Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tereny postoczniowe w Gdańsku. Jak właściwie rozmawiać o dziedzictwie kultury? [KOMENTARZ]

Jarosław Zalesiński
Rada Interesariuszy Młodego Miasta cierpliwie wypracowuje kompromis w sprawie zagospodarowania terenów postoczniowych.

Na wczorajsze posiedzenie Rady Interesariuszy Młodego Miasta (ciała, w którym spotkały się władze Gdańska i społecznicy walczący o ochronę dziedzictwa terenów postoczniowych) wojewódzki konserwator zabytków Dariusz Chmielewski przybył mocno spóźniony - od rana chodził po terenach stoczniowej wyspy Ostrów. To notabene dobra wiadomość i też mocne usprawiedliwienie spóźnienia - bo na wyspie, na której prowadzona jest produkcja stoczniowa, nie udało się dotychczas sporządzić ewidencji znajdujących się tam zabytkowych obiektów. Teraz pojawiły się na to widoki.

Najważniejsza jest jednak deklaracja, jaką wojewódzki konserwator zabytków złożył "Dziennikowi Bałtyckiemu" na koniec spotkania: - Pewnie rozpocznę procedurę wpisywania do rejestru zabytków obiektów na terenach po Stoczni Gdańskiej - zadeklarował. - Co nie oznacza, że jakieś obiekty do tego rejestru trafią - zastrzegł od razu.

To - skądinąd przewidywalna - reakcja konserwatora, na list, jaki przesłał mu prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. W swoim liście Adamowicz zerwał z dotychczasową postawą "naprawdę bardzo nam przykro, ale nic nie możemy w tej sprawie zrobić" i w krótkich i żołnierskich słowach wyraził swoje oczekiwanie, by wojewódzki konserwator umieścił w rejestrze zabytków większą niż dotąd liczbę postoczniowych obiektów. List Adamowicza był z kolei - także jakoś przewidywalną - reakcją gdańskich władz na wcześniejszy apel prezydenta Bronisława Komorowskiego, by gorliwiej niż dotychczas zadbać w Gdańsku o ochronę historycznego dziedzictwa. Gdybyśmy ten korespondencyjny łańcuszek odtworzyli od samego początku, doszlibyśmy do pewnych zaangażowanych w sprawę społeczników, którym udało się przekonać grupę autorytetów, by wystosowali do prezydenta Komorowskiego apel o zamienienie tych terenów w Pomnik Historii. I tak to w kolejnych listach zaczęli ze sobą kooperować ci, którzy do tej pory ze sobą wojowali albo wygodnie umywali ręce: strona społeczna, lokalny samorząd oraz państwowe władze.

W tak ciekawie zarysowującej się koalicji brakuje jak na razie głosu inwestorów, właścicieli tych terenów. Od listu prezydenta Komorowskiego nie zabierali głosu, ale wiedzą przecież, że z momentem wejścia do gry prezydenta państwa radykalnie zmienił się w tej sprawie układ sił. Nie mogą też liczyć na to, że apel Komorowskiego był tylko jednorazowym wistem. Dowodem wypowiedź Bronisława Komorowskiego na niedawnym Forum Debaty Publicznej, na którym prezydent mówił m.in. o dźwigach oraz terenach dawnej Stoczni Gdańskiej jako o symbolu wolnej Polski. - Istnieje trudna kwestia właścicielskich przekształceń na tym terenie już dokonanych, ale liczę na to, że wspólnym wysiłkiem i tego rodzaju przeszkody zdołamy szczęśliwie pokonać - snuł wizję przyszłości Komorowski.

Gdy wojewódzki i miejski konserwator zabytków ogłosili listę 67 obiektów włączonych do ewidencji (dokument niższej rangi niż rejestr), inwestorzy wytoczyli im - przegrany przez deweloperów w pierwszej instancji - proces. Z prezydentem państwa chyba się jednak procesować nie myślą. Na koniec wczorajszego spotkania inwestorzy umówili się już na spotkanie z wojewódzkim konserwatorem...

Nie spodziewajmy się przy tym jakiegoś Blitzkriegu. Wojewódzki konserwator sugerował, że ze wszczęciem procedury czekał będzie do czasu, aż powstanie zamówiona przez miasto Gdańsk nowa ekspertyza, którą sporządzi Międzynarodowa Rada Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych. Ekspertyza ma być gotowa w marcu. Inicjatywie miasta, zamawiającego tę ekspertyzę, nic, tylko przyklasnąć. Znak to, że miasto przyjęło do wiadomości, iż myślenie o wartości kulturowej tych terenów, myślenie, które stało się podstawą przyjętego w 2004 roku miejscowego planu, dzisiaj może być nieaktualne. - W ciągu ostatnich 15 lat sposób myślenia o wartości zabytków kultury technicznej zmienił się radykalnie - komentował to wczoraj Dariusz Chmielewski.

Czy na tyle radykalnie, że dzisiaj powinniśmy chronić wszystko, co się da? Na wczorajszym spotkaniu deweloperzy urządzili społecznikom egzamin z matematyki. Czy wiecie - odpytywali - że powierzchnia już dziś chronionych budynków to 117 tys. m kw.? Że gdyby zainwestować w nie proporcjonalnie tyle, ile włożono w salę BHP, kosztowałoby to setki milionów złotych?
Takich pytań nie można ignorować, ale nie można się wyłącznie nimi kierować. Pomiędzy sentymentami i interesami wiedzie ścieżka, na którą weszliśmy z początkiem 2015 roku. Ciekawe, czy na sylwestra 2016 będziemy mogli otwierać szampany.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki