Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzały zza ucha. Wojna na Ukrainie – hekatomba, czy szansa na nowe otwarcie? Felieton

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
MIL.RU
Na Ukrainie od miesiąca trwa wojna. Okrutna, bezwzględna, nieludzka… Już ponad 10 mln Ukraińców zmuszonych zostało do opuszczenia swoich domów. Zagranicę wyjechało do tej pory 3 mln osób. Z tego do Polski trafiło prawie 2,2 mln. Biuro wysokiego komisarza ds. uchodźców ONZ przewiduje, że wkrótce w państwach Unii Europejskiej zjawić się może nawet 7 mln uciekinierów.

To piekło Ukraińcom zafundował jedynowładca Wszechrusi, były szpieg, psychopata i szaleniec. Człowiek, który - jeżeli mu przyjdzie ochota – nie zawaha się utopić Ukrainy we krwi. Sto lat temu Lenin unicestwił w ten sposób duszę, umysł i sumienie Rosji. Dwie dekady później Stalin przetrącił kręgosłup połowie Europy. Teraz tą samą drogą postanowił pójść Putin. Na jej końcu spodziewa się zastać wskrzeszone imperium. I świat na kolanach.

Taki mniej więcej jest cel tej wojny. I to ten z optymistycznym scenariuszem… Nie jest bowiem wykluczone, że w razie porażki, Putin zdecyduje się na samounicestwienie. Bo skoro Rosja miałaby zginąć, a świat bez Rosji nie ma sensu, to trzeba wraz z Rosją zniszczyć cały świat.

Putin już groził użyciem broni jądrowej. A na bombie atomowej jego arsenał się przecież nie kończy. Od niedawna dysponuje nową „wunderwaffe” - rakietami hipersonicznymi, które z szybkością Mach 10 są w stanie przenosić głowice nuklearne, chemiczne, biologiczne i konwencjonalne na odległość nawet kilku tysięcy kilometrów. Jeden z takich pocisków kilka dni temu trafił w podziemny magazyn rakiet na zachodniej Ukrainie. Tak na pokaz, ku przestrodze. 

Uśmiercanie Ukrainy może trwać latami. I przybierać najbardziej okrutne, niewyobrażalne wręcz oblicza… Równie dobrze wojna może się jednak zakończy za tydzień. Albo za miesiąc. Jakąś zgniłą ugodą. Oczywiście kosztem Ukrainy. I Putina, którego poirytowani sankcjami rosyjscy oligarchowie zdecydują się wreszcie wyeliminować. W zamian za własny spokój.
Pytanie tylko, czy do tego czasu Putin nie przemieni Ukrainy w radioaktywne pogorzelisko? Jeśli tak się stanie miliony uciekinierów nie będą miały dokąd wracać. 

Jest nas 90 milionów

Tak naprawdę na pytanie, „co zrobi Putin?”, nikt nie zna odpowiedzi. Nawet on. Zwłaszcza jeżeli pogłoski o jego chorobie na Parkinsona są prawdziwe.

A jeśli nic mu nie jest? To tym większa zagwozdka… I tym poważniej należy brać pod uwagę jego monachijską deklarację z lutego 2007 roku, że celem Rosji jest zniszczenie obecnego porządku świata i ustanowienie nowego, w którym miejsce prawa międzynarodowego zastąpi „deal mocarstw”.

Dlatego chyba nie ma sensu dywagować nad Putinem. Co ma być i tak będzie. Zachód mu w niczym nie przeszkodzi. Będzie jawnie lub po kryjomu z nim kramarzyć. Do samego końca. Putina, Zachodu albo nawet świata.

Naszą troską tu i teraz jest przyszłość Ukraińców, którzy już stanowią 10 % populacji Rzeczpospolitej. To jest problem podstawowy, ale też szansa. I dla nich, i dla nas. Bo jak słusznie zauważył prezydent Zełenski: „Razem jest nas 90 milionów, razem możemy wszystko; to historyczna misja Polski i Ukrainy wyciągnąć Europę z przepaści i zagrożenia”.

Być może zabrzmi to okrutnie, ale do status quo sprzed 24 lutego nie ma powrotu. Ten dzień dla naszych sąsiadów znaczy tyle samo, co dla nas 1 września 1939 roku – wówczas zginęła wolna Polska. I nikt się tym nie przejął. Mimo sojuszy, mimo obietnic. Mimo późniejszego sowieckiego terroru, o którym wszyscy doskonale wiedzieli.

Państwo polskie, które odrodziło się po 1989 roku kontynuacją tamtej Polski niestety nie jest… Tak jak II Rzeczpospolita, nie była nawet imitacją Rzeczpospolitej Trojga Narodów. Pomimo, że wielu polityków, na czele z marszałkiem Piłsudskim, marzyło o wskrzeszeniu Federacji Korony Królestwa Polski, Wielkiego Księstwa Litewskiego i Wielkiego Księstwa Ruskiego - państwa, którego granice niemal idealnie pokrywają się ze współczesnymi wschodnimi granicami Białorusi i Ukrainy.

