Emocje były wielkie - nie działały Facebook, Instagram, Messenger. Nie można było plotkować, wysyłać zdjęć, obserwować celebrytów. Część młodszych użytkowników deklarowała wręcz, że "odczuwa pustkę i niepokój". Na kilka godzin do łask wróciły SMSy, co odnotowali operatorzy telekomunikacyjni na całym świecie. W Polsce jeden z największych operatorów przyznał, że liczba wysyłanych SMS wzrosła dwukrotnie.
Emocji nie zabrakło, bo świat z ograniczoną komunikacją nie mógł być spokojny. Więc zanim dział IT Facebooka uporał się z globalną awarią, a trwało to ok. 6 godzin, młodemu pokoleniu wydawało się, że świat się kończy.
Emocje młodych fanów mediów społecznościowych to kwestia ciekawa dla psychologów, ale w gruncie rzeczy drugorzędna. Znacznie ciekawsze były bowiem reakcje prawno-biznesowe związane z awarią. Giełda zareagowała spadkami cen akcji FB, tak wyraźnymi, że majątek Marka Zuckerberga, twórcy serwisu, uszczuplił się o 7 mld dolarów. To wprawdzie spadek związany wyłącznie z wyceną akcji, ale zauważony przez media. Reklamodawcy już zapowiedzieli roszczenia warte setki milionów dolarów. I tu dochodzimy do ważnego problemu. Jeśli w czasie awarii ktoś nie wyemitował opłaconych reklam, to roszczenie o zwrot zapłaty jest oczywiste i nie podlega specjalnej dyskusji. Dyskutować można o rekompensacie, upustach, formie rozliczeń. Ale pojawiły się też inne pretensje. Część przedsiębiorców zapowiadała dalej idące roszczenia - jakoby awaria FB zabiła całkowicie ich biznes, nie udało się pozyskać klientów, nie doszło do koncertów, imprez czy innych eventów. Awarię serwisów przedstawiano jako wyłączną przyczynę kłopotów biznesowych i wyliczanych pod niebiosa strat. Chwilami opowieści o stratach wywołanych 6-godzinną awarią musiały budzić uśmiech, wręcz uśmiech politowania.
Oczywiście, każdy może zgłaszać roszczenia, także fikcyjne, ale ta sytuacja pokazuje coś innego. Setki milionów ludzi całkowicie uzależniła się od FB i Instagrama, także w ujęciu biznesowym. Wielu przedsiębiorców i menedżerów kultury czy sportu bezgranicznie zaufało sile social mediów. FB i Instagram były postrzegane jako najważniejsze, a często wręcz jedyne medium w prowadzeniu biznesu. Porzucano lokalne źródła dotarcia do klientów, skupiano się na globalnych graczach. Z jednej strony to zrozumiałe, z drugiej widać, jaką jest jednak pułapką. Gdy czynniki globalne zawiodły - pozostała pustka. Krótka, trwająca 6 godzin, ale mająca realny wpływ na działanie światowej gospodarki.
Te 6 godzin powinno być zatem nauczką. Inwestorzy często mówią, że nie trzyma się wszystkich jajek w jednym koszyku. To przestroga przed opieraniem się na jednym dostawcy usług czy jednym kanale docierania do klienta. W razie kłopotów tracimy bowiem „wszystkie jajka z jednego koszyka”. A jak widać po awarii, żaden kanał nie jest niezawodny. Zatem wierząc w siłę globalnych graczy, nie warto ufać im bezwarunkowo. Skutki globalnych awarii mogą być bowiem bardzo poważne, a powiedzmy szczerze – szanse małego przedsiębiorcy np. z Pomorza w prawnym sporze są zerowe. A składanie reklamacji przez oficjalne, półautomatyczne kanały ustawia nas w kolejce milionów innych, składających reklamacje podmiotów. Współpraca z gigantami branży technologicznej układa się idealnie, tak długo póki nie ma jakiegoś kłopotu. Gdy takie kłopoty się pojawiają, dochodzenie roszczeń może być skrajnie trudne. I warto o tym pamiętać.
Tanie linie trują! Ryanair i Wizz Air na czele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?