No, tośmy się naśmiali aż nam zajady popękały. Wiadomo, śmiech to zdrowie. Tylko powodów do tego szczerego śmiechu my, gdynianie mamy ostatnio niewiele. Zaczynają się sprawdzać niezrozumiałe dotąd powiedzonka typu „Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni”. Długie lata wędrowałem po górach z kolegami z Gdańska i ochoczo nabijałem się z ich miejscówki, opisując ją jako „takie stare brzydkie miasto niedaleko Gdyni”. Znosili to z godnością, ale ostatnio mają znacznie łatwiej, bo już nawet mnie te żarty nie śmieszą. Nie zaczynam kolejnych krucjat, bo wiem, że jedyny uśmiech, który wywołam, to będzie uśmiech politowania. Nadchodzi czas, że to koledzy zaczną brać srogi rewanż. Zresztą każdy kolejny dzień oswaja z nową rzeczywistością i chłoszcze bezlitośnie kolejną porcją upokorzeń.
Pamiętam jeszcze mroczne czasy komuny, przyglądanie się z zazdrością koleżankom i kolegom, którzy do szkoły przynosili produkty rodem ze sklepów kolonialnych: cytrusy, prawdziwe czekolady, gumy balonowe. Czasem nawet poczęstowali albo ofiarowali obrazek z balonówki, tak czy siak to przykre uczucie żalu i upokorzenia pamiętam do dziś. Chciałem wierzyć, że to tylko przykre szczenięcych lat – niestety rzeczywistość się zaktualizowała. Znów czułem się jak ten, który może jedynie patrzeć jak inni koledzy się opychają. Tym razem patrzyłem z żalem i zazdrością w stronę… Rumi. Tak, serio. Patrzyłem jak uruchomionym węzłem pod torami kolejowymi przejeżdżają kolejne samochody. Ot tak, bez stania godzinami na przejeździe, bez złości, frustracji. Bez tego dramatycznego żegnania się z dziećmi: - Będę jechać w Gdyni przez tory, nie wiem czy się jeszcze zobaczymy…
Policzek za policzkiem, cios za ciosem. Tu sobie Wejherowo pyknie kolejny bezkolizyjny, tu Rumia… A my, jak te ciołki – stoimy i tylko pieką nas policzki. I ciągle na kolizji. Z pociągami, z własnymi oczekiwaniami i co gorsza, z władzami, które wiedzą lepiej czego nam nie potrzeba. My jesteśmy twardzi i niezależni. Przejazd ma zbudować PKP i nie ma powodu co dziesięć lat o to pytać. Jak zrobią, to będzie.
Znów czuje się jak mały chłopiec stojący przed szybą PEWEX-u i tęsknie patrzący na niedostępne dobra. Tak, znów marze, żeby ktoś z kolegów poczęstował cząstką pomarańczy czy kostką przepysznej czekolady. A za kilka dni założę ciemne okulary, czapkę, owinę się kufajką, żeby nikt znajomy mnie nie rozpoznał i pojadę sobie do Rumi na ten przejazd. Podobno nie trzeba już paszportu – oby tylko dla gdynian wiz nie wprowadzili…
A nie można by burmistrza Pasiecznego wypożyczyć do Gdyni? Pyknąłby nam wiadukt czy tunel, kilka kluczowych dróg i oddamy w całości do Rumi. Nakarmimy, napoimy, byle by trochę pomógł. Da się?
Wracając do żarcików i uśmiechu, ostatnio coraz modniejsze robi się powiedzonko: „Kto mieszka w Gdyni, z cyrku się nie śmieje”. Może i trafne, ale ile razy to słyszę, śmiech grzęźnie mi w gardle…
*A ponadto uważam, że Polanka Redłowska nie powinna być sprzedana i powinna być ogólnodostępna, a zgoda na zaoranie kortów to zwykła głupota i skandal.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?