Dwa razy do tej samej rzeki wejść się nie da. Nie oznacza to jednak, że nie można próbować stworzyć czegoś nowego, co dawałaby narodom Europy Środkowej poczucie realnego bezpieczeństwa. Tak, wiem - wskrzeszenie takiej unii to marzenie. Coś jak sen Martina Luthera Kinga. Ale niby czemu nie miałbym sobie pomarzyć? Putinowi wolno, więc mnie tym bardziej. Zwłaszcza, że moje rojenia nikomu nie zaszkodzą.

Wojna zmienia wszystko

Podobno do tanga trzeba dwojga. Do budowy nowych więzi pomiędzy dwoma narodami - dużo więcej. Potrzeba nie tylko ciężkiej pracy, lecz przede wszystkim dobrej woli.

Z Rusinami - i tymi z Białorusi i z Ukraińcami - łączy nas minimum pięć wieków wspólnej historii. Wspaniałej, trudnej, a czasem niestety szorstkiej.

Ale to już zaprzeszłość. Teraz liczy się jedynie nowy, wspólny rozdział - wielka niewiadoma. Żeby się nam udało, żebyśmy z tej wojny nie wynieśli jedynie ran, frustracji i traumy, musimy już teraz zacząć proces ponownego się oswajania. Czy chcemy, czy nie - musimy zadawać sobie pytania, nawet te najbardziej bolesne, bo tylko one pomogą osiągnąć sukces.

Na razie jest w nas zapał, gotowość niesienia pomocy, współczucie. Ale empatia kiedyś minie. Bo to nie perpetuum mobile. Zresztą z poziomu zwykłych obywateli nie da się uciągnąć ciężaru pomocy. Od tego jest państwo z całym aparatem instytucjonalnym, prawnym, podatkowym. To ono musi zapewnić uchodźcom mieszkania, edukację, opiekę zdrowotną, doradztwo zawodowe, bezpieczeństwo. A to kosztuje.

Analitycy banku Pekao SA wyliczyli, że koszt przyjęcia jednego uchodźcy z Ukrainy wyniesie ok. 16 tys. zł w skali roku. Oznacza to, że do końca br. budżet państwa poniesie dodatkowe koszty rzędu 24 mld zł. Z podobnymi wydatkami należy się liczyć również w roku 2023. I to przy założeniach, że w Polsce osiedli się na stałe tylko 2 mln uciekinierów.

Finansiści podkreślają jednak, że te kwoty mniej więcej w połowie same się zwrócą, ponieważ pomoc finansowa i materialna, jaką otrzymują uchodźcy, jest pośrednio opodatkowana. Nie bez znaczenia jest także fakt, że już w pierwszym roku ok. 10 do 20 proc. Ukraińców podejmie pracę i zacznie odprowadzać podatki i składki na ubezpieczenia społeczne. Z wyliczeń wynika, że bilans budżetu państwa skurczy się w tym i kolejnym roku tylko o 10 - 15 mld zł, z czego część zostanie pokryta z funduszy unijnych.

Nowa koegzystencja

Polska po raz pierwszy w historii zetknęła się z tak zmasowanym exodusem. W ciągu zaledwie miesiąca granicę przekroczyły miliony ludzi pozbawionych podstaw do życia. Często chorych, rannych, zdruzgotanych psychicznie. Potrzebujących praktycznie wszystkiego. Ale nie czarujmy się - Ukraińcy są nam potrzebni. Tak samo jak my im. Bo Polska się starzeje i niedługo stanie przed tymi samymi dylematami, z jakimi od dekad borykają się zachodnie społeczeństwa.

Jeśli Ukraińcy otrzymają pomoc na czas, to unikniemy tego, z czym nie mogą sobie poradzić Francuzi, Brytyjczycy czy Niemcy. Fiasko programów integracyjnych w Zachodniej Europie pokazało, że o pełnej socjalizacji, zwłaszcza przybyszów spoza Europy, nie ma co nawet marzyć. Imigranci z Afryki Północnej czy Azji żyją, nawet po dekadach spędzonych w Europie, we własnym świecie - mówią w swoich językach, pracują u swoich, czytają swoje gazety, żywią się w swoich restauracjach i sklepach, oglądają swoją telewizję.

Na szczęście Ukraińcy są nam bliscy kulturowo i etnicznie. Poza tym nie są imigrantami ekonomicznymi.

Większość uchodźców wojennych, która dociera do Polski to kobiety, ludzie starsi i dzieci. Po zakończeniu inwazji być może dołączą do nich mężczyźni, którzy też będą początkowo potrzebowali pomocy. Im szybciej ją dostaną, tym jej koszty będą niższe. Im głębiej się z nami zintegrują, tym prędzej skończy się stagnacja spowodowana najpierw pandemią, a teraz wojną.

Proces integracji uchodźców jest na pewno dla naszego państwa dużym wyzwaniem finansowym, ale jest też szansą na zażegnanie kryzysu demograficznego. I na pewno przyniesie więcej dobrego, niż złego. Europa Zachodnia przerabia to już od kilkudziesięciu lat. Niestety z marnym skutkiem.

My dopiero zaczynamy się uczyć tej koegzystencji. I wierzę, że nam się uda. Bo w końcu, dlaczego miałoby się nie udać?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki