatem na miejscu dyskusja o tym jakie czynności, z punktu widzenia rozwoju człowieka, należałoby wykonywać w czasie wolnym. Obawiam się jednak, że większość z nich, poza modlitwą i rozmową z żoną i z dziećmi, wymagałaby korzystania z pracy innych ludzi. Nie ma więc, moim zdaniem, głębszego uzasadnienia, ochrona przed niedzielną pracą akurat tylko pracowników handlu i to z wielkich sklepów.
Z drugiej strony, czysto ekonomiczne argumenty przeciwników zakazu handlu w niedzielę są często mało trafne. Obroty sklepów nie spadną. To, co ludzie wydają w dni święte, wydadzą w inne. Trochę to potrwa, bo już przyzwyczailiśmy się do całotygodniowego dostępu do sklepowych półek, będzie więcej tłoku w soboty, ale po jakimś czasie nauczymy się ponownie żyć bez zakupów w święta. To prawda. Trudno jednak przejść do porządku dziennego nad faktem, że ileś tam tysięcy (szacunki są różne od 40 do 70 tysięcy) pracowników straciłoby pracę. Okres słabej koniunktury to nie jest dobry czas na takie działania. Nawet, gdy założymy, że ich bezrobocie będzie krótkotrwałe, to warto zadać sobie pytanie, gdzie ci ludzie znaleźliby nową robotę? Można założyć, że spora ich część dostałaby pracę w innych firmach obsługujących pozbawionych przyjemności dokonywania zakupów w niedzielę rodaków. Nie mogąc pójść do handlowej galerii musieliby coś ze sobą zrobić. W rezultacie były personel hipermarketów ponownie musiałby pracować w niedzielę. Gdyby to były galerie sztuki, muzea i ogrody zoologiczne byłoby pięknie. Ale bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że wylądowaliby w knajpach, hotelach itp. Czy byłoby to lepsze? Mniej kłóciłoby się z nakazami religii?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?