Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygraj drewniany dom! Jak tabaka w nosie - kaszubskie ziele. Pytanie 26

P.Niemkiewicz, R.Kościelniak
P.Niemkiewicz
Chceme le so zażec! - to jedno z tych haseł, które każdego potrafi zmusić do ożywionej reakcji. O co chodzi? - Od tego zawołania zaczyna się każde porządne tabaczenie - wyjaśnia Józef Roszman, znany kaszubski gawędziarz. I oczywiście tabacznik. Praktycznie nigdy nie da się go przyłapać bez sproszkowanego kaszubskiego ziela. Gawędziarz, czyli po kaszubsku plesta, tabaką dzieli się chętnie.

- Bo o to właśnie chodzi w tabace - przyznaje Mirosław Zieliński, dyrektor Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku. - To nieodłączna część towarzyskiego spotkania. Gdy widzisz, że twój rozmówca nagle wyciąga z kieszeni tabakierę i charakterystycznie puka nią w dłoń, to możesz być pewien, że uznał cię za dobrego kompana.

Zieliński to człowiek, który o tabace wie wszystko. Dlatego też jest gospodarzem w tabaczniku, specjalnej sali poświęconej wyłącznie tabace. Są tu najróżniejsze tabakiery, spisana historia tytoniowego proszku, a ściany ozdobiły cytaty z dzieł, w których się wspomina o tej używce, jak np. ten ze "Strasznego dworu" czy "Pana Tadeusza".

Wygraj drewniany dom! II Majówka Jazzowa w Szymbarku za nami. Pytanie nr 25

Tabaka jest jedna - przyznają Kaszubi, którzy zażywają jej od pokoleń - bo to po prostu tytoń bardzo drobno przemielony. I wzbogacony różnymi dodatkami - to właśnie od nich zależy smak tabaki. A ile tak naprawdę jest rodzajów kaszubskiego ziela?
- Siedem - zapewnia Mirosław Zieliński i wylicza: - Jantarowa (z dodatkiem sproszkowanego bursztynu), purtkowa (diabelska), wanożnika (wędrowca), tawerniana (morska), kadzielna (kościelna), pludrowa (plotkarska) oraz tabaka zgody.


Czytaj także: W Szymbarku nie można się nudzić

Tyle kaszubski kanon - bo w zasadzie tabak jest tyle, ilu jej twórców oraz ich fantazji. Gdyż tabakę możemy sobie zrobić sami, bo proces jej wytwarzania nie jest specjalnie skomplikowany: liście tytoniu wrzucamy do glinianej misy z nacięciami (to denica) i kijem z korzenia jałowca (tobacznik) trzemy na drobno. Proszek zalewamy spirytusem, pozostawiamy do fermentacji i dodajemy swoje "smaki".

Wszystko o konkursie Wygraj drewniany dom

Po około trzech tygodniach delikatnie zlewamy płyn i suszymy osadzony na dnie naczynia proszek. Tabaka jest już gotowa - trzeba ją tylko przesypać do odpowiedniego pudełka.

Najlepiej, jeśli jest to krowi rożek. - Bo zapewnia, że tabaka nie będzie ani za mokra, ani za bardzo sucha - wyjaśnia Mirosław Zieliński.

Swoje tabaki od lat robi też kaszubski poeta i muzyk Jerzy Łysk.
- Smakowałem już różne i najróżniejsze - przyznaje nam artysta. - Były mocne, delikatne, nawet białe, ale ta swojska, która wyszła spod własnej ręki, jest najlepsza.

Jednym z największych fanów tabaki jest z pewnością Szymon Tabakiernik, mieszkaniec podgdyńskiego Dębogórza. I to nie tylko ze względu na słuszny wzrost czy nazwisko, ale przez swoją pasję. Dwa lata temu wykonał gigantyczną tabakierę, która trafiła do Księgi Rekordów Guinnessa. A w ubiegłym roku oszołomił uczestników tabakowego festynu nie mniej okazałą denicą.
- Nazwisko przecież zobowiązuje - śmieje się Szymon Tabakiernik.

Na festynie promowany jest m.in. odpowiedni rytuał zażywania tabaki. Bo choć, owszem, można po prostu wyciągnąć proszek do nosa i przekazać pudełeczko dalej, ale nie o to przecież chodzi.

- Wyciągasz krowi róg, delikatnie stukasz nim, by wzruszyć ubity proszek, i sypiesz sobie pierwszemu na dłoń porcję tabaki - objaśnia Zieliński. - To nie faux pas, bo tabacznicy tak właśnie pokazują, że ich używka jest przedniej jakości.
Gdy zażyjemy, przekazujemy pudełko dalej. Ale uwaga: tabakierkę wręczamy sąsiadowi z prawej.

- Bo musi ona krążyć odwrotnie niż wskazówki zegara - zdradza Józef Roszman. - Tak nakazuje tradycja.
Przy konkursowych zażywaniach tabaki obowiązują nieco inne reguły. Tu mniej ważne jest to, ile proszku wciągniemy nosem, a liczy się to, co i jak opowiemy o tym specyfiku.

Dawniej tabaka była jedyną używką, której można było zażywać w kościołach podczas mszy. Co więcej, ksiądz sam nią częstował - a wyciągał ją w drodze na ambonę. Zażywał, a potem podawał tabakierę najbliżej stojącemu wiernemu i rozpoczynał kazanie. Dla kapłana był to też swego rodzaju sondaż. Jeśli ksiądz przynudzał, tabakiera wracała do niego dość szybko. Jeśli kazanie było interesujące, krążyła długo wśród wiernych.
Tabaka była też swego rodzaju wabikiem na parafian.

- Którzy raz w tygodniu mieli przywilej niuchania księżowskiej tabaki - opowiada Mirosław Zieliński.
Charakterystyczną i nieodłączną rzeczą każdego tabacznika jest chustka do nosa.
A właściwie chusta, bo jak każe tradycja, razem z tabakierką trzeba było mieć w kieszeni czerwoną płachtę do wycierania nosa.

Ona też ma swoją specjalną nazwę - to szneptuch.
Dziś zarówno ten zwyczaj, jak i integracyjna rola tabaki już nie są tak silne jak przed laty. Jednak Kaszubi wciąż jej zażywają i bywa, że żartobliwie się przekomarzają ze Ślązakami o to, czyja naprawdę jest tabaka - "nasza" czy też "ich".

Pytanie 26: Jakim powiedzeniem Kaszubi witają gości częstując tabaką?

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